REKLAMA

Przydomowy wiatrak nie dla każdego. Ekspert ostrzega: taki ruch może skończyć się katastrofą

Nadzieje związane z przydomowymi elektrowniami wiatrowymi są duże. Podobnie jak wątpliwości ekspertów. Niektórzy zwracają uwagę, że program dotacji może być wprowadzony zbyt wcześnie.

05.03.2024 12.40
wiatraki
REKLAMA

Józef Antos miał plan. Wielki plan. Jego przydomowy ogromny wiatrak miał dać tanią energię okolicznym gospodarstwom. Konstruktor już wyliczał korzyści, na jakie mogłaby liczyć cała Polska. Jego projekt ostatecznie nie został zrealizowany, ale idea przetrwała. Wreszcie powstają warunki, dzięki którym więcej osób będzie mogło postawić niewielką turbinę na swojej działce. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) przymierza się do wprowadzenia dotacji na małe, przydomowe elektrownie wiatrowe.

REKLAMA

Tyle że wyczekiwanego boomu wcale nie musi być. Eksperci już teraz tonują nastroje.

Idea jest piękna, bo przecież wiatraki znakomicie uzupełniają się z fotowoltaiką. Niestety technologia małych wiatraków, która jest przecież znana już od lat 80., nie rozwinęła się przez ostatnie dekady. W efekcie nie mamy firm, które masowo produkowałyby takie wiatraki, ani wystarczającej liczby firm, które serwisowałyby urządzenia. Nie mamy też certyfikatów, które gwarantowałoby jakość urządzeń

- wylicza Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej, w rozmowie z Business Insider Polska.

Wiatraki z Chin nie dadzą prądu

Na problem związany z niedostatecznie rozwiniętym rynkiem w rozmowie z portalem wysokienapiecie.pl zwraca również uwagę Paweł Bracha, specjalista ds. techniczno-handlowych firmy Brasit, która montowała małą turbinę wiatrową na sklepie Żabki w Łodzi. Podobnie jak w przypadku pomp ciepła, tak i przy okazji wiatraków nie brakuje na polskim rynku chińskiej tandety. Takie turbiny nie dość, że są nieefektywne, to jeszcze głośne, wyprodukowane ze złych materiałów i nienadające się do naprawy. Po prostu nie znajdzie się nikogo, kto byłby w stanie je serwisować.

Według prezesa IEO obecna sytuacja na rynku – czyli drogie urządzenia od niewielu firm i zalew taniego sprzętu z Chin – może doprowadzić do tego, że program dotacyjny okaże się wręcz katastrofą.

Przed zbytecznym pośpiechem przestrzegała również Konfederacja Lewiatan. - Uruchamianie tak ogromnego wsparcia publicznego (400 mln zł), tak hojnego (do 50 proc. kosztów), przy pomocy pośpiesznych konsultacji publicznych ogłaszanych dopiero na etapie gotowego projektu programu oraz wobec innych, dużo pilniejszych potrzeb, uważamy za przedwczesne, oparte na nietransparentnych przesłankach i nieuzasadnione — stwierdził Jan Ruszkowski, ekspert Lewiatana.

Przydomowy wiatrak nie dla każdego

Nawet producent przydomowych elektrowni wiatrowych w rozmowie z Business Insider przestrzega, że „wiatrak to nie jest urządzenie dla każdego”. I dodaje, że wbrew dużym oczekiwaniom elektrownie wiatrowe mogą nie powtórzyć sukcesu fotowoltaiki. Z prostego powodu – panel można zainstalować w naprawdę wielu miejscach (nawet na balkonie), a turbina musi mieć zapewnioną przestrzeń bez przeszkód dla wiatru.

Są jednak rejony, gdzie wiatr jest często i tam na program dopłat wielu mieszkańców czeka. W rozmowie z wysokienapiecie.pl radny miasta Hel Marek Chroń przyznaje, że w mieście małe wspólnoty mieszkaniowe nie miały warunków do inwestycji w fotowoltaikę. „Dopłaty do małych turbin wiatrowych mogłyby pomóc w rozwoju rozproszonej energetyki, niezależnie od nasłonecznienia” – wyjaśnia.

REKLAMA

Więcej o energii z wiatru przeczytasz na Spider`s Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA