REKLAMA

Głupota ludzka na jednym obrazku? Naukowiec nie wytrzymał i wyjaśnił

Nastawiona ekologicznie osoba ładująca swój ekologiczny elektryczny rower nie dostrzega, że tak naprawdę korzysta z prądu pochodzącego z tych złych węglowych elektrowni. Hipokryzja i głupota – głosi śmieszny obrazek, mający pół żartem, pół serio pokazać, że cała ta dbałość o środowisko to tylko bezmyślna i nieskuteczna moda. Tyle że nie.

26.03.2024 12.13
e-rower
REKLAMA

To tylko niewinny, żartobliwy obrazek. Puszczenie okiem. Doskonale jednak wiadomo, że kryje się za nim poważniejszy przekaz. Ci przeklęci ekolodzy zakazują jazdy spalinowymi samochodami, chcą zabronić jedzenia mięsa, nie podoba im się latanie samolotami, a sami, proszę, wcale nie są lepsi. Skąd jest prąd, którym ładują swoje, tfu, ekologiczne e-rowery, no skąd? Tak, właśnie tak: z kopalni węglowych. Głupi czy celowo ukrywają niewygodne fakty? Nieważne, istotne jest to, że oskarżają, a sami mają potężne emisje na rękach.

REKLAMA

- Czasami pokazuję ten obrazek na wykładach i nawiązuję wokół niego dyskusję – napisał na swoim facebookowym profilu Marcin Popkiewicz, fizyk jądrowy, popularyzator nauki, autor publikacji dotyczących katastrofy klimatycznej. - Ludzie są zaskoczeni jak piękną manipulację przedstawia – dodaje naukowiec.

Przejechanie 100 km rowerem elektrycznym to zużycie 0,5-1 kWh energii elektrycznej (w zależności od masy osoby, wiatru, terenu i innych czynników), co odpowiada mniej więcej 15-30 minut zużycia energii przez typowy czajnik elektryczny. Nawet zasilany prądem z elektrowni węglowej rower elektryczny to najefektywniejszy z punktu widzenia redukcji emisji środek transportu (choć oczywiście lepiej go zasilać bezemisyjnym prądem)! Tak więc ten obrazek faktycznie streszcza głupotę na jednym obrazku, tylko trochę inaczej niż niektórym wydaje się na pierwszy rzut oka.

- wyjaśnia naukowiec.

W komentarzach rozgorzała gorąca dyskusja. Jedną z nich rozpoczął komentujący, który napisał, że „zwykły rower jest najlepszy”. Marcin Popkiewicz odpowiedział:

Pod względem zużycia energii rower elektryczny jest nawet lepszy od zwykłego, bo silnik elektryczny jest znacznie sprawniejszy (nawet z uwzględnieniem sprawności elektrowni i strat po drodze) niż sprawność naszych mięśni zasilanych (jednak średnio rzecz biorąc dość wysokoemisyjnymi) kaloriami z jedzenia. Oczywiście są zalety roweru napędzanego samymi naszymi mięśniami, ale to post w którym piszę o zużyciu energii i emisjach, a nie rozprawka porównawcza na temat różnych środków transportu.

- dodał naukowiec.

Może wydawać się to dziwne, ale pod względem śladu węglowego rower elektryczny wypada lepiej niż ten napędzany siłą ludzkich mięśni. Jak to możliwe? Wytłumaczył to autor książki „Sorry, taki mamy ślad węglowy”.

Mike Berners-Lee obliczył, że przejechanie mili (1,6 km - autor w swojej książce stosuje mile) na rowerze elektrycznym przy prędkości ok. 20 km/h, bez pagórków ani postojów przy drodze to 3 g CO2 emisji. W przypadku zwykłego roweru jest to więcej – co najmniej 40 g – ale zależy to od... paliwa.

"Emisyjność roweru elektrycznego jest doprawdy zaskakująca"

„Jakim cudem mila przebyta na e-rowerze jest nawet 20-krotnie mniej emisyjna niż przejechanie jej tradycyjnym rowerem” – pyta autor. I odpowiada, pokazując emisje zwykłego roweru - od 40 g (napęd bananowy) do 190g (bekonowy). Kluczem jest więc to, że siłę do jazdy bierzemy z pożywienia. A żywność ma ślad węglowy i często bardzo spory, szczególnie jeśli jest to mięso. Ale tak jest nawet w przypadku owoców czy warzyw, jeżeli ściągane są z zagranicy. I to jeszcze transportem lotniczym.

A co z recyklingiem baterii? Niedawno Popkiewicz również zajął się tą kwestią. Według danych, na które się powołał, poziom zbiórki baterii do recyklingu wynosi już ok. 90 proc., podczas gdy w 2019 r. szacunki wynosiły raptem 59 proc.

Oprócz WSKAŹNIKA ZBIÓRKI, ważny jest też WSKAŹNIK ODZYSKU, czyli odsetek odzyskanych materiałów (w szczególności tych krytycznych). Jak wynika z raportów zarówno firm działających w tej branży od dawna jak i startupów, takich jak Redwood Materials, wskaźniki odzysku sięga nawet 95%. Co to oznacza? Przyjmijmy, że żywotność baterii wynosi 15 lat, a łączne wskaźniki zbierania i odzysku wynoszą 90%. Tak długo, jak gęstość energii baterii w kWh/kg poprawia się o 10% co 15 lat (a warto zauważyć, że w ciągu ostatniej dekady uległa ona podwojeniu) – minerały użyte do wyprodukowania pierwszej generacji baterii będą po recyklingu cały czas pozwalać na wyprodukowanie baterii o takiej samej pojemności.

Więcej o problemie elektrośmieci przeczytasz na Spider's Web:

„Konflikt” rower kontra e-rower to zwykła ciekawostka. Ważne jest to, że jedna i druga osoba wsiadająca na pojazd rezygnuje z jazdy samochodem. Nie emituje więc spalin, nie korkuje miast, a przede wszystkim aktywnie spędza czas. Same korzyści.

Szkoda tylko, że są grupy, które chcą takim działaniom włożyć kij w szprychy. Warto wiedzieć, że ich metody są zwyczajnie kłamliwe.  

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA