REKLAMA

SEC w Apple. Czy wyjaśni wątpliwości?

26.01.2009 10.04
SEC w Apple. Czy wyjaśni wątpliwości?
REKLAMA
REKLAMA

Kilka dni temu pojawiła się elektryzująca informacja, że Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (Security and Exchange Commission) zdecydowała się wszcząć oficjalne śledztwo w sprawie oświadczeń Apple na temat stanu zdrowia swojego prezesa, Steve’a Jobsa. SEC postanowiła się przyjrzeć sprawie po licznych głosach zaniepokojonych akcjonariuszy Apple.

Amerykańskie firmy publiczne (takie, które są notowane na giełdzie) zobligowane są prawnie do informowania publicznie o wszystkich sprawach mający „wymiar materialny”, czyli taki, który może stanowić podstawę do decyzji udziałowców na temat kupna bądź sprzedaży akcji firmy. W przypadku firm, których sukces nie zależy bezpośrednio od stanu zdrowia jednostki, zakres informacji publicznie ogłaszanych przez władze spółek wydaje się być łatwy do zdefiniowania. Jednak w przypadku spółek publicznych, w których jednostki mają wymiar ikoniczny, rozgraniczenie prywatności od wartości niematerialnej nie jest proste.

Wydaje się, że podstawą regulacji prawnych w tym zakresie jest zapis, że prawo inwestorów do wiedzy jest silniejsze niż prywatne prawa zarządców spółek. Jednakże zakres tego, co powinno być publicznie ogłaszane – szczególnie w przypadkach, kiedy stan zdrowia danego menedżera jest ciągle diagnozowany – pozostaje otwarty do interpretacji.

Nowoczesna i zaawansowana diagnostyka medyczna jest w dzisiejszych czasach zarówno wiedzą jak i sztuką. Co więc zrobić ma prezes Apple, aby działać zgodnie z prawem, kiedy bardzo prawdopodobne jest pojawienie się wątpliwości przy danej diagnozie? Jak szczegółowo musi on informować swoich akcjonariuszy o kolejnych etapach diagnostyki?

Wchodząc do Apple SEC niejako sankcjonuje problem polityki informacyjnej Apple na temat stanu zdrowia swojego prezesa. Nie ma bowiem wątpliwości, że decyzja regulatora rynku giełdowego w Stanach Zjednoczonych związana jest z ostatnimi oświadczeniami Steve’a Jobsa. 5 stycznia poinformował on o „braku równowagi hormonalnej”, na który znaleziono już odpowiedni dla niego sposób leczenia. 14 stycznia Jobs opublikował drugi list, w którym poinformował, że „problemy ze zdrowiem są bardziej złożone niż dotychczas się to wydawało” i że udaje się na półroczny urlop zdrowotny. Natura tych problemów nie została jednak wyjaśniona zarówno w pierwszym, jak i drugim liście.

Śledztwo Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd ma szansę finalnie wyjaśnić wątpliwości prawne wokół tego, jak należy informować o stanie zdrowia charyzmatycznych prezesów firm, którzy stanowią wymierną wartość niematerialną dla swoich spółek. Przyda się to również samej firmie Apple, ponieważ w obliczu tych niejasności jej wycena giełdowa narażona jest na szkody związane z kolejnymi fałszywymi doniesieniami o krytycznym stanie zdrowia Jobsa. Wpadkę Bloomberga, który swego czasu omylnie opublikował nekrolog Steve’a Jobsa można łagodnie nazwać chwilowym brakiem profesjonalizmu. Tyle, że do akcji wkroczyli ostatnio bezwzględni hackerzy – zapewne opłacani przez spekulantów giełdowych – którzy najpierw zainfekowali serwis MacRumors podczas relacji z keynote Phila Schillera na tegorocznym MacWorld obraźliwymi hasłami na temat Jobsa, a ostatnio opublikowali fałszywy artykuł o umierającym prezesie Apple w opiniotwórczym serwisie internetowym Wired.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA