REKLAMA
01.02.2010 14.30
Reżyseria
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli komuś wydaje się, że Apple popełniło strategiczne błędy w zamieszaniu z Flashem na iPadzie, to z pewnością sam jest w błędzie. To klasyczna rozgrywka PR Apple’a mając na celu osłabienie niewygodnego partnera i promocja własnego formatu.

Abstrahując od tego, czy keynote Steve’a Jobsa było jednym z jego lepszych wystąpień w historii, czy nie (bardziej skłaniałbym się ku temu drugiemu), jednego chyba możemy być pewni – nawigacja na stronę New York Times na testowanym przez szefa Apple’a iPadzie, która aż raziła pustym polem z niebieskim kwadracikiem ze znakiem zapytania nie była wcale przypadkowa. Wystąpienia Steve’a Jobsa na keynote, szczególnie takie, które przynoszą kompletnie nowe produkty są dopracowywane w każdym możliwym detalu – od natężenia światła na scenie po kolor wyściółki fotela, na którym spocznie Jobs prezentując możliwości iPada; od każdego zdania wypowiedzianego przez zaproszonych na keynote gości z firm zewnętrznych, po każde dotknięcie iPada przez kogokolwiek.

Puste pole bo Flashu na stronach New York Times podczas prezentacji iPada przez Jobsa musiało stać się polem do spekulacji. I się stało, bo nie było po keynote poważnego źródła medialnego, które by nie wspominało o braku obsługi technologii Flash przez iPada, przypominając jednocześnie podobną historię iPhone’a. Co więcej, dyskusja nad problemem przebiegła według scenariusza zapewne przygotowanego przez siły PR Apple’a, bo sprawa braku Flasha w iPadzie nie jest jednoznacznie przedstawiania jako jego ułomność. Do głosu dochodzą bowiem komentarze nad wydajnością samej technologii Flash rozwijanej przez Adobe?

Można również domniemywać, że zniknięcie Flasha z oficjalnych wersji demonstracyjnych iPada dopiero po tym, jak zwrócono uwagę na niespójność z tym, co zostało zaprezentowane podczas keynote, także nie było przypadkowe. Zauważmy bowiem dziwny zbieg okoliczności – Flash znika z promocyjnych materiałów wideo iPada dokładnie w momencie, kiedy blogosferę obiega „wyciek” ze słów Steve’a Jobsa ze spotkania z pracownikami Apple’a, w którym ostro krytykuje on firmę Adobe nazywając jej pracowników „leniuchami” i oskarżając o większość problemów z komputerami Mac?

Głównymi argumentami Apple’a przeciwko Flashowi są: zbyt wolne działanie, narażenie na wirusy i malware oraz drenaż baterii urządzeń, które technologię obsługują. Adobe odpowiada oskarżeniem, że prawdziwą motywacją niechęci Apple’a do Flasha jest chęć pełnego kontrolowania treści, którą użytkownicy konsumują online za pośrednictwem gadżetów z jabłkiem w logotypie.

W tle pozostaje sprawa rozwoju nowego formatu prezentacji wideo w sieci – HTML5, którego oficjalnie dopinguje Apple, dorzucając własne patenty z nim związane. Przewaga (w rozumieniu Apple’a oczywiście) HTML5 nad Flashem zamyka się w tym, że nie trzeba pobierać specjalnego oprogramowania na dysk, który wchodzi w interakcję z systemem operacyjnym komputera, bowiem HTML5 działa bezpośrednio w przeglądarce internetowej. Nie trzeba chyba mówić komu jeszcze takie rozwiązanie bardziej będzie się podobać niż Flash?

I tak oto ze sprawy, która na pierwszy rzut oka wygląda na jedną z najpoważniejszych wad iPada (i iPhone’a/iPoda touch), Apple doprowadziło do mainstreamowej dyskusji na temat przyszłości technologii Flash. Takie rzeczy, to tylko w Apple.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA