REKLAMA

CES 2012: Microsoft na CES nie pokazał wiele, ale też… wiele nie musiał

10.01.2012 19.09
CES 2012: Microsoft na CES nie pokazał wiele, ale też… wiele nie musiał
REKLAMA
REKLAMA

Według wielu komentatorów, ostatni „duży” występ Microsoftu na Consumer Electronics Show był dość rozczarowujący. Spodziewaliśmy się fajerwerków, przełomowych faktów na temat Windows 8, Windows Phone, Windows Marketplace. Spodziewaliśmy się rewolucji, czegoś co powali nas na kolana, a jeśli nawet nie, będzie i tak tematem wystarczającym do dyskusji przez długi czas po zakończeniu konferencji.

Ostatecznie jednak okazało się, że z wyjątkiem zaledwie kilku naprawdę interesujących informacji, nie dowiedzieliśmy się praktycznie niczego nowego i większość nowości nie była dla nas żadnymi nowościami. Ot po prostu przedstawicie Microsoftu potwierdzili po raz kolejny to, co mówili już wcześniej, poopowiadali o tym, w czym pokładają największe nadzieje, zaprezentowali kilka ultrabooków z nowym Windowsem, ogłosili rozpoczęcie przedsprzedaży Kinecta dla PC (co akurat JEST ważne), powspominali jak było kiedyś na CES i… zakończyli konferencję. Teoretycznie więc nuda, ale w rzeczywistości nie był to po prostu dobry okres na prezentację, a do tego większość nowych produktów giganta z Redmont jest już tak mocno wyczekiwana przez klientów, że zdołają się one „obronić” bez robienia wokół nich dodatkowego zamieszania.

Windows 8? W tym przypadku nie trzeba już mówić praktycznie nic, nawet pomimo tego, że ilość pytań pozostawionych bez odpowiedzi wydaje się w dalszym ciągu ogromna. Nadal nie wiemy chociażby jak dokładnie wyglądać będzie różnica pomiędzy nowym Windowsem dla dotychczasowej platformy i platformy ARM. Nie wiemy też dokładnie kiedy urządzenia z tej drugiej kategorii trafią do sprzedaży. Wiemy tylko to, co mieliśmy okazję dowiedzieć się jeszcze przed targami CES oraz to, czego mogliśmy dowiedzieć się sami testując pierwszą wersję testową (Developer Preview) nowych „Okienek”. Jedynym konkretem, który padł podczas prezentacji była informacja o (przybliżonym) terminie premiery kolejnego wydania próbnego – koniec lutego. Wtedy właśnie Microsoft zmuszony zostanie do ujawnienia kart, które do tej pory umiejętnie skrywa przez obserwatorami i nic dziwnego, że zdecydował się właśnie na taką politykę. Ogłaszając już teraz wszystkie szczegóły nowego systemu, zaznaczając przy tym, że będzie dostępny najwcześniej za około dwa miesiące, mógłby dość skutecznie ostudzić entuzjazm wszystkich zainteresowanych.

A zainteresowanych jest naprawdę spore, co widać w mediach, na portalach specjalistycznych czy forach dyskusyjnych. Owszem, podobną sytuację możemy obserwować w przypadku Windows Phone, który choć w większości przypadków zbiera wyśmienite recenzje, jego rynkowy udział oscyluje w granicach błędu statystycznego. Tutaj jednak tak naprawdę nie mamy zbyt wielkiego wyboru i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miało się to zmienić. Steve Balmer może powiedzieć na temat nowego Windowsa dla PC jedynie „Metro, Metro, Metro”, co i tak nie powstrzyma 8. wydania okienek przed wtargnięciem na miliony nowych komputerów każdego roku. Jeśli do tego sukcesem zakończy się akcja pt. „ultrabook”, Windows 8 może z łatwością bić kolejne rekordy i walczyć o jeszcze wyraźniejszą dominację na rynku. Nawet bez podawania żadnych szczegółów podczas CES.

Nie dowiedzieliśmy się też zbyt wiele nowego na temat Windows Marketplace, choć w tym przypadku akurat sytuacja była nieco inna. Podczas niedawnej prezentacji tego rozwiązania, zdradzone zostały praktycznie wszystkie dotyczące go szczegóły i na wiele więcej niż krótką demonstrację możliwości i obsługi tego sklepu z aplikacjami dla Windowsa. I to tak naprawdę całkowicie wystarczyło. Użytkownik (nie będący programistą) nie będzie tak naprawdę zainteresowany wszystkimi szczegółami – będzie chciał jedynie, aby sklep był prosty w obsłudze, szybki, intuicyjny i posiadał dużo aplikacji w korzystnych cenach. Microsoft pokazał swoją część pracy i wygląda na to, że dobrze się do niej przygotował. Cała reszta leży już w rękach programistów i to właśnie od nich (lub od tego, jak przekona ich MS) zależy sukces całego przedsięwzięcia. Łatwo jednak wyobrazić sobie, że za kilka lat to właśnie w ten sposób będziemy instalować na naszych komputerach znakomitą większość oprogramowania, zapominając czym było standardowe dziś „pobieranie instalatora”. Windows Marketplace jest po prostu rozwiązaniem, które praktycznie nie ma najmniejszych szans nie wypalić.

Do tych „pewniaków” doliczyć można jeszcze dość oryginalnego… Kinecta dla Windowsa, który jest być może najistotniejszą informacją z wczorajszej konferencji. Urządzenie, wycenione dość wysoko (249$), dostępne od lutego, na początku jedynie w wybranych krajach, może jednak zmienić w dużej mierze sposób, w jaki obsługujemy komputer. Realnych możliwości jest w tym przypadku naprawdę mnóstwo, a nawet jeśli ostatecznie okaże się, że niewiele z nich sprawdza się w codziennej pracy/zabawie z komputerem, Kinect dla PC (o wyraźnie większej „czułości” niż wersja dla Xbox) i tak prawdopodobnie okaże się sukcesem i jednym z najciekawszych gadżetów dla trochę już nudnawych komputerów, które do tej pory obsługiwaliśmy za pomocą myszki, gładzika czy innych, teoretycznie mniej intuicyjnych urządzeń wskazujących.

Oczywiście, Microsoft mógł przynajmniej spróbować zaprezentować coś wielkiego, przełomowego lub po prostu uchylić rąbka tajemnicy, ale tak naprawdę po co? Każdy z projektów, które zostały pobieżnie omówione podczas CES, zapowiada się tak ciekawie, że tylko tragedia mogłaby sprawić, że ludzie przestaną się nimi interesować i w ostatecznym rozliczeniu nie żaden z nich nie odniesie sukcesu. Nic jednak nie wskazuje na to, że taka tragedia miałaby się wydarzyć.

Zdjęcie: Microsoft

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA