REKLAMA

Po 10 latach z Androidem przesiadłem się na iPhone'a. Nie ma już dla mnie powrotu

Od zawsze byłem użytkownikiem smartfonów z Androidem. Po 10 latach z systemem sygnowanym zielonym ludzikiem postanowiłem na stałe przesiąść się na iPhone'a. Od tego momentu minęły cztery miesiące i mam wiele do powiedzenia na ten temat.

07.04.2024 09.28
Po 10 latach z Androidem i przesiadłem się na iPhone'a. Nie ma już dla mnie powrotu
REKLAMA

Jestem z pokolenia Z. Nie piszę tego, aby się chwalić lub żalić, tylko aby podkreślić swój młody wiek. Kolegom ze Spider's Web nie dorastam do pięt pod względem doświadczenia z technologią, ale też nie jestem z rocznika, który wychowywał się wyłącznie na smartfonach. Pamiętam bowiem klasyczne telefony z klawiaturami i dotykowe smartfony z autorskimi systemami operacyjnymi. Ok 2013 r. natomiast wszystko się zmieniło, gdy dostałem swój pierwszy smartfon z systemem Android.

REKLAMA

Krótka retrospekcja mojego doświadczenia z Androidem

Był to Huawei – modelu nie pamiętam, czego szczerze żałuję, ale pamiętam swoją ekscytację związaną z tym smartfonem. Możliwość pobierania aplikacji, szereg wszystkich łączności były ogromnym krokiem do przodu. Szczególnie w oczach zielonego w nowych technologiach 11-latka. W następnych latach miałem możliwość z korzystania ze smartfonów różnych firm – Samsunga, znowu Huawei, LG, Xiaomi, Oppo jako urządzenia prywatne – oczywiście jako dziecko brałem to, co zapewniali mi rodzice. Telefonów nie było bardzo dużo, bo z zasady korzystałem wiele lat z jednego urządzenia, choć tak naprawdę przez dłuższy okres mojego życia nie zwracałem większej uwagi na to, jaki mam telefon.

W 2020 r. się to zmieniło, gdy zacząłem hobbystycznie pisać o technologii i otrzymałem możliwość testowania najróżniejszych smartfonów. Bywały to najróżniejsze telefony z systemem Android. Jednocześnie nigdy nie miałem większego parcia na telefon określonej marki i wyznawałem filozofię, że wybór telefonu powinien przede wszystkim być dostosowany do potrzeb i poszukiwałem najbardziej rozsądnych wyborów oferujących najlepszy stosunek ceny do jakości. Pierwszym z moich smartfonów, który kupiłem "za swoje" był Xiaomi Note 10 Lite w 2020, chociaż jednocześnie testowałem różne nowinki.

Następnie w 2022 roku nadszedł czas na Nothing Phone (1), który był moim ostatnim prywatnym telefonem z Androidem. Początkiem 2024 zdecydowałem się na wymianę telefonu, który również miał być telefonem z systemem Google – brałem pod uwagę jeszcze niewydanego w Polsce OnePlusa 12, ale finalnie wybór padł… na iPhone'a 15 Plus. Tym sposobem po 10 lat praktycznie nieustannego korzystania z telefonów z Androidem przesiadłem się na system iOS.

Zmiana nie była tak bardzo bolesna, jak początkowo zakładałem

To nie tak, że kompletnie byłem zielony w tematyce iOS-a. Przez pewien czas miałem możliwość korzystania ze starszego iPhone’a 5c (notabene jednym z najgorszych, jak nie najgorszym modelem wydanym przez giganta z Cupertino), który działał na iOS 10 - już wtedy co nieco zapoznałem się z tym systemem. Gdyby tego było mało, producenci smartfonów z Androidem często lubią się inspirować rozwiązaniami stosowanych w systemie iPhone’a – m.in. Xiaomi ze swoim dawnym MIUI, a teraz HyperOS i doświadczenia są bardzo... podobne.

Dlatego zmiana nie była aż tak bolesna, jak myślałem, że będzie. Najbardziej obawiałem się obowiązku przerzucenia haseł, które są zapisane w menedżerze haseł Google’a, które automatycznie się uzupełniają dzięki domyślnej klawiaturze GBoard w większości smartfonów z Androidem (większości, bo np. Samsung ma własne rozwiązanie). Zdaje sobie sprawę, że przenoszenie haseł z menedżera na jeden i odwrotnie jest banalnie proste, ale szczerze powiedziawszy wolę mieć wszystko w jednym miejscu.

Pęk kluczy w iPhone rozwiązał ten problem, ponieważ pozwala na łatwą synchronizację z innych menedżerów. Poza tym przeniesienie się z jednego systemu na drugi była przysłowiową bułką z masłem. Wydaje mi się, że to przez fakt, że obecnie oba systemy są na podobnym poziomie – i jak przynajmniej kiedyś różnice bywały większe (m.in. przez interfejs Androida), to przez konsekwentne inspiracje rozwiązaniami Apple’a przejście jest naprawdę bezproblemowe. System iOS do najtrudniejszych w obsłudze nie należy – jest zdecydowanie bardziej intuicyjny niż Android dla przeciętnego, mniej wymagającego użytkownika. iPhone’y to telefony, w których wszystko po prostu działa – i jest to jeden z wielu powodów, dlaczego ludzie sięgają po tę markę.

Co mi się podoba w systemie iOS oraz iPhone’ach?

Zaczynając od pozytywów przejścia na iPhone’a (w dalszej części nie zabraknie też negatywów) przede wszystkim muszę pochwalić coś, co jest dla mnie niezwykle ważne w smartfonie – wygląd i spójność systemu operacyjnego. Uruchamiając iPhone’a, zawsze spotkamy to samo. System operacyjny powoli ewoluuje i z wersji na wersje producent trzyma się bezpiecznych i sprawdzonych nowości. System wygląda spójnie, nowocześnie i przede wszystkim wszystko jest na swoim miejscu.

Niezwykle przypada mi do gustu stylistyka iOS'a – centrum sterowania jest proste, czytelne bez dodatkowych podpisów co dana funkcja wykonuje, ikony na pasku zasobnika bez zbędnych wodotrysków oferują najpotrzebniejsze informacje. Domyślnym sposobem na nawigację po systemie jest belka, która również jest dobrze wkomponowana w aplikacje. Na Androidzie pasek do nawigacji gestami często pozostawia czarne pole, które niekoniecznie zgrywa się z kolorem aplikacji, co wygląda po prostu brzydko i cierpi na tym moja dusza estety (choć niektóre nakładki pozwalają na wyłączenie belki w gestach pełnoekranowych).

W iPhone’ach nie ma takiego problemu - jest minimalistycznie, czego jestem wielkim fanem. Sam raczej jestem osobą, która musi mieć porządek na swoich urządzeniach, więc dodatkowe guziki wywołujące dziesiątki funkcji, z których i tak nigdy nie skorzystam są mi kompletnie niepotrzebne.

Na Androidzie czarny pasek wokół belki do nawgiacji nie wygląda najlepiej (po lewej iOS, po prawej Android)

Tak samo jest z ustawieniami – wszystkie funkcje są w miejscach, w których powinny. W Androidzie czasem trzeba się naszukać, żeby coś włączyć i jeszcze dochodzi taki problem, że wielu producentów podchodzi do swoich nakładek inaczej. To, że w jednej nakładce np. funkcja Always on Display będzie w zakładce wyświetlacz, nie jest już takie oczywiste – bo niektórzy producenci wrzucają ten element m.in. w zakładkę "ekran blokady" lub "personalizacja".

Co również jest świetnym elementem systemu iOS to m.in. wskaźnik kondycji baterii bezpośrednio w ustawieniach baterii. Zakładka nam pokazuje liczbę cykli, maksymalną pojemność, a nawet datę produkcji i pierwsze użycie. W wielu smartfonach z Androidem tego brakuje, przez co trzeba sięgać po aplikacje trzecie. Tak trudno dorzucić tak podstawową funkcję, która daje informację, kiedy trzeba wymienić baterię w telefonie?

W iPhone’ach oraz systemie iOS również podoba mi się dynamiczna wyspa, która jest dostępna od "czternastek" z dopiskiem Pro oraz wszystkich "piętnastek". Nie dość, że dodaje to plus do wyglądu, to jeszcze wyświetla przydatne informacje. np. ile prowadzimy rozmowę na komunikatorze, mały graficzny wykres głośności mówienia podczas rozmowy, dzięki któremu możemy stwierdzić, czy mówimy za cicho. Co więcej, dynamiczna wyspa pozwala się rozszerzyć za pomocą przytrzymania, dzięki czemu korzystając z innej aplikacji – m.in. komunikatora ułatwia sterowanie muzyką, co w mojej opinii jest bardziej intuicyjne niż gest otwieranie zasobnika. Funkcja ta mocno ułatwia odbieranie połączeń oraz kończenie rozmów, bez dodatkowego przechodzenia na inne okna. Nie potrafiłbym z tego zrezygnować.

Oprócz tego istnymi "zmieniaczami gry" są opcje płynące z ekosystemu Apple’a, których nie znajdziemy na urządzeniach z Androidem (albo znajdziemy, tylko że w mocno okrojonej wersji). Przede wszystkim użytkownik iPhone’a otrzymuje do dyspozycji chmurę iCloud, która bardzo ułatwia życie – np. jeśli chodzi o składowanie zdjęć, gdzie mamy jedną aplikację do zdjęć. W Androidach często są dwie apki tego typu – domyślna od producenta oraz Zdjęcia Google.

Do tego mamy usługi typu iMessage wbudowany komunikator internetowy, który również obsługuje zwykłe SMS-y (a w niedalekiej przyszłości obsłuży RCS-y). Komunikator ten jest świetny – niezawodny, prosty w obsłudze, oferuje masę funkcji typu efekty wysyłanych wiadomości aktywowane różnymi kodami, naklejki, które można łatwo "wycinać" z aplikacji zdjęcia. Gdy utraciłem konto Facebooka na kilka dni ze względów bezpieczeństwa, ten komunikator zastępował mi Messengera od Facebooka. Kolejną opcją jest FaceTime, czyli genialna usługą do rozmów wideo – jakość obrazu jest niesamowita. Gdy korzystam z MacBooka, jednym kliknięciem mogę przełączyć się z jednego urządzenia na drugie. Na Androidzie nie ma mowy o alternatywie dla iMessage i FaceTime.

Ekosystem Apple’a też jest świetny – sam korzystam z iPhone’a, AirPodsów i MacBooka. Ze smartfonem na Androidzie i komputerem na Windowsie nie uzyskamy takiego efektu.

Więcej o iPhone'ach i sprzęcie Apple przeczytasz na Spider's Web:

Co mi się nie podoba w iOS oraz iPhone’ach

Były pozytywy, to teraz czas na negatywy. Największym problemem jest przede wszystkim restrykcyjna polityka Apple stosowana właściwie na każdym kroku. Zamknięty, hermetyczny system ma swoje plusy – m.in. świetne aplikacje jak FaceTime, ale też przynosi ogromne ograniczenia na użytkownika. W wielu przypadkach trzeba korzystać z rozwiązań Apple, ponieważ nie ma alternatyw, a jeśli są, to okazują się gorsze.

Przede wszystkim (jeszcze) nie możemy korzystać z różnych portfeli, tylko musimy korzystać z Apple Paya, jednocześnie na Androidzie mamy zupełną swobodę – chcemy płacić Google Pay, płacimy, jeśli natomiast wolimy BLIKa zbliżeniowego, to stawiamy na rozwiązanie z kraju nad Wisłą. To zostanie w niedalekiej przyszłości zmienione, ale nie ze względu na dobroduszność Apple’a, a wymogi UE. Podobnie jest z brakiem obsługi alternatywnych metod płatności.

Gigant technologiczny z Cupertino nie pozwala również na instalację aplikacji do grania w chmurze typu Google xCloud lub NVIDIA GeForce Now - trzeba posiłkować się przeglądarką mobilną. Na Androidzie w sklepie Play bez problemu można pobrać tego typu aplikacje.

Android konta iOS
Mamy 2024 rok, a iOS nie umożliwia dowolne ustawianie ikonek na ekranie głównym

Wcześniej zachwalałem prostotę iOS’a, natomiast w wielu przypadkach jest ona problemem.iOS Przykładowo, że mamy 2024 rok, a system Apple nie umożliwia na dowolne ustawianie ikonek na ekranie głównym. To ma się zmienić w iOS 18, ale z perspektywy użytkownika Androida wydawało mi się to po prostu śmieszne i smutne zarazem. Podobnie jest z brakiem możliwości większej personalizacji. Osobiście uważam, że niektórzy producenci z Androidem aż przesadzają z mnogościami funkcji dostosowania, ale w iOS jest ona praktycznie zerowa. Brakuje mi chociaż najprostszej możliwości zmiany kolorów interfejsu – m.in. w centrum sterowania.

Brak możliwości szybkiego przejścia do ustawień aplikacji po przytrzymaniu ikony też z perspektywy długoletniego użytkownika Androida wydaje mi się nieintuicyjne. Zamiast tego trzeba przechodzić do ustawień systemowych i szukać określonej aplikacji. Wcześniej wspomniałem o niewpasowanej belce gestów nawigacyjnych w Androidzie, ale w mojej opinii ten aspekt jest rozwiązany znacznie lepiej w systemie z zielonym ludzikiem. W iOS gest powrotu odbywa się po przesunięciu od lewej krawędzi ekranu, w Androidzie możemy zrobić to po obu stronach. Dodatkowo w Androidzie jest możliwość zminimalizowania apki za pomocą tego gestu - w iOS już nie.

Apple również podchodzi do swoich urządzeń w sposób, który dla użytkownika z Androidem jest nie do pomyślenia. Jak obecność dwóch modułów aparatów – głównego i szerokiego w podstawowych modelach jest jak najbardziej akceptowalne, tak implementowanie ekranu o częstotliwości 60 Hz w smartfonie, który startował z kwoty 5300 zł to kompletna kpina. W świecie Androida jest potężna konkurencja i producenci każdego roku przeganiają się lepszymi specyfikacjami technicznymi, dzięki czemu w smartfonach poniżej 1000 zł znajdziemy ekrany OLED o odświeżaniu 120 Hz.

iPhone'y 15 Pro i Pro Max obsługują technologię ProMotion 120 Hz

Gigant technologiczny z Cupertino najwyraźniej uważa, że wyższa częstotliwość odświeżania jest dla "Pro" użytkowników. Fakt faktem dość szybko przyzwyczaiłem się do 60-hercowego odświeżania, kiedy to przeszedłem z Nothing Phone (1) na iPhone’a 15 Plus. Osobiście z jednej strony wolałbym, aby wyższa częstotliwość odświeżania była obecna, a z drugiej strony przyzwyczaiłem się do 60 Hz w smartfonie. Być może dlatego, że zdecydowanie więcej rzeczy wolę wykonywać na komputerze lub na laptopie, gdzie mam do dyspozycji wysokie odświeżanie (144 Hz w monitorze na desktopie z Windowsem i 120 Hz na MacBooku Pro).

Mimo wszystko sprzedawanie telefonów z dobrymi, ładnymi ekranami OLED o wysokiej jasności i częstotliwości 60 Hz jest bardziej wybaczalne niż sprzedawanie iPhone’a SE 3. generacji wyglądającego jak relikt przeszłości za ponad 2000 zł.

Na koniec jeszcze muszę wypowiedzieć się o FaceID, które jest dobre, ale zdecydowanie wolę czytniki linii papilarnych zaszyte w ekran, które od lat stosują producenci smartfonów na Androidzie. To jednak kwestia gustu.

REKLAMA

Na stałe przechodzę na iPhone’a i iOS, ale też nie rezygnuje z Androida

Trzeba podsumować ten długi wywód. Zakochałem się w iPhone’ach i systemie iOS, mimo że wiele rzeczy nie jest idealnych i nie do końca przypadło mi do gustu. Jednocześnie nie jestem w stanie zrezygnować z systemu Android, który mimo swoich minusów wciąż jest genialnym systemem. Dzięki niemu kupujący ma ogromny wybór smartfonów – tańszych, średniopółkowych i sztandarowych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA