Tak możesz zabezpieczyć swój dom. Dobra wiadomość - będzie i łatwo, i tanio

Lokowanie produktu: TP-LINK

Rozbudowany system monitoringu, z kamerami wewnętrznymi, zewnętrznymi i jeszcze najlepiej wideodomofonem, przeważnie kojarzy się ze sporymi kosztami i skomplikowaną instalacją. Są jednak przypadki, gdzie można to zrobić i tanio, i łatwo, i na końcu dostać efekt z kategorii "to po prostu działa". I tak jest w tym przypadku.

27.12.2023 15.21
Tak możesz zabezpieczyć swój dom. Dobra wiadomość - będzie i łatwo, i tanio

O jaki przypadek - albo dokładniej: o jaki system - chodzi? O oferowane przez TP-Link system Tapo, który kilka tygodni temu trafił do mnie na testy. Zanim jednak przejdziemy do pełnej recenzji tego konkretnego zestawu, mała uwaga: z kamer wewnętrznych i smart gniazdek Tapo oraz aplikacji na iOS korzystam, zupełnie prywatnie, od mniej więcej dwóch lat. Ani razu mnie nie zawiodły, ani razu nie miałem z nimi najmniejszego problemu, a rozbudowywanie zestawu do monitoringu jest nie tylko łatwe, ale i wręcz śmiesznie tanie - przykładowo, obrotowa kamera FHD, która w większości sytuacji spokojnie wystarczy do nadzoru, kosztuje trochę ponad 100 zł.

Zupełnie więc nie dziwi mnie większość internetowych opinii na temat sprzętów wchodzących w skład tego naprawdę rozbudowanego systemu - że albo "po prostu działają" albo "robi co trzeba, brak uwag". Bo właśnie tak to wygląda.

Co warto wiedzieć o systemie Tapo na start?

Przede wszystkim to, że przez lata ekosystem Tapo rozrósł się do gigantycznych rozmiarów. Znajdziemy tu m.in. kamery wewnętrzne i zewnętrzne w niemal każdej postaci, smart wtyczki, smart żarówki, czujniki, odkurzacze, przełączniki ścienne, taśmy LED, wideodomofony. Wszystko w takich cenach, że nasz portfel może odetchnąć z ulgą.

Co może być też bardzo istotne na starcie - na początek nie potrzebujemy żadnego huba ani bramki w żadnej formie (wykorzystywane jest po prosti WiFi), więc nie trzeba się liczyć z bonusowym wydatkiem. Z drugiej strony - hub dla tego systemu (H100) kosztuje mniej niż 100 zł, pozwala naprawdę elegancko spiąć wszystkie sprzęty w jeden smart domowy system, a przy okazji pełni też rolę syreny systemu alarmowego.

Dodatkowo Tapo jest w stanie współpracować m.in. z Alexą od Amazonu. Asystentem Google, Samsung SmartThings, skrótami Siri oraz IFTTT. Więc jeśli korzystamy już z któregoś z tych rozwiązań, integracja Tapo powinna być bezproblemowa.

Tym razem dotarł jednak do mnie zestaw składający się z jednej kamery wewnętrznej, jednej kamery zewnętrznej i wideodomofonu z dzwonkiem, więc zajmijmy się nimi - na wrażenia z kompletnego smart domu w wykonaniu Tapo będzie jeszcze czas.

Na początek sięgnąłem po kamerę Tapo C220

Wygląda właściwie identycznie jak doskonale mi znany model C200 (tyle że tutaj mamy nagrywanie 2K) - tj. obrotowa "sfera" na solidnej podstawce, z pojedynczym złączem do zasilania, a także slotem na kartę microSD dostępnym po siłowym przekręceniu modułu z kamerą.

Konfiguracja? Banalna. Podłączamy kamerę do zasilania, uruchamiamy aplikację Tapo, wybieramy z listy nowych sprzętów model C220 i łączymy się z WiFi kamery:

Potem pozostaje już tylko podłączyć się do naszej docelowej sieci WiFi i... to właściwie tyle, kamera jest już dodana do naszego konta i aplikacji.

Można jeszcze oczywiście wybrać m.in. pomieszczenie, w którym ustawiliśmy kamerę, żeby zachować potem porządek, a także zająć się bardziej szczegółowymi ustawieniami, ale co do zasady, jeśli ktoś ma tylko 5 minut na konfigurację i potem musi wyjść z domu, to spokojnie zdąży przeprowadzić cały ten proces i uzyskać podgląd swojego salonu, kuchni czy innego garażu:

Dopiero po powrocie, już na spokojnie, może się zabrać za dalszą konfigurację dodatkowych ustawień kamery, wliczając w to przede wszystkim to, gdzie będą zapisywane zarejestrowane materiały. Opcji mamy kilka, zaczynając przez lokalne zapisywanie na karcie microSD, przez chmurę w ramach Tapo Care (15 zł za miesiąc albo 148 zł za rok dla jednego urządzenia w planie Basic), aż po trochę zakopaną w ustawieniach, ale jednak jak najbardziej dostępną opcję wykorzystania protokołu RTSP np. do zapisywania materiałów na domowym NAS. Może więc i sprzęt nie kosztuje wiele (C220 - ok. 180 zł), ale nie tylko nie ogranicza nas do konieczności korzystania z płatnej chmury, ale i pozwala skorzystać z trochę bardziej zaawansowanych rozwiązań.

Co warte wzmianki - wszystkie opcje, poza opcjonalnym przechowywaniem w chmurze, nie wymagają żadnej dopłaty. Jeśli nie chcemy wydawać nic po zakupie kamery, a jednocześnie cieszyć się wszystkimi możliwościami, w tym całkiem sprawnie działającym wykrywaniem i powiadomieniami - możemy to zrobić. Wkładamy do środka kartę SD albo podpinamy się pod NAS - i już.

Reszta opcji konfiguracyjnych jest dość standardowa - możemy ręcznie zmieniać kierunek, w którym zwrócony jest obiektyw kamery, skorzystać z wbudowanego mikrofonu, zrobić zdjęcie albo ręcznie zarejestrować wideo albo skorzystać z dwukierunkowej komunikacji głosowej. Można też oczywiście aktywować tryb prywatności, w ramach którego nic nie będzie wykrywane ani rejestrowane (choć obiektyw kamery nadal jest odsłonięty) i przypisać np. do trybu "Dom". W rezultacie, jeśli jesteśmy w domu, nie będzie po tym ani śladu na kamerze - rejestracja może zacząć się dopiero po jego opuszczeniu.

Na drugi ogień poszła kamera zewnętrzna, czyli Tapo C520WS

Czyli kamera zewnętrzna, również oferująca rozdzielczość 2K, również z obrotową głowicą, ale przygotowana do tego, żeby przetrwać warunki, jakie panują w Polsce przez większą część roku. Oferuje więc klasę odporności IP66 i możemy ją solidnie zamontować do ściany albo innego słupa - sprawdziłem to i kamera ani nie odpadła podczas wiejących obecnie niemal huraganowych wiatrów, ani nie przegrała z lejącymi od tygodnia deszczami czy śniegiem.

Na tym jednak możliwości się nie kończą - Tapo C520WS pozwala m.in. na dwukierunkową komunikację, więc bez większego problemu powiecie kurierowi, że paczkę może zostawić za domem (sprawdzone, działa z pewnym opóźnieniem, ale akceptowalnym dla takich potrzeb), a także oferuje opcję tzw. fizycznego trybu prywatności, więc jeśli jesteśmy w domu albo na ogrodzie, to możemy ustawić kamerę tak, że mamy 100 proc. pewności, że nic się nie nagra - bo obiektyw będzie fizycznie schowany do wnętrza kamery. Bonus - kamera może służyć za syrenę alarmową w przypadku wykryciu ruchu, a także nie tylko wyć, ale także migać wbudowanym oświetleniem LED-owym. Na część niechcianych gości z pewnością to wystarczy.

Konfiguracja przebiega mniej więcej tak samo banalnie jak w przypadku C220, przy czym znajdziemy tu jeszcze jedną znaczącą różnicę. O ile C520WS oferuje teoretycznie do 150 m zasięgu WiFi (u mnie udało się ok. 30 m, potem skończył mi się ogródek), o tyle mamy tutaj dla tego WiFi alternatywę w postaci podłączenia przewodowego z wykorzystaniem kabla ethernetowego. Dodatkowo przyłącze zasilające zabezpieczone jest przed wodą, aczkolwiek sam zasilacz zdecydowanie odporny na wodę już nie jest. Na plus - sam przewód zasilający ma ok. 3 m, a do tego dochodzi jeszcze 50 cm przewodu podłączeniowego, więc jest spora szansa na ukrycie zasilacza pod dachem.

Przechodzimy więc przez banalny proces i już - kamera podłączona:

Przy okazji, gdyby ktoś pytał, to tak - można na stałe obrócić obraz o 180 stopni, gdyby ktoś chciał zamontować kamerę "do góry nogami".

Poświęciliśmy więc w sumie jakieś 10-15 minut, a mamy już podgląd na salon i to, co dzieje się przed i za domem:

Gwiazdą całego zestawu było jednak coś innego.

A dokładniej Tapo D230S1, czyli kosztujący około 500 zł pakiet składający się z wideodomofonu i domowej bramki/dzwonka.

Dobra wiadomość - mimo że "montaż wideodomofonu", i to jeszcze składającego się z dwóch elementów, nie brzmi jakoś specjalnie łatwo, to w rzeczywistości nie zajmie więcej niż kilka albo kilkanaście minut.

Sam dzwonek wymaga bowiem jedynie podłączenia do zasilania, opcjonalnego włożenia karty microSD i podłączenia przewodowego internetu. Sam wideodomofon wymaga natomiast włożenia do środka akumulatora - i wcześniejszego jego naładowania - oraz zamontowania w wybranym miejscu. Montaż może się przy tym odbyć na kilka sposobów - na śruby albo dołączoną do zestawu bardzo wytrzymałą taśmę dwustronną. Wybrałem opcję łatwiejszą, ale pewnie gdybym bał się, że ktoś może jednak domofon zerwać, zdecydowałbym się na sięgnięcie po wiertarkę. Co ważne - i taśma, i sam domofon, wytrzymały życie w raczej umiarkowanie osłoniętym od deszczu miejscu (bardzo skromny daszek).

Miłym dodatkiem, którego nie doceniłbym, gdybym nie miał wcześniej innych testowych dzwonków, jest wyraźnie oznaczony i podpisany (w komplecie mamy jeszcze naklejki w innych językach) przycisk, który służy do aktywacji dzwonka. Można się śmiać z takiego drobiazgu, ale tylko do momentu, kiedy kurierzy - mimo obecności wideodomofonu - i tak tylko pukają (czego nie słyszę) albo naciskają przycisk na innej klawiaturze na moich drzwiach, która z kolei... służy do blokowania zamka w drzwiach.

Dodatkowy plus daję za sposób, w jaki otwiera się sam wideodomofon, żeby np. wymienić akumulator (ładowany, niestety, przez microUSB). Wykorzystywane jest to tego "narzędzie" o raczej nietypowym kształcie, więc ryzyko kradzieży wideodomofonu zdecydowanie maleje.

Po oględzinach wideodomofonu przystępujemy do montażu i konfiguracji. Po raz kolejny - jest banalna i udaje się ją przeprowadzić za pierwszym razem bez trudu, przy czym teraz kroków jest minimalnie więcej, bo dzwonek trzeba najpierw podłączyć do sieci przewodowej, a dopiero później można go skonfigurować w ramach sieci WiFi.

Potem dodanie wideodomofonu do aplikacji to kwestia kilkudziesięciu sekund. I od razu możemy się nacieszyć tym, że obraz ma proporcje 4:3, więc jest trochę mniej panoramiczny, a bardziej "wysoki", więc lepiej sprawdzi się np. do wykrywania przesyłek dostarczonych pod próg (o których jak najbardziej może automatycznie informować).

Gdybym tego nie opisywał i nie fotografował, to całość zajęłaby pewnie 15 minut.

A efektem jest kamera w salonie, kamera w ogrodzie i wideodomofon na drzwiach wejściowych - czyli na dobrą sprawę monitorowane są wszystkie pomieszczenia (i nie tylko pomieszczenia), na których mogłoby mi zależeć.

Jak na kilkanaście minut roboty i kompletne nie-czytanie instrukcji - doskonały wynik.

A jak na co dzień działa monitorowanie Tapo?

Odpowiem może trochę pokrętnie. Jeżeli chodzi o monitorowanie domu, to zależy mi na czterech rzeczach:

  • żeby było niedrogo;
  • żeby konfiguracja działała za pierwszym razem, bo można osiwieć od wielokrotnego konfigurowania tego samego sprzętu, bo "nieznany błąd"
  • żeby dało się to wszystko przepuścić na domowego NAS-a;
  • żeby to po prostu działało i żebym nigdy więcej nie musiał o tym myśleć.

Trzy pierwsze punkty Tapo odhacza bez większego problemu. W sumie tylko zaskoczyła mnie trochę wymagająca połączenia przewodowego przy konfiguracji bramka, co zaowocowało dodatkowym bieganiem po schodach. Poza tym - nic. Wyjmuję z pudełka, odpalam aplikację, przeklikuję się przez kolejne ekrany i mam, czego chciałem.

Nie bez powodu nie wrzuciłem na tę listę takich rzeczy jak kosmiczna rozdzielczość czy porażające wykorzytanie AI. Owszem, wszystkie testowane sprzęty Tapo oferują rozdzielczość 2K, co można uznać za bardzo miły dodatek, bo jakość wideo jest naprawdę dobra, ale pewnie i przy 1080p dałoby się żyć (zresztą wszystkie moje prywatne kamery domowe są właśnie "tylko 1080p" i jakoś mi wystarczają. Tak samo wszelkie marketingowe zapewnienia o AI niespecjalnie mnie interesują - system ma jak najlepiej wykrywać ruch, informować mnie o nim i nagrywać, a cała reszta to już nawyżej miły dodatek. Niespecjalnie też przejmuję się tym, czy powiadomienie dociera na telefon po jednej sekundzie, czy może po pięciu. Ok, w przypadku testowanego zestawu opóźnienie z powiadomieniami praktycznie nie występuje, ale i tak nie jest dla mnie kluczowe.

Kluczowe jest to, żeby to po prostu działało, żeby po konfiguracji można było o tym w ogóle nie myśleć i nie kombinowac, dlaczego urządzenie X jest znowu nieosiągalne, albo jest osiągalne, jeśli jesteśmy w tej samej sieci WiFi, ale przy LTE/5G poza domem to już różnie.

W przypadku Tapo tego zastanawiania się nie ma - i mogę to spokojnie napisać nie tylko na podstawie kilkutygodniowych testów tego zestawu, ale i wielomiesięcznego codziennego użytkowania. I tak to zresztą powinno wyglądać - niezbyt drogo, ale za to skutecznie i łatwo w obsłudze.

Lokowanie produktu: TP-LINK
Najnowsze
Zobacz komentarze