REKLAMA

Synchronizacja kalendarzy w chmurze to wciąż koszmar

17.01.2012 09.12
Synchronizacja kalendarzy w chmurze to wciąż koszmar
REKLAMA
REKLAMA

Podstawowe wydawałoby się usługi technologicznej chmury, takie jak  synchronizacja kontaktów, maila i kalendarzy nie powinny już dziś przysparzać żadnych kłopotów użytkownikom. Niestety, konsumencka chmura ciągle cierpi na brak cross-platformowej usługi – albo jesteś na wszystkich urządzeniach od jednego producenta, albo masz problemy. Gigantyczne problemy.

Wiele obiecywałem sobie po iCloud. W końcu po kompromitujących problemach z MobileMe Apple nie mógł znowu zepsuć swojej usługi chmurnej – mówiłem sobie. Niestety zawód jaki spotkał mnie po premierze iCloud był chyba jeszcze większy niż na początku w przypadku MobileMe. Nie dość, że jakość synchronizacji e-maila na koncie me.com wcale się nie polepszyła w stosunku do tej z poprzedniej wersji usługi (szybkość synchronizacji w desktopowych programach pocztowych ma się nijak do tej, którą oferuje Google, a webowy klient to już zupełny brak ergonomii), to na dodatek Apple posunął się do najgorszego działania – iCloud obsługuje jedynie synchronizację iCloud. Nici więc z synchronizacji kontaktów i kalendarzy Google’a w iCloud. To dyskwalifikuje w moich oczach usługę Apple’a w przedbiegach.

Ale to dopiero początek koszmaru. Jestem użytkownikiem Maka i za bardzo nie wyobrażam sobie przesiadki na jakikolwiek inny system operacyjny. Na Maku jest taka piękna aplikacja iCal do obsługi kalendarzy. Korzystam z niej namiętnie od początku mojej przygody z Makami. I do tej pory, mimo że byłem użytkownikiem usług Google’a (kalendarz, e-mail, kontakty), iCal całkiem nieźle dawał sobie radę. Niestety, od czasu przejścia Apple’a na iCloud już tak przyjemnie nie jest. Wprawdzie można zsynchronizować iCala z kalendarzem Google’a, ale usługa działa bezproblemowo jedynie w kierunku Google – iCal. Próby dodania pozycji do kalendarza Google’a za pomocą iCala często kończą się problemami: a to taka dodana pozycja zniknie kompletnie, a to doda się magicznie w dwóch różnych kalendarzach. Nie mówiąc już o tym, że zmiana przypisania danego kalendarza Google do konkretnej czynności jest praktycznie niemożliwa z pozycji iCala. Słowem – kompletnie nie można na iCalu już polegać. Najczęściej więc działam tak, że dodaję pozycję w webowym interfejsie kalendarza Google’a i czekam aż mi iCal łaskawie ją zsynchronizuje.

Ale to wciąż tylko część koszmaru. Od co najmniej pół roku moją pierwszą platformą mobilną jest Android. I tu też napotykam niespotykane problemy z synchronizacją kalendarzy. Oczywiście dodać pozycję kalendarza Google na Androidzie nie jest trudno. Gorzej z tym, że mimo iż taka pozycja istnieje potem w webowej wersji kalendarza Google’a, to iCal nie chce mi takich pozycji dodanych z Androida synchronizować.

Ale to wciąż tylko część koszmaru. Moją drugą platformą mobilną jest Windows Phone na Nokia Lumia 800. Tutaj zmuszenie systemu Microsoftu do synchronizacji z kalendarzami Google’a jest nie lada wyczynem. Nie tak dawno temu opisywałem karkołomny sposób na zmuszenie Windows Phone’a do synchronizacji wielu kalendarzy Google’a na urządzeniach z Windows Phone. Trzeba się natrudzić i synchronizacja działa, ale… zdarzają się frustrujące przestoje. Nie mówiąc już o tym, że odrzucone alerty do powiadomień z kalendarza na jednej platformie nie są synchronizowane na drugiej.

Ja doskonale rozumiem, że jest dziś wszechobecna tendencja do zamykania swoich usług chmurnych na jednego dostawcę. Apple zapewne całkiem nieźle synchronizuje kombinację: Mac, iPhone, iPod, iPad, przy założeniu, że wszędzie korzystamy z iCloud i tylko z iCloud. Microsoft zapewne świetnie obsługuje użytkowników swojego Exchange na pecetach i Windows Phone’ach i tylko tam, ale na miłość boską, czy rzeczywiście musi być tak, żeby tak podstawowe czynności usług chmurnych jak synchronizacja kalendarza są zarezerwowane dla jednej platformy? 

Niby mamy wszechobecny rozkwit usług technologicznej chmury. Pojawiają się coraz bardziej zaawansowane technologie oparte na chmurze – lekarz może mieć dostęp do wyników naszych badań na bieżąco w każdym momencie za pomocą aplikacji mobilnej synchronizowanej w chmurze, psia obroża będzie nam wysyłać powiadomienia na dowolnego smartfona o każdej zmianie położenia naszego czworonoga, a przeglądarka internetowa zapamięta jakie rozszerzenia instalowaliśmy na innym komputerze. Niestety tak podstawowa czynność jak cross-platformowa synchronizacja kalendarzy ciągle leży. 

I kwiczy.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA