REKLAMA

Miały ułatwić komunikację, ale coś poszło nie tak

Wysłałam ostatnio do kogoś emoji. W odpowiedzi dostałam pytanie “a co to znaczy?”. Postanowiłam, że zostaję ze starymi, dobrymi emotikonami, bo nie mam zamiaru tłumaczyć tych małych obrazków. Miałam rację - emoji mogą wcale nie być tak uniwersalnym językiem, jak nam się wydaje.

16.04.2016 09.05
Emoji
REKLAMA
REKLAMA

Wszystkie formy komunikacji są niedoskonałe. Emoji stał się swoistym językiem i wiele osób, zwłaszcza młodszych, potrafi porozumiewać się nimi z minimalnym udziałem alfabetu. Okazuje się jednak, że odbierane są różnie i łatwo je źle zinterpretować.

Na Uniwersytecie Minnesoty przeprowadzono małe badanie interpretacji emoji. Ponad 300 uczestników oceniało 22 emoji na pięciu różnych platformach pod względem sentymentu - negatywnego lub pozytywnego - i opisu słownego.

Do badania wybrano najpopularniejsze rendery emoji od Apple’a, Samsunga, LG, Microsoftu oraz Google’a. Tu widać już pierwszy problem. Zależnie od używanego urządzenia lub nawet aplikacji, emoji może wyglądać inaczej. Unicode odpowiedzialne za standard nie dostarcza gotowych grafik, więc każdy dostawca może tworzyć własne wersje.

Tutaj genialny przykład tego, jak różnie mogą wyglądać emoji i jak mogą zostać błędnie zinterpretowane:

emoji class="wp-image-491370"
Źródło: GroupLens/Uniwersytet Minnesoty

Zresztą nawet oglądając te same emoji w 25% przypadków interpretacje sentymentu są niezgodne ze sobą. Ponad 40% interpretacji tych samych emoji różniło się na tyle, by sprawić problemy w komunikacji, podczas gdy tylko 4,5% było interpretowane niemal identycznie.

emoji class="wp-image-491371"
Źródło: GroupLens/Uniwersytet Minnesoty

Czasem, gdy ktoś wysyła mi emoji wykraczającą poza emotikonowy kanon “:), ;), :P, :D, :/” sama zastanawiam się, co to znaczy, jak odnosi się do kontekstu i jak powinnam to zinterpretować. Może jestem już na to po prostu za stara, może zbyt mało używam emoji i nie ma we mnie chęci nauczenia się znaczeń i nieustannego odwiedzania emojipedii.

A może po prostu jestem przywiązana do języka, do słowa pisanego.

Tak, słowo pisane też można interpretować błędnie i to się zdarza - zależnie od używanego języka oraz wyrażanych emocji błędnie zrozumieć można nawet niemal połowę przypadków sarkazmu czy powagi. Najlepiej jest nagrać głos, jeszcze lepiej rozmawiać twarzą w twarz, jednak już chyba dawno przekroczyliśmy granicę powrotu do komunikacji tylko na żywo.

Jednak nie bez powodu na przestrzeni wieków rozwijaliśmy języki, rozbudowywaliśmy je, a potem przekazywaliśmy kolejnym pokoleniom. Nie bez powodu zachwycamy się dziełami literatury, mistrzowskimi pokazami zdolności przekazywania emocji i kontekstu.

Złożoność języka i biegłe rozumienie, i posługiwanie się nim są najlepszym sposobem jaki znamy na zrozumienie się nawzajem i przekazanie wszystkich drobnych rzeczy, które chcemy przekazać rozmówcy.

Niestety jesteśmy leniwi, chcemy wszystko tu i teraz, i nie chce nam się wklepywać zbyt dużo tekstu w małe ekraniki smartfonów. Wydaje się nam, że używanie małych znaczków pomoże ekspresowo wskazać prawidłową interpretację wiadomości, że dzięki temu szybko i skutecznie zostaniemy zrozumieni.

Jednak działamy na własną niekorzyść.

Pozbawiamy się tym samym całej gamy półtonów, szczegółów i wieloznaczności. To trochę tak, jakby z palety barw usunąć wszystko poza podstawowymi kolorami. Świat wciąż byłby barwny i ciekawy, jednak straciłby wiele uroku, a mnóstwo rzeczy zlałoby się w jedno.

REKLAMA

Na dodatek okazuje się, że te próby ułatwienia komunikacji też wychodzą nam średnio.

W ekspresowym tempie zmieniamy i ewoluujemy własne zdolności językowe. Być może je upośledzamy i nie wiem, jak to wróży na przyszłość.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA