REKLAMA

Formuła filmów timelapse jeszcze się nie zużyła. Dowodzi tego wideo z Nowego Jorku

Czy w temacie filmów timelapse można jeszcze wymyślić coś nowego? Okazuje się, że tak. „Warstwowy timelapse” z Nowego Jorku robi wrażenie!

16.11.2017 15.49
layer-lapse - timelapse - nowy jork
REKLAMA
REKLAMA

Filmy timelapse są efektowne i potrafią robić wielkie wrażenie, ale… szybko się nudzą. Po obejrzeniu kilkudziesięciu takich produkcji efekt „wow” gdzieś zanika.

Twórcy wideo nie dają jednak za wygraną i tworzą nowe formy bazujące na timelapsach. Przykładem są filmy hyperlapse, w których kamera nie tylko się obraca, ale też zmienia pozycję, a także flow-motion, w których kamera… po prostu robi cuda.

Nowym podgatunkiem może zostać „warstwowy timelapse”

Layer-Lapse to bardzo rzadki gatunek, który wyróżnia się tym, że w jednym czasie pokazuje na ekranie różne pory dnia. Niektóre elementy mogą być pokazane w ciągu dnia, inne nocą. Prekursorem i najbardziej znanym twórcą tego gatunku jest Julian Tryba, który właśnie pokazał nowe wideo layer-lapse przedstawiające Nowy Jork.

Jak uzyskać taki efekt? Kluczem jest nagranie przynajmniej dwóch filmów timelapse z dokładnie tych samych pozycji. Następnie trzeba je na siebie nałożyć z wykorzystaniem warstw. Budynki lub grupy budynków można wyciąć do osobnych warstw i przełączać między nimi film wykonany w dzień i w nocy.

Już jeden film timelapse jest bardzo pracochłonny, ponieważ jedna sekunda gotowego filmu zawiera minimum 24 zdjęcia wykonane co zadany odstęp czasu. Na jeden klip mogą się składać dziesiątki tysięcy zdjęć, które trzeba przecież obrobić i złożyć. Zrobienie dwóch timelapsów (dziennego i nocnego), a do tego wycinanie z każdej klatki warstw, jest zadaniem wręcz niewyobrażalnym.

Autor filmu - Julian Tryba - wymyślił jednak nowatorski sposób edycji.

Jest on inżynierem i programistą, co pozwoliło mu stworzyć autorski algorytm odpowiedzialny za tworzenie warstw. Działa to tak, jak bardzo rozbudowana wtyczka, która sama tworzy warstwy z gotowego filmu, a do tego pozwala płynnie zmieniać czas pomiędzy poszczególnymi sekcjami zdjęcia. Można np. przeprowadzić przez nagranie „falę” zmieniających się pór dnia.

Taka automatyzacja wcale nie umniejsza pracy fotografa, który na potrzeby filmu zrobił ponad 232 tys. zdjęć, co zajęło mu 323 godziny pracy. Autor musiał też przejechać 9988 mil, odwiedzić Nowy Jork 22 razy i wydać na parkingi 1430 dol.

Film powstał na aparatach Sony A7R II, Canon 5D S, Canon 5D III, Canon 5D II, Canon 6D i Canon 7D. Użyte obiektywy to szkła Canona: 200–400mm, 100–400mm II, 70–200mm f/2.8 II, 16–35mm f/2.8 II, 24mm f/1.4 II, Canon 24–70mm f/2.8 II, 135mm f/2, 24–105mm, a także innych firm: Zeiss T* 50mm f/1.4, Sony G 16–35mm f/2.8, Rokinon 20mm f/1.8.

Powyżej możecie zobaczyć wcześniejsze nagranie autora, przedstawiające layer-lapse z Bostonu. W tym filmie warstwy były wycinane ręcznie. Musiał to być ogrom pracy!

Do tej pory moim ulubionym twórcą timelapse’ów (a właściwie: filmów flow-motion) był Rob Whitworth.

Teraz chyba się to zmieni, za sprawą przeolbrzymiej ilości pracy, jaką wykonał Julian Tryba. Jeśli jednak nie znasz produkcji Whitworth, koniecznie sprawdź jego filmy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA