REKLAMA

Nie zmuszajmy ludzi do korzystania z konkurencyjnych wyszukiwarek!

28.03.2012 11.03
Nie zmuszajmy ludzi do korzystania z konkurencyjnych wyszukiwarek!
REKLAMA
REKLAMA

Po dekadzie antymonopolowych procesów przeciwko Microsoftowi w Unii Europejskiej skutkujących karami w wysokości 2 mld dol., szykuje nam się powtórka z tej niewątpliwie fascynującej rozrywki – tym razem z udziałem firmy Google. Europejski Komisarz ds. Konkurencji Joaquin Almunia ma w najbliższym czasie podjąć decyzję w sprawie formalnego postawienia Google’a zarzutów związanych z wykorzystywaniem swojej dominującej pozycji na rynku wyszukiwania.

Almunia, który oficjalnie wszczął śledztwo przeciwko Google’owi półtora roku temu 30 listopada 2010 r., jest już ponoć blisko decyzji w sprawie dalszych bardziej konkretnych działań. Ma trzy opcje: a) postawić Google’a w stan formalnego oskarżenia, wtedy amerykańska firma miałaby prawo do obrony przed tym, jak regulator nałożyłby odpowiednią sankcję, b) zaoferować Google’owi możliwość zmiany praktyk w kierunku takich, które wg Komisji Europejskiej nie nosiłby znamion działań wykorzystujących dominującą pozycję na rynku, oraz c) odstąpić od sprawy w ogóle.

Opcja „c” jest najmniej prawdopodobna; najpewniej Almunia wybierze opcję „a” i będziemy świadkami niekończących się odwołań, rozpraw, decyzji i zmian decyzji – dokładnie tak, jak niedawno było w europejskiej sprawie przeciwko Microsoftowi. Za opcją „a” bardzo lobbuje szefowa Europejskiej Organizacji Konsumentów (European Consumers’ Organization) Monique Goyens, która kilka dni temu napisała otwarty list do Joaquina Almunii. W niewybredny sposób pisze w nim o Google’u tak:

Google wykorzystał swoją pozycję na rynku wyszukiwania do przekierowywania użytkowników do swoich usług, jak również do obniżania widoczności konkurencyjnych stron internetowych oraz usług.

Organizacja pani Goyens to dość istotne ciało, które skupia organizacje konsumenckie z 31 europejskich państw, więc jego głos jest całkiem dobrze słyszalny, szczególnie na korytarzach brukselskiej biurokracji. Komisja Europejska, a w niej Komisariat ds. Konkurencji, już nie raz dowodziła, że niestraszne jej długie procesy z tysiącami tomów akt, decyzje z setkami milionami dolarów w tle, a następnie odwołania od tych decyzji skutkujące kolejnymi setkami tomów akt, więc wydaje się, że pan Almunia raczej skusi się na proces.

Zdaje się to potwierdzać jeden z europeputowanych z Niemiec, który blisko współpracuje z komisarzem. Stwierdza on bowiem cytowany przez „New York Timesa”, że:

Może i w działaniach Google’a nie ma złego, ale z pewnością dysponuje on monopolem, a my nie możemy pozwolić na to, aby obywatele uzależnieni byli tylko i wyłącznie od jednej firmy.

To ostatnie zdanie, mimo iż nie wypowiedziane przez uprawomocnionego przedstawiciela Komisji Europejskiej brzmi dla mnie najbardziej niebezpiecznie. Oto bowiem europejski regulator wyraźnie chce doprowadzić do sytuacji, w której użytkownik (obywatel) będzie niejako zmuszony do większej ekspozycji w stosunku do gorszych produktów. Tak – gorszych, co szczególnie widać na takim rynku jak nasz. Jaką bowiem alternatywę ma wyszukiwarka Google’a w Polsce? Jego największy globalny konkurent – Bing od Microsoftu – wyrzuca w Polsce tak żałosne rezultaty wyszukiwania, że zachęcanie kogokolwiek do używania właśnie tej wyszukiwarki kosztem wyszukiwarki Google’a byłoby działaniem na szkodę samego użytkownika.

I zanim ktoś powie, że postępowanie przeciwko Google’owi jest podobne do procedur przeciwko Microsoftowi, który był oskarżany m.in. o zbyt mocną promocję takich produktów jak: Internet Explorer, czy Windows Media Player (głównie poprzez oferowanie ich jako domyślne w systemie operacyjnym Windows), należałoby przypomnieć sobie, że zarówno IE, jak i WMP nigdy nie miały statusu na tyle doskonałych produktów, że sztuczne zastępowanie ich innymi odbywałoby się na szkodę dla użytkowników. Oczywiście, że to dość umowna kwestia, bo ocena tego, czy dana przeglądarka internetowa jest zdecydowanie lepsza od innej zawsze obarczona jest spersonalizowanymi odczuciami. Jednak zdecydowanie inaczej jest na rynku wyszukiwania – tu produkt Google’a jest poza wszelką konkurencją pod względem jakości, co jeszcze bardziej widoczne jest na rynkach nieanglojęzycznych.

Poza tym produkt Google’a żyje tylko i wyłącznie w innym produkcie – przeglądarce internetowej i Google płaci niemałe pieniądze ich właścicielom, aby to jego wyszukiwarka była domyślną. W końcu dostawcy przeglądarek internetowych mają pełną swobodę sprzedawać miano domyślnej wyszukiwarki każdemu innemu dostawcy wyszukiwania. Odbywa się to na konkurencyjnych warunkach – Google oferuje pieniądze, właściciel przeglądarki internetowej wybiera tę ofertę lub inną. A że zawsze wybiera Google’a? To chyba powinien być dość czytelny sygnał dla regulatora.

Można oczywiście dyskutować, czy Google w wynikach wyszukiwania nie nazbyt promuje inne własne produkty, które mają realną konkurencję, jak choćby Dokumenty Google, dla których mocną konkurencją jest Office365. I jeśli na tym polu udowodni mu się nadużycia, to skarżenie amerykańskiego giganta można uznać za uzasadnione. Ale na Boga – nie zmuszajmy ludzi do korzystania z konkurencyjnych wyszukiwarek, bo są one po prostu badziewne.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA