REKLAMA

Tak blisko ideału Razer nie był jeszcze nigdy. Razer Blackwidow Elite - recenzja

Nie miałem lepszej klawiatury. A choć Razer Blackwidow Elite nie jest idealna, to z pewnością jest mu bliższa niż którakolwiek klawiatura z tej serii.

12.10.2018 12.16
Razer Blackwidow Elite
REKLAMA

Już przy pierwszych wrażeniach z IFA 2018 napisałem, że zakochałem się w tej klawiaturze od pierwszego kliknięcia. Po ponad miesiącu z Razer Blackwidow Elite na biurku nic się nie zmieniło – nie miałem lepszej klawiatury.

REKLAMA

Razer wziął sprawdzoną formułę kochanej przez graczy na całym świecie klawiatury i poprawił wiele aspektów, które uwierały użytkowników.

Razer Blackwidow Elite
Razer Blackwidow Elite

Razer Blackwidow Elite – co się zmieniło?

Na pozór: niewiele. Od Blackwidow V2 Elite różni się kilkoma drobiazgami konstrukcyjnymi, z czego tylko jeden widać na pierwszy rzut oka.

Mówię oczywiście o klawiszach multimedialnych, które wzorem Razer Huntsman pojawiły się w prawej górnej części obudowy. Muszę powiedzieć, że umieszczenie rolki sterowania głośnością jest doskonałe – rolka marginalnie wystaje poza obrys obudowy, przez co można jej używać „na czuja”, dotykając krawędzi klawiatury.

Razer Blackwidow Elite

Pozostałe różnice już trudniej dostrzec, ale są one mile widziane. Piankowa podpórka pod nadgarstki może być zablokowana w dwóch pozycjach dzięki nowej porcji magnesów. Stopki antypoślizgowe u spodu klawiatury mają teraz wielokrotnie większą powierzchnię, więc Blackwidow Elite nie ślizga się po blacie nawet w czasie najbardziej „aktywnych” sesji gamingowych.

W końcu jest też co zrobić z kablem, który teraz możemy wyprowadzić z klawiatury nie tylko centralnie, ale też po bokach, dzięki zastosowanemu systemowi zarządzania przewodem. Jeśli ktoś preferuje przewiercić biurko, by zrobić miejsce na przewód, może wypuścić kabel pod klawiaturą, nie musi on wystawać poza obudowę.

To drobiazgi, ale składają się na kapitalne wrażenia z użytkowania i poprawiają drobne niedociągnięcia Blackwidow V2.

Mam też wrażenie, że tym razem Razer zastosował nieco bardziej solidny szkielet. Kładąc obok siebie dwie klawiatury da się odczuć, że Elite jest sztywniejsza, solidniejsza. Czuć, że została zaprojektowana z myślą o transporcie i turniejach e-sportowych, a nie tylko stacjonarnej pracy przy biurku.

Razer Blackwidow Elite

Razer Blackwidow Elite to klawiatura-marzenie.

O tym, że jest znakomita w grach, chyba pisać nie muszę. To w końcu Razer. Przyciski Razer Green, z dwustopniową aktywacją i wyraźnym klikiem świetnie sprawdzają się w grach, szczególnie tych, gdzie ponad czyste tempo wciskania klawisza liczy się precyzja.

Ten typ przycisku idealnie nadaje się też do pisania. Niemal każdy tekst, jaki napisałem w ciągu ostatniego miesiąca, wystukany był na Blackwidow Elite i przyznaję, trudno mi wrócić do innej klawiatury. Piszę szybciej, dokładniej, czuję się lepiej stukając w klawisze.

Razer Blackwidow Elite

Zaznaczę tylko, że w przeciwieństwie do pomarańczowych i żółtych przycisków Razera, przyciski zielone są niemożebnie głośne. Ale tak… naprawdę niemożebnie. Warto mieć to na uwadze decydując się na konkretny rodzaj przełącznika, bo zaręczam, że zielone nie nadadzą się do wykorzystania we współdzielonym pokoju, czy – nie daj Boże – w otwartej przestrzeni biurowej.

Nie można mówić o Razerze bez mówienia o podświetleniu.

Nie będę się jednak na ten temat przesadnie rozwodził, bo możliwości Razer Chroma opisywaliśmy po wielokroć:

Tradycyjnie już podświetleniem sterujemy wewnątrz aplikacji Razer Synapse, gdzie dostosowujemy również makra i inne funkcje klawiatury. Osobiście lubię przypisywać podświetlenie indywidualnie do różnych gier, podświetlając na inny kolor klawisze funkcyjne.

W tym względzie nic się nie zmieniło – Razer Chroma to nadal najbardziej zaawansowane środowisko diod RGB, które dodatkowo możemy od niedawna łączyć z Philips Hue. Programiści też nie próżnują, regularnie dostarczając nowych motywów oświetleniowych do pobrania w Chroma Studio.

Razer Blackwidow Elite

Do ideału zabrakło niewiele, ale jednak.

Do Blackwidow Elite mam w zasadzie te same uwagi, co do dwóch poprzednich generacji klawiatur tej serii.

Nie rozumiem, dlaczego podświetlenie klawiszy nadal nie obejmuje rzędu znaków specjalnych. Trafienie w kropkę, przecinek czy dolara po ciemku to nie lada wyzwanie.

Razer Blackwidow Elite

To samo dotyczy zresztą znaków specjalnych na samej klawiaturze. Nad strzałkami mamy kilka diod, ale symbole pod nimi są tak nieczytelne, że na dobrą sprawę nie wiadomo, dlaczego dana dioda się świeci.

Razer Blackwidow Elite

Blackwidow Elite ma wbudowany pass-through USB. Problem w tym, że to nadal USB 2.0. Halo, mamy 2018 rok.

Razer Blackwidow Elite

I w końcu – żadne klawiatury nie brudzą się tak, jak klawiatury Razera. Żadne. Jest coś w materiale, którym firma pokrywa swoje urządzenia, co sprawia, że kurz, brud i tłuszcz z palców osadzają się na nim bardzo intensywnie. Widać to zresztą na zdjęciach, które uratować mógłby tylko bardzo agresywny retusz, bo gruntowne czyszczenie klawiszy zdaje się na nic.

Te kwestie koniecznie wymagają poprawy w kolejnych wcieleniach klawiatury. No, i może byłby już czas na klawiaturę mechaniczną bez przewodów?...

Wielu graczy może zaboleć też cena. Ale to klawiatura nie ma być „dla każdego".

Razer Blackwidow Elite – jak sama nazwa wskazuje – ma być urządzeniem „elitarnym”. Skierowanym do najbardziej wymagających, do profesjonalnych graczy, którzy są skłonni wydać więcej na akcesorium mogące przechylić szalę zwycięstwa na ich korzyść.

Nowa klawiatura Razera kosztuje 720 zł. To nieco mniej niż pokazany ostatnio Huntsman Elite z przyciskami optomechanicznymi, ale nadal znacznie więcej niż większość graczy jest skłonna wydać na klawiaturę.

Razer pokazał nowości na IFA 2018
REKLAMA

Osobiście nie mam problemu z tą ceną. Ale dla mnie klawiatura to narzędzie pracy i jeden z najważniejszych elementów zestawu, dzięki któremu zarabiam na życie. Wychodzę z założenia, że skoro pracuje mi się na niej lepiej niż na innych klawiaturach, to nie zabolałoby mnie wydanie na niej stosownej kwoty – zwróci się.

Jeśli ktoś jednak nie zarabia na życie pisaniem lub udziałem w turniejach e-sportowych, taki wydatek może być trudno usprawiedliwić. Zaręczam jednak, że jeśli ktoś zdecyduje się na zakup, nie będzie żałował.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA