REKLAMA

Słowo przeciwko złotym Apple Watchom

Tag Heuer już promuje swój pierwszy smartwatch, którego premiera zapowiedziana została na 9 listopada 2015 r. W serwisie internetowym marki trwa odliczanie do premiery, a w wywiadach medialnych szef Tag Heuera wytoczył działa przeciwko Apple Watchowi.

13.10.2015 16.17
Słowo przeciwko złotym Apple Watchom
REKLAMA
REKLAMA

I w zasadzie można by przejść nad tym do porządku dziennego - bo przecież to normalna strategia, że wydając swój własny produkt na rynek często krytykuje się inne hitowe produkty już na nim dostępne - gdyby nie jeden szczegół: krytykując Apple’a, Jean-Claude Biver pośrednio trafił w najczulszy punkt całej branży luksusowych zegarków.

TAG_HEUER_CONNECTED

Ta wypowiedź jest interesująca z dwóch względów.

Trudno w ogóle podważać to, co mówi Biver, bo… to takie oczywiste. Wiadomo, że Apple Watch, w obojętnie jakiej wersji, ma określony cykl życia na nie więcej niż 3, 4 sezony. Watch kupiony w 2015 r. z pewnością nie będzie wspierany przez producenta po 2018, najpóźniej 2019 r. i stanie się obiektem częściowo bezużytecznym - dla jednych będzie więc przedmiotem quasi-muzealnym, u innych wyląduje w szufladzie, jeszcze inni sprzedadzą go za mniejsze pieniądze, niż przy zakupie. Tak samo będzie zapewne ze wszystkimi innymi smartwatchami, włącznie z Android Wear, czy smartwatchem produkcji Tag Heuera, w nieważne jakich cenach: czy 300 dol., czy 10 tys. dol.

Nie sądzę jednak, by to miało jakiekolwiek znaczenie dla kogoś, kto dziś decyduje się na zakup złotego Apple Watcha, czy najdroższych smartwatchy z Android Wear, które również potrafią (czy będą potrafiły) kosztować grube tysiące dolarów.

Klient, którego stać na kupienie Apple Watcha za 10 tys. dol., kupi też zapewne jego drugą generację, a następnie zapewne trzecią i piątą. W związku z tym, można by wręcz pokusić się o twierdzenie, że Apple i inni producenci smartwatchów otworzyli rynek, którego potencjał w dłuższej perspektywie jest kolosalnie większy od rynku klasycznych luksusowych zegarków. Pateka kupuje się najczęściej na lata, na całe życie, a jego wartość rośnie każdego dziesięciolecia.

Nie na darmo Patek Philippe promuje genialne marketingowe hasło:

„You never actually own a Patek Philippe, you merely look after it for the next generation.”

czyli w wolnym tłumaczeniu: Tak naprawdę to nigdy nie posiadasz Pateka Philippe’a, tylko się nim opiekujesz dla kolejnego pokolenia.

patek-philippe-3 (1)

Sugeruje ono nie tylko luksusowy prestiż związany z aktem nabycia zegarka marki Patek, ale także jego nieśmiertelny charakter.

Na miejscu Bivera, martwiłbym się zupełnie czym innym.

Jeśli Apple’owi i innym producentom tech uda się wykreować rynek smartwatchy za +10 tys. dol., to będzie to miało ultra negatywny wizerunkowy wpływ na całą kategorię zegarków luksusowych.

W mediach społecznościowych, głównie na Instagramie, można znaleźć szereg zdjęć bogatych klientów Apple Watcha, którzy na przykład przywiązują złote smartzegarki do nóg psów (oczywiście po jednym złotym Apple Watchu na nogę…), czy też intencjonalnie je niszczą.

Wiadomo, o co tu chodzi. W ten sposób wyjątkowo bogaci klienci smartzegarków mogą pochwalić się swoją kasą, rozrzutnością, brakiem elementarnego poszanowania pieniędzy. Patekiem Philippem nikt by raczej nóg psom nie znaczył, a już tym bardziej chwalił się tym publicznie, bo to a) nie przystoi, b) inny typ klienta je kupuje.

No i właśnie - sprowadzenie aktu zakupu zegarka za 10 tys. dol. do aktu kaprysu rozhisteryzowanych bogaczy zdecydowanie obniża wartość prestiżu i luksusu dla całej branży, nie tylko dla smartwatchy. Nie chodzi bowiem o wydanie dużych pieniędzy na zegarek, bo bogatych ludzi jest na świecie wyjątkowo dużo. Chodzi o klasę i styl, których próżno szukać u wszystkich bogatych ludzi.

Apple-Watch-premium
REKLAMA

Na miejscu Bivera bardziej martwiłbym się tym, co złoty Apple Watch może złego zrobić właśnie dla postrzegania luksusowych zegarków. Także tych od Pateka Philippe’a, czy Tag Heuera.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA