REKLAMA

Najchętniej kupowana polska gra 2015 roku doczeka się fantastycznego dodatku. Graliśmy już w Dying Light: The Following

Dying Light okazał się światowym bestsellerem. Najchętniej kupowana polska gra 2015 roku zdobyła rzeszę fanów, w tym mnie. Nic zatem dziwnego, że od razu skorzystałem z możliwości zagrania w The Following – dodatku do gry przez duże D. Nazywanie tego rozszerzenia zwykłym DLC jest ogromną obrazą dla wielkiej pracy, jaką włożyli ludzie z Techlandu.

19.01.2016 14.56
Dying Light: The Following - pierwsze wrażenia Spider's Web
REKLAMA
REKLAMA

Na The Following przyszło mi czekać naprawdę długo. Dodatek ukazuje się w rok po premierze podstawowej wersji gry, wywracając przy tym całą mechanikę do góry nogami. Rozszerzenie do Dying Light to nie tylko nowe bronie i lokacje, ale również zupełnie inne podejście do tematu zombie, całkowicie nowy sposób na podróżowanie oraz otwarty świat diametralnie różny od gęstego od budynków miasta.

Dying Light The Following (18)

Był survival, będzie horror?

Nie ma się co oszukiwać – pod względem scenariusza i narracji, oryginalne Dying Light rozpoczynało się fatalnie. Na całe szczęście twórcy z Techlandu odrobili lekcję i wyciągnęli niezbędne wnioski. The Following zaczyna się szybko, mocno i ciekawie.

Dying Light The Following (39)

W ręce ocalałych trafia ranny mężczyzna. Ten twierdzi, że z odizolowanego od świata, zainfekowanego miasta Harran jest wyjście. Nieznajomy posiada przy sobie mapę, która ma to dokumentować. Gdyby tego było mało, zdaniem rannego osoby na zewnątrz są w dziwny sposób odporne na zarazę, rozprzestrzeniającą się za pomocą ugryzienia. Wszystko za sprawą tajemniczej Matki, która doczekała się rzeszy zaślepionych wyznawców.

The Following gra na nieco innych nutach niż oryginalne Dying Light. Od samego początku czuć, że produkcja jest bardziej tajemnicza i mroczna. Graczowi towarzyszy złowieszcza muzyka z akcentami horroru, natomiast tajemniczy kult Matki, z dziesiątkami ściennych malowideł, orientalnymi ozdobami i sekretnymi rytuałami budzi oczywiste skojarzenia ze świetnym Resident Evil 4. Nie twierdzę, że będziecie się bać, ale na pewno poczujecie różnicę względem podstawowej wersji gry.

Były wieżowce i blokowiska, czas na pola uprawne, góry i lasy

The Following to kilometry kwadratowe zupełnie nowego terenu. Pogrążone w chaosie miasto – państwo Harran pozostawiamy za sobą, wychodząc na otwarte, rolne i górzyste tereny. Chociaż otoczenie z dodatku do Dying Light wygląda sielankowo, to oczywiście tylko pozory, które niedoświadczonego gracza mogą kosztować życie.

The Following jest jak Dead Island – cuda natury i piękne otoczenie kontrastuje tutaj z krwiożerczymi zombie, które również wydostały się poza obręb miasta. Sieczemy więc żywe trupy maczetą, pośród pól uprawnych, strumyków, drewnianych kładek i małych zagajników. Widok równie surrealistyczny, co przyjemny.

Dying Light The Following (11)

Oczywiście od czasu do czasu natrafimy na pozostałości po ludzkiej cywilizacji. Stacje benzynowe, rafineria, hangary, wiejskie szopy i pojedyncze domy – to wszystko tylko czeka, aż gracz wejdzie do środka i rozpocznie plądrowanie. Mimo tego, nie nastawiajcie się na częste skakanie po dachach i wspinanie się na balkony. To nie Harran. Tutaj królują otwarte przestrzenie.

Po co mi parkour, kiedy mam konie mechaniczne

W Techlandzie podjęli bardzo ryzykowną decyzję. Producenci Dying Light świadomie umniejszyli rolę bardzo dobrego systemu parkouru, aby zrobić miejsce na zupełną nowość w grze – działające i dające się wykorzystać pojazdy. Miłośnicy skakania między blokami mieszkalnymi mogą być więc nieco rozczarowani, ale uwierzcie mi – jazda bojowym pojazdem pośród pola uprawnego wypełnionego zombie również daje masę frajdy.

Rozpoczynając przygodę z The Following, najbardziej bałem się właśnie o model jazdy. Na całe szczęście Techland stanął na wysokości zadania, korzystając z doświadczenia przy produkcji Xpend Rally, GTI Racing oraz nail’d. Polskie studio ma na swoim koncie kilka gier wyścigowych, co w oczywisty sposób zaprocentowało przy The Following.

Dying Light The Following (23)

Poruszanie się pojazdem jest do bólu zręcznościowe. Nie oznacza to jednak, że nie możemy uszkodzić naszego cacka. Co więcej, w grę rozstała wszyta nowa mechanika związana z paliwem. Aby podróżować po otwartym świecie, musimy od czasu do czasu zaciągnąć ręczny i rozejrzeć się po otoczeniu w poszukiwaniu niezwykle cennej cieczy. Ta znajduje się w kanistrach oraz zbiornikach pozostawionych samochodów.

Nie liczcie więc na bezstresową jazdę. Współczuje tym graczom, którym zabraknie wachy w środku szczerego pola, gdy zbliża się noc. Podobnie jak w Harranie, wraz z zachodem słońca na powierzchnię wychodzą najpotężniejsze, najbardziej przerażające kreatury. Ucieczka przed nimi przez otwartą przestrzeń to w zasadzie samobójstwo. Bez przeszkód terenowych, płotów i murów jesteśmy bezbronni jak dziecko.

The Following to kolejny dowód tego, że to Polacy pokazują światu, jak robić porządne i pełnoprawne rozszerzenia.

Dodatek Techlandu to kolejny po Sercach z Kamienia świetny pakiet rozszerzający, bez dwóch zdań warty swojej ceny. Jeżeli spodobało się wam podstawowe Dying Light, koniecznie zaznaczcie sobie datę premiery w kalendarzu. Nowy świat, nowe bronie, nowe środki lokomocji, nareszcie zjadliwa fabuła i sprawdzony model walki bronią białą – The Following to dodatek w starym stylu, który równie dobrze może się ukazać jako osobna, niezależna produkcja cyfrowa.

Premiera Dying Light: The Following jest zaplanowana na 9 lutego 2016 roku.

REKLAMA

Czytaj również: 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA