REKLAMA

Mały krążek zmienił to, jak wchodzę do domu. Yale Dot - nanorecenzja

Nie da się zbyt wiele napisać o najnowszym Yale Dot, ale pomimo tego produkt jest na tyle ciekawy, że i tak zasłużył moim zdaniem na osobny - bardzo krótki - tekst.

07.04.2024 05.30
Mały krążek zmienił to, jak wchodzę do domu. Yale Dot - nanorecenzja
REKLAMA

Od razu przy tym odpowiem na pytanie, które może zadać ktoś, kto trafi tutaj z wyników wyszukiwarki - tak, w większości przypadków warto, tym bardziej, że cena nie powala. Jeśli ktoś natomiast trafił tutaj, licząc, że dowie się czegoś więcej o nowym zamku Linus drugiej generacji - tak, będzie recenzja, ale nie w tym miejscu.

REKLAMA

To teraz można przejść do rzeczy.

Czym jest w ogóle Yale Dot?

Można do tego tematu podejść na dwa sposoby. Z jednej strony - jest nowym dodatkiem do zamka Linus, który zadebiutował wraz z "drugim" Linusem. Jego zadanie jest proste - przykładamy do niego telefon, a następnie w mniej lub bardziej automatyczny sposób otwierane lub zamykane są nasze drzwi. To, która akcja jest podejmowana, zależy od tego, jaki status mają obecnie nasze drzwi - po prostu zostanie aktywowany tryb przeciwny do tego, który jest obecnie, czyli zamknięte drzwi się otworzą, otwarte drzwi się zamkną. Tyle.

Z drugiej, trochę bardziej technicznej i mniej marketingowej strony, jest to po prostu lekko zabudowana plakietka NFC, którą nasz telefon po przyłożeniu odczytuje jako komendę dla aplikacji Yale Home. Tak, bez jej instalacji nic znaczącego się z naszym zamkiem nie stanie.

I żeby nikogo przesadnie nie zanudzać, niech ta recenzja będzie w formie pytań i odpowiedzi:

Czy Yale Dot zadziała z każdym telefonem?

Tak, o ile ma NFC. Oraz oczywiście aplikację Yale Home, bo bez tego nici.

Czy to działa?

Tak. Muszę nawet przyznać, że mimo posiadania dodatkowo zamka z klawiaturką na drzwiach, jest to obecnie w niektórych sytuacjach mój ulubiony sposób otwierania i zamykania drzwi. Całość jest prawie tak prosta, jak można przeczytać w materiałach marketingowych - naklejamy Yale Dot gdziekolwiek, przykładamy telefon, a drzwi otwierają się lub zamykają.

"Prawie tak prosta"?

Tak, "prawie", bo o ile np. Galaxy S24 Ulta przyłożony do Yale Dot wykonuje polecenie zapisane w "krążku" bez żadnego wahania i konieczności klikania czegokolwiek, tak np. wszystkie moje domowe iPhone'y wymagają niestety potwierdzenia działania, tj. kliknięcia we wyskakujący banerek:

Nie udało mi się niestety znaleźć sposobu na obejście tego dodatkowego kroku, ale dalej jest i tak szybciej niż odblokowywanie telefonu, szukanie aplikacji i klikanie dopiero w odpowiednią ikonkę. O szukaniu kluczy nie wspominając. Cóż, taka specyfika iOS.

Dlaczego przykleiłeś Yale Dot krzywo?

Bo było całkiem ciemno i nie zauważyłem, że na obudowie jest napis. Ok? A teraz jest to przyklejone tak mocno - mimo tego, że powierzchnia, do której to przykleiłem, nie zapowiadała dobrego trzymania, że wolę tego nie ruszać, bo jeszcze zrobię dziurę w starym płocie.

Czyli można tego używać na zewnątrz?

Tak. Nie ma wręcz żadnego powodu, żeby tego nie robić. Yale Dot wytrzymał u mnie ostatnie burze, wichury i właściwie jeszcze tylko nie napadał na niego śnieg, ale i to raczej przetrwa - bo i w sumie od strony technicznej dlaczego miałby nie.

Akumulator? Bateria?

Nie, nie ma tu nic takiego. Tagi NFC nie wymagają żadnego zasilania do działania. Tzn. wymagają, ale nie pochodzi ono z akumulatora wewnątrz obudowy, więc o nic nie trzeba się martwić. Przyklejasz i zapominasz.

A jak ktoś mi to zerwie?

Małe szanse, tym bardziej, że nie wygląda to jakoś kusząco albo drogo. Ot, krążek przyklejony do ściany. Nawet jednak jeśli ktokolwiek się na niego pokusi, to i tak w żaden sposób nie wejdzie do naszego domu - musiałby być wcześniej przypisany do naszego zamka, więc jedyne, czym ryzykujemy w razie kradzieży, to tym, że będziemy kilka dyszek w plecy.

W niektórych przypadkach można zresztą umieścić Dota tak, żeby w ogóle nie był widoczny. Przykładowo u mnie Dot był długo przyklejony tuż przy furtce, którą żona codziennie wychodzi do pracy, a potem wraca. Bardzo się zdziwiła, jak powiedziałem jej, że pojawiło się tam coś nowego i dodatkowo pozwala szybko zamknąć albo otworzyć drzwi.

W jakich sytuacjach Yale Dot sprawdza się najlepiej?

Zanim ostatecznie przykleiłem Dota do płotu, sprawdziłem go w kilku miejscach i moim bezdyskusyjnie ulubionym jest... samochód, o ile znajdziemy płaską powierzchnię, żeby skutecznie ten krążek zamontować. Przeważnie i tak wożę telefon w specjalnym uchwycie, więc po zaparkowaniu pod domem wyciągam go, dotykam nim Dota, a potem rozpoczynam swoją krótką drogę do domu - który zawsze stoi po takim zabiegu otworem.

Oprócz tego Dot - zanim wylądował przy furtce - trafił u mnie na... koniec ogródka, z którego nie widzę drzwi wejściowych do domu ani nawet ścieżki do domu. Regularnie zdarza się tak, że wychodzę na chwilę na ogródek, a potem ten pobyt się przedłuża, podczas gdy dom jest cały radośnie otwarty. Jedno tapnięcie w Dota i problem rozwiązany.

Trzecim moim ulubionym miejscem jest to ostatnie, gdzie trafił Dot, czyli właśnie sama furtka do ogrodu. Przy czym przeważnie korzystam z tej lokalizacji jako opcji awaryjnej - np. wtedy, kiedy wiem, że zapomniałem zamknąć domu, mam telefon w ręce, ale w sumie nie chce mi się go odblokowywać, szukać aplikacji i w niej klikać. Tap w Dota i gotowe.

Aczkolwiek nie oznacza to, że zawsze jest absolutnie idealnie.

To gdzie Dot sprawdzi się średnio?

Miałem trochę zamieszania z jednym miejscem w moim ogrodzie, przy czym zamieszanie nie było do końca związane z samym Dotem, a z konfiguracją sieciową. To miejsce, gdzie telefon jest na krawędzi zasięgu Wi-Fi, sieci operatora komórkowego i podejrzewam jeszcze, że zasięgu Bluetooth samego zamka. W takim miejscu dotknięcie Dota telefonem wprawdzie wywoływało odpowiednią reakcję w aplikacji, ale już z faktyczną akcją po stronie zamka nie było tak pięknie - czasem trzeba było poczekać chwilę dłuższą, niż można byłoby oczekiwać.

Zresztą w związku z ewentualnymi opóźnieniami, które pojawiają się u mnie sporadycznie, ale jednak (słyszałem, że u innych też bywa z tym różnie), idealne miejsce dla Yale Dot to takie, gdzie mamy jeszcze kawałeczek do domu, żeby cały proces zdążył się odpowiednio przemielić, najlepiej uwzględniając też samo odblokowywanie zamka.

I tak na przykład rozważyłbym umieszczenie Yale Dot bezpośrednio przy drzwiach do domu, żeby np. ułatwić proces dostawania się do domu odwiedzającym mnie znajomym czy rodzinie - jak raz na jakiś czas postoją tych 15 sekund, to raczej nic im się nie stanie. Natomiast żeby właśnie uniknąć takich sytuacji, wolę sobie Dota przykleić tych kilkanaście kroków wcześniej - aczkolwiek możliwe, że przy innej konfiguracji sieciowej cały proces wyglądałby jeszcze lepiej.

Trzeba też pamiętać o tym, że tag NFC to nie bramka w sklepie i nie wystarczy przejść obok niego, żeby wszystko zadziałało. W Yale Dot trzeba dość precyzyjnie trafić odpowiednią częścią telefonu - na szczęście idzie się do tego przyzwyczaić i wyrobić sobie odpowiedni odruch.

I ile można takich Yale Dotów mieć?

Pięć dla jednego zamka. Nie jestem do końca pewien, z czego wynika akurat takie ograniczenie, ale też trudno mi wyobrazić sobie scenariusz, w którym 5 okazałoby się zbyt małą wartością. Ale może jestem za biedny i mam za mały dom.

Czy Yale Dot działa z zamkiem Linus pierwszej generacji?

Tak, jak najbardziej.

Yale Dot - czy warto?

Jeśli kupimy zamek Linus L2, to w sumie i tak dostaniemy jednego Dota i będziemy mogli przetestować. Jeśli natomiast mamy Linusa pierwszej generacji, to możemy sobie kupić zestaw trzech za 139 zł, czyli wychodzi trochę ponad 40 zł za sztukę. I tak, biorąc pod uwagę, że to mocno zabudowany znacznik NFC, to nie jest to najniższa cena.

REKLAMA

Z drugiej strony - trochę nie ma wyboru, bo Yale Linus nieprzesadnie daje się automatyzować w taki "dotykowy" sposób inną drogą, chyba że skorzystamy z zewnętrznych rozwiązań, np. HomeKita. Te jednak są trochę trudniejsze w obsłudze (trzeba wiedzieć, co się robi), a dodatkowo wymagają konfiguracji na wszystkich urządzeniach (np. Skrót utworzony na jednym iPhonie nie pojawi się automatycznie u reszty domowników). Tutaj dla odmiany dostajemy wszystko na tacy, gotowe do użytku właściwie od razu po wyjęciu z opakowania.

Czyli tak, jak to bywa przeważnie w życiu - tak, można pokombinować, żeby było taniej. Czy będzie lepiej? Jeśli się bardzo postaramy - może być, bo np. Skróty w iOS nie wymagają tego nieszczęsnego klikania i potwierdzania. Aczkolwiek czy będzie łatwiej? To już zdecydowanie niekoniecznie. A 40 zł za każdy modulik w pakiecie to nie taka znowu wygórowana cena, patrząc chociażby na to, ile kosztuje smart zamek czy cały smart dom.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA