REKLAMA

Nie zadzieraj z Google bo cię wytnie

18.07.2011 13.10
Nie zadzieraj z Google bo cię wytnie
REKLAMA
REKLAMA

Rzecz dzieje się w Belgii, małym ale krzykliwym kraju od dawna rozdartym wewnętrznie odnośnie tego, czy dalej chce być jednym małym krajem, czy może jednak dwoma jeszcze mniejszymi krajami, gdzie w 2006 r. konsorcjum gazet oskarżyło Google’a o bezprawne linkowanie do ich tekstów w Google News żądając za to zapłaty i/lub oficjalnej ich zgody na to. Tak – dobrze czytacie – oskarżyli Google’a o to, że linkował do ich stron zamieszczając zajawki. Google sprawę przegrał i wyciął rzeczone gazety belgijskie nie tylko z Google News, ale również z wyników wyszukiwania. I zaczął się lament.*

Drukowana prasa tonie – o tym nie trzeba nikogo przekonywać, bo to widać gołym okiem: sprzedaż spada z kwartału na kwartał, z miesiąca na miesiąc, a rozpaczliwe próby zamknięcia treści prasowych w internecie za tzw. paywallem są na razie domeną szalenie bogatych ludzi (vide Rupert Murdoch i polski Rupert Murdoch). Ale przy okazji strzela sobie straszne samobóje tam, gdzie powinna szukać pomysłów na rewitalizację swojego biznesu, czyli w sieci. No bo jak inaczej nazwać skarżenie Google’a o to, że linkuje do źródeł prasowych.

Google News to nie jest wielki hit. Nigdy nie był, także i w Polsce. Ale żyje sobie ten produkcik w sieci, a Google przypomina o nim raz na jakiś czas aktualizacją wyglądu czy lekkim usprawnieniem. Ale bycie linkowanym w Google News ma swoje zalety – przede wszystkim dane źródło staje się ‚ważne’, a jego treści traktowane odpowiednie by je promować szerszej publiczności. Na dodatek jakiś tam ruch przekierowuje – nie gigantyczny, ale tu znowu: lepiej go chyba mieć niż nie mieć.

Belgijskie gazety jednak wiedziały swoje i zaskarżyły Google’a. Wygrały zarówno w pierwszej instancji, jak i w drugiej. Google przystąpił do realizacji postanowień sądu w sposób, jaki go zrozumiał – usunął belgijskie dzienniki z Google News, a przy okazji z wyników wyszukiwania swojej wyszukiwarki. Według słów jednego z rzeczników Google’a, Wiliama Echiksona, firma nie miała innego wyboru…, bo narażała się na 25 tys. euro kary za każdy dzień potencjalnego złamania postanowienia belgijskiego sądu. Oczywiście Google ‚bardzo żałuje i jest otwarty na współpracę z konsorcjum belgijskich gazet w przyszłości’…

Gazety zapłakały rzewnie – jak to, przecież chcemy żeby nasze treści pojawiały się w wyszukiwarce – wydają się krzyczeć. W emocjonalnym artykule w „La Libre” tłumaczą: konieczne jest rozróżnienie pomiędzy usługami wyszukiwania Google’a a usługą Google News. Redakcja nie ma nic przeciwko temu by ich treści pojawiały się w silniku wyszukiwania Google’a. Przeciwstawia się tylko temu, by ich treści informacyjne pojawiały się w Google News.

Wszystko rozchodzi się o interpretację postanowień sądu w Belgii. Kluczowy wyciąg z tego postanowienia znalazłem na HuffingtonPost – „sąd nakazuje Google’owi usunięcie z należących do niego stron Google.be oraz Google.com, w szczególności linków widocznych w Google Web oraz usłudze Google News, wszystkich artykułów, zdjęć oraz grafik gazet publikowanych we francuskim i niemieckim języku należących do belgijskich wydawców… pod groźbą kary w wysokości 25 tys. euro za każdy dzień”. Można go interpretować różnie – Google zapewne z premedytacją zrozumiał, że ma treści belgijskich gazet wyłączyć w całości. I wyłączył.

Ta sprawa dobitnie pokazuje jak bardzo wydawnictwa prasowe nie rozumieją współczesnego internetu opartego na filozofii klików, dzielenia się linkami, polecenia, lubienia, dawania plusa danemu linkowi, dyskutowania z czytelnikami w sieci, itd. Reakcji Google’a trudno się dziwić – w końcu albo jedno albo drugie. Jak mówi popularne porzekadło: nie można jednocześnie zjeść ciastko i mieć ciastko. Do sytuacji belgijskich gazet pasuje idealnie.

* obraz przy tytule pochodzi z głośnej reklamy prasowej agencji Artegence z 2008 r., opublikowanej w „Press” oraz „Marketing & More”.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA