REKLAMA

Empik GoBook 2.0. Jego poprzednik był beznadziejny, sprawdzam jak jest teraz

Czytnikowi Empik GoBook 2.0 zawiesiłem dwie poprzeczki: niską i wysoką. Niską, bo poprzednia generacja była tak dużym rozczarowaniem, że w sumie niewiele trzeba, aby ją przeskoczyć. Druga była wysoka, bo nawet mając w pamięci tamtą wpadkę wciąż pod względem aspiracji mamy prawo mówić o Empiku jako „polskim Amazonie”, a o ich urządzeniu jako „polskim Kindle”. Na szczęście firma wzięła spory rozbieg, który wystarczył na więcej niż jedną przeszkodę.

31.12.2023 06.08
empik gobook 2.0
REKLAMA

Moje odbicie się od pierwszej wersji Empik GoBook było naprawdę bolesne. Był to mój powrót do czytników po długiej przerwie. Wcześniej miałem Kindle’a, ale postanowiłem postawić wyłącznie na papier. Rozbrat trwał jakiś czas, aż w końcu został przerwany spontaniczną myślą: dobra, e-booki nie były takie złe, nie każdą książkę muszę mieć na półce, cytowanie fragmentów zawsze się przydaje, a kobyły po 900 stron wygodniej czytać w pociągu na e-papierze. Wybór padł na urządzenie Empiku z niezwykle prostego powodu: mogłem go kupić najszybciej (cierpliwość nie jest moją mocną stroną), a poza tym liczyłem na wygodną integrację z empikowymi abonamentami.

REKLAMA

Empik GoBook 1.0 rozczarował mnie pod każdym względem

Działał wolno. Wczytywał się długo. Zaznaczanie interesujących zdań było męczarnią, bo system nie był w stanie rozpoznać, gdzie chcieliśmy zakończyć cytowanie i albo kasował wszystko, albo stawiał kropkę w niewłaściwym momencie. Współpraca z Empik Go? Interesujące nas książki i tak trzeba było wybrać w aplikacji na telefonie i dopiero później można je było pobrać na czytniku. Wyobraźcie sobie wszystko, co potrzebne jest, aby urządzenie do e-booków było wygodne i komfortowe, a następnie znajdźcie przeciwieństwo: wyjdzie wam Empik GoBook 1.0.

Właśnie dlatego z nieskrywaną ciekawością podchodziłem do Empik GoBook 2.0. Czy znowu może być tak źle? Czy może będziemy mieli przepiękną historię o odkupieniu, naprawieniu krzywd, a brzydkie kaczątko stanie się prawdziwą gwiazdą i pogromcą innego kolosa? Aż tak szczęśliwego zakończenia jeszcze nie będzie, ale już teraz mogę wam zdradzić, że Empik GoBook 2.0 to solidny czytnik mogący być alternatywą dla najpopularniejszych modeli. Pod pewnymi warunkami, ale to już sukces tej serii.

Trzeba od razu zaznaczyć, że tak jak Empik GoBook nie był zupełnie nowym czytnikiem – tylko PocketBookiem Touch Lux 5 w nowej barwie – tak nie jest nim również GoBook 2.0. Tak naprawdę to PocketBook Verse w innej wersji kolorystycznej. Czy to tylko kosmetyka? O tym za chwilę, bo warto zatrzymać się i poświęcić uwagę wyglądowi GoBook 2.0.

 class="wp-image-4272986"

Kolor - sky lagoon, nawiązujący do wyglądu aplikacji Empik Go – jest naprawdę ładny. Czytnik prezentuje się elegancko, świeżo, dynamicznie, po prostu rzuca się w oczy za sprawą swojej chropowatości. Tył obudowy jest bardzo przyjemny w dotyku i zwyczajnie dobrze leży w dłoniach. Jeśli kupować czytnik kierując się designem, to GoBook 2.0 w tej wersji kolorystycznej ma dużego plusa.

Różnice między Empik GoBook 1.0 a Empik GoBook 2.0

Starszy model był nieznacznie szerszy i wyższy. Największa różnica to jednak przede wszystkim grubość obudowy. Wersja 1.0 była węższa i ostatecznie chudsza, ważąc 155 g. GoBook 2.0 nabrał masy (182 g), ale przez to lepiej i wygodniej mi się go trzyma. Przede wszystkim pewniej, prawie jak fizyczną książkę. PocketBook tymi wymiarami bardziej trafił w mój gust i potrzeby. Pierwszy GoBook z daleka faktycznie mógł podobać się swoją smukłością, ale w codziennym użytku było z tym więcej zamętu. Patrząc jeszcze z innej strony, można dojść do wniosku, że akurat tamta wersja trochę na rynku się wyróżniała. Model 2.0 faktycznie jest bardziej „kindle’owaty” niż wcześniejszy GoBook.

 class="wp-image-4272989"

Zmian w wyglądzie jest więcej. Zniknął przycisk na ramce służący do włączania i wyłączania urządzenia. Wejście na kartę pamięci przesunięto w lewo, na boczną ramkę, więc na dole został tylko port USB-C (wcześniej było microUSB).

Zachowano cztery fizyczne przyciski pod ekranem. W poprzedniku były one ledwo wyczuwalne, ale za to bardzo delikatne. Teraz więc są bardziej wyraziste, czuć, że się je naciska, ale coś za coś – hałasują. O ile może nie jest to wielki problem, tak leżąc wieczorem w łóżku raczej nie chce się przeszkadzać drugiej osobie, a i samemu potrzebuje się wyciszenia. Nie jest to rzecz jasna hałas, przez który sąsiedzi będą stukać w kaloryfer, ale jednak niewątpliwie odczuwa się działanie przycisków. Mimo wszystko z dwojga złego wolę tę niedogodność niż delikatne, niewyczuwalne klawisze z poprzednika.

 class="wp-image-4272992"

Najważniejszą zmianą jest to, że Empik GoBook w końcu sensownie współpracuje z usługą subskrypcyjną Empik Go. Wcześnie trzeba było z zewnętrznego urządzenia wybierać książki, które pobierało się na czytniku. Teraz można to zrobić bezpośrednio w aplikacji, co zdecydowania upraszcza i przyspiesza proces. Siadając w fotelu z e-książką nie chcę sobie przypominać, że muszę mieć przy sobie telefon, żeby zrzucić interesujący mnie tytuł. Teraz jednak nie trzeba się tym martwić, bo dedykowana aplikacja działa jak trzeba i na razie w tej wersji nie znajdziemy jej na innych czytnikach.

 class="wp-image-4273001"

Sam abonament Empik Go jest dość… specyficzny

Do wyboru mamy dwie opcje: Go Mini za 24,99 zł i Go Plus za 49,99 zł. Obie mają jednak limit – odpowiednio 2 i 8 ebooków miesięcznie. Wcześniej była dostępna wersja bez limitu i można było do woli przebierać w bogatej ofercie, jak w przypadku jednego z abonamentów Legimi. Czy rezygnacja z tej formuły ma sens?

Z perspektywy niedzielnego czytelnika – raczej tak. 25 zł to nie aż tak dużo, jest to odpowiednik dwóch ebooków kupowanych w promocji. A tu dostęp od razu dostajemy też dostęp do nowości. 8 książek miesięcznie w drożej wersji to bym bardziej sporo jak na statystycznego Polaka, więc niekoniecznie trzeba na ograniczenie narzekać.

Z drugiej strony tyle kosztuje abonament bez limitu w Legimi. I dlatego mnie bliżej właśnie do tego rozwiązania. To żaden problem. Empik GoBook 2.0 daje wybór, bo również obsługuję aplikację Legimi – choć nie znajdziemy jej w głównym menu, a w sekcji z innymi programami. Obecności których do tej pory nie mogę zrozumieć. Po co na czytniku szachy, pasjans, ramka do zdjęć (!!!) czy przeglądarka internetowa, która wprawdzie działa, ale tak wolno, że mniej czasu zajmie pójście do punktu ksero i wydrukowanie interesującej zawartości.

 class="wp-image-4273010"

Mam wrażenie, że producent decydując się na złapanie wszystkich srok za ogon traci na wydajności – o czym za chwilę. Zamiast tych dodatków nawet niedzielny czytelnik więcej korzyści miałby choćby ze wsparcia dla audiobooków, którego GoBook 2.0 nie ma (jeżeli chodzi o model Verse, to możliwość słuchania książek ma jedynie wersja Verse Pro). Ale być może PocketBook dysponuje statystykami, z których wynika, że szachowe rozgrywki na czytniku – jest nawet opcja gry w dwie osoby! – cieszą się większą popularnością niż mi się to wydaje.

Empik GoBook 2.0 – jak się na nim czyta

Bardzo komfortowo. Ekran (E Ink Carta, 1072 x 758 px, 212 ppi] jest czytelny, mamy sporo opcji rozjaśniania, przyciemniania, regulacji barwy, jest nawet tryb nocny. Trudno przyczepić się do jakości e-kartek. Nawet przyzwyczajeni do tradycyjnego papieru biorąc do ręki nowego GoBooka powinni zrozumieć, dlaczego przesiadka na ebooki nie jest tak straszna, jak to niektórzy malują.

To co z tą wydajnością? Bez wątpienia GoBook 2.0 działa lepiej niż poprzedni model, natomiast zdarzają się momenty zawieszenia. Czasami czytnik długo się włącza, a uruchomienie aplikacji Empik Go zajmuje kilka sekund. Warto wyłączyć funkcję automatycznego obracania ekranu, bo przez nią strona wczytywała się przez chwilę, mimo że wcale nie wykonywałem gwałtownego ruchu sugerującego chęć zmiany położenia.

 class="wp-image-4273019"

Jednak samo przewracanie stron (można robić to zarówno fizycznymi przyciskami, jak i stuknięciem w ekran; plusem jest to, że w ustawieniach możemy dostosować ekran do własnych potrzeb, wskazując funkcję, którą aktywuje kliknięcie konkretnej części wyświetlacza) odbywa się płynnie i szybko. Nie zdarzyło mi się irytować, że strona przewraca się przez zauważalną chwilę, co wyrywa z czytania – a to w przypadku poprzednika było niestety częste.

REKLAMA

Empik GoBook 2.0 tak naprawdę powinien nazywać się 1.0

A tamten – wersją co najwyżej 0.1. Empik zaliczył falstart, ale nowy czytnik jest naprawdę dobrym sprzętem zarówno dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z ebookami, jak i tymi, którzy wcześniej w ten sposób czytali. Pogromca Kindle’a? Takie stwierdzenie byłoby nadużyciem, ale są powody, dla których niektórzy wolną sięgnąć po inne rozwiązania niż te Amazona – choćby dla wsparcia polskich aplikacji. GoBook 2.0 dobrze współpracuje z empikowym abonamentem, wreszcie pozwala na obsługę Legimi, działa w porządku (z akceptowalnymi niedoskonałościami), a przy tym naprawdę ciekawie wygląda. Lepiej późno niż wcale, ale Empik w końcu dostarczył sprzęt na miarę swojej pozycji na polskim rynku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA