REKLAMA

Google+ zamiera, ale tych dwoje użytkowników wciąż warto obserwować

07.06.2012 09.16
Google+ zamiera, ale tych dwoje użytkowników wciąż warto obserwować
REKLAMA
REKLAMA

Niedawno napisałem na Google+: ‚Nic tu się nie dzieje niestety. Coraz mniej interakcji w moim streamie. Zdaje się, że G+ jednak umiera, co mnie smuci, bo był potencjał na świetne miejsce do fajnych dyskusji’, czym wywołałem małą burzę na prawie 120 komentarzy. Zdecydowana większość komentujących z werwą broniła serwisu społecznościowego Google’a. Ja zdania jednak nie zmieniam.

W mojej ocenie Google+ dryfuje w dokładnie tym samym kierunku co wcześniej Flaker, czy Blip. Przechodzi dokładnie tę samą drogę, co wcześniej te dwa polskie super zapowiadające się serwisy mikroblogowe. W obu przypadkach: na Flakerze i Blipie na początku były najlepsze dyskusje w polskiej sieci – udzielali się tam nasi lokalni internetowi celebryci, którzy rozmawiali, żartowali i spierali się ze sobą pobudzając przy okazji innych. Miejsca te tętniły życiem – raz było poważnie, drugi raz śmiesznie, jeszcze innym razem można było uczestniczyć w potyczkach słownych, a jak przychodził czas konferencji największych firm technologicznych, to tam na żywo najlepiej się je komentowało.

Z czasem jednak robiło się coraz ciszej, nie było dopływu nowych osób, a ci, którzy zazwyczaj tworzyli dyskusje jakby mniej się zaczęli w nie angażować. W końcu zapanował pomór – cisza i nuda, większość wpisów pozostawała bez komentarza, a strumień wiadomości był tylko potokiem kolejnych informacji, zazwyczaj takich, które można również znaleźć w innych miejscach. Dziś o Flakerze i Blipie mało kto pamięta. Ja sam nie pamiętam, kiedy ostatni raz tam zajrzałem.

Niestety, Google+, przynajmniej ten polski, z polskimi użytkownikami, jest dziś na tym drugim etapie, który nieuchronnie prowadzi do trzeciego, gdy strumień wiadomości będzie wypełniany przez wpisy dodawane przez automaty. Nie ma dopływu nowych osób, a ci, którzy tworzyli tu na początku najciekawsze dyskusje powoli minimalizują swoją aktywność. Coraz mniej tu Michała Brańskiego, Radka Zaleskiego, Tomka Grynkiewicza, czy Bartka Goli, którzy wcześniej rozpalali mój strumień gorącymi dyskusjami (i zapewne nie tylko mój).

Wciąż oczywiście są tu ciekawe postaci, które z przyjemnością obserwuje. Wciąż sporo się dzieje u Grześka Marczaka, choć dziś już głównie w tematach wokół AntyWeba, których nie brakuje przecież w innych miejscach. Zaglądam też co do powiedzenia mają: Michał Kreczmar, który raz po raz rzuca niesamowitymi danymi statystycznym, zazwyczaj trudno dostępnymi w innych miejscach, Paweł Synek, którego bezskutecznie próbuję namówić, by napisał coś dla Spider’s Web, bo jego google-plusowe komentarze na tematy rynku mobilnego bardzo sobie cenię, czy Piotr Grabiec, dzięki któremu znam wszystkie możliwe problemy poszczególnych urządzeń mobilnych.

Na Google+ wchodzę dziś jednak przede wszystkim by poczytać dwie inne osoby: Pawła Wimmera oraz Ewę Lalik – tak naszą własną, spiderswebową Ewę.

U Pawła Wimmera wciąż trwają niesamowite dyskusje i co najważniejsze, nie na tematy okołotechnologiczne, z których Pawła znamy od lat, lecz na zagadnienia… polityczno-społeczne. Paweł ma wyjątkowy dar do ostrych, wnikliwych spostrzeżeń, czym ochoczo dzieli się z obserwującymi go osobami. Dyskusje pod jego wpisami nierzadko rozciągają się na kilkadziesiąt komentarzy.

U Ewy Lalik z kolei też jest bardzo dynamicznie, choć akurat w tym przypadku jest głównie o technologiach, choć nie brakuje również foto-relacji, głównie z otmuchowskiego jeziora, czy muzycznych perełek. Co najważniejsze profil Ewy tętni życiem.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA