REKLAMA

Twoja następna kochanka może mieć wiele wspólnego z Cortaną i Siri

To zdumiewające, ale przemysł seks-lalek ma się nadal wyjątkowo dobrze, a wręcz cały czas się rozwija. Co to ma jednak wspólnego z tematyką Spider’s Web? Producenci, by wyróżnić się od konkurentów, ładują w owe lalki coraz więcej nowoczesnych technologii. W tym… sztuczną inteligencję.

12.06.2015 13.48
Twoja następna kochanka może mieć wiele wspólnego z Cortaną i Siri
REKLAMA
REKLAMA

Gumowe lalki lub, jak z początku je określano, dame de voyage tudzież dama de viaje to produkt, w sensie komercyjnym, względnie młody. Pierwsze wzmianki o takim produkcie, zdaniem Wikipedii, pojawiły się na początku XX wieku. Zyskały one wielką popularność podczas drugiej wojny światowej: niemieckie siły wręcz rozdawały swoim żołnierzom takie „urządzenia”, by zmniejszyć ich tęsknotę za domem (choć niektórzy historycy twierdzą, że to bujda, trwa o to spór).

Świat zachodni przestał jednak być pruderyjny, inne techniki zaspokajania seksualnego (a także sama rozwiązłość seksualna) przestały być tak drastycznie piętnowane. Mimo tego, „gumowe panie do towarzystwa w sypialni i w podróży” nadal trwają i mają się dobrze. Nie będziemy jednak tego tematu roztrząsać i zastanawiać się nad przeróżnymi preferencjami i perwersjami. Poruszyliśmy ten temat wyłącznie z powodu zwrócenia naszej uwagi przez pewien artykuł, który ukazał się na łamach The New York Times.

Po co ci realna dziewczyna?

Gumowe lalki nie narzekają, nie każą ci dbać o siebie, są zawsze posłuszne, tylko, niestety… interakcja z nimi jest dość ograniczona. Potrzeba dużej ilości wyobraźni (lub odpowiedniej preferencji seksualnej), by móc sprawić, by taka lalka stała się obiektem pożądania. Ich producenci doskonale rozumieją słabości swoich produktów i chcą je niwelować. Koszty ich wysiłków są olbrzymie, ale, jak się okazuje, niektórzy są w stanie zapłacić za ich efekt niemałe pieniądze. Nawet kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych.

beznazwy

Za przykład niech posłuży RealDoll, a więc przedsięwzięcie specjalizujące się w produkcji „lalek jak żywe”. Klient może decydować o wzroście i figurze lalki, kolorze skóry, włosach, kolorze oczu a nawet o… kształcie palców u stóp. Ta przyjemność to wydatek od pięciu do dziesięciu tysięcy dolarów. Przetwarzanie w chmurze i Internet rzeczy ma być kolejnym rozdziałem w historii branży.

Nowy projekt RealDoll nosi nazwę Realbotix. Ma on wykorzystać najnowsze osiągnięcia w robotyce, by owe lalki fizycznie były praktycznie nieodróżnialne od prawdziwych kobiet. Na tym jednak RealDoll nie poprzestaje. Firma chce też wykorzystać dobrodziejstwa nowoczesnej technologii, by zaimplementować lalkom… sztuczną inteligencję. Odpowiednik Siri czy Cortany. A jak udowadniają Microsoft czy Apple, jest to jak najbardziej możliwe.

Dolina niesamowitości

Publikacja w New York Times słusznie przypomina jednak pewien psychologiczny problem, wynikający z ludzkiej natury i historycznych zachowań ludzkości. Teoria „doliny niesamowitości” zakłada, że dopóki maszyny są łatwo odróżnialne od człowieka, dopóty wzbudzają w nas ciepłe uczucia. Niejednokrotnie wręcz je antropomorfizujemy albo nawet okazujemy wobec nich empatię („komputerku, co ci jest? działaj… co ci się popsuło?”). Jednak im bardziej będą one przypominać ludzi, tym więcej będą budziły w nas obaw. A strach powoduje niechęć, agresję i pogardę.

REKLAMA

Realbotix jednak pamięta i o tym. Jak twierdzi szef projektu i dyrektor generalny RealDoll, lalki, choć bardziej funkcjonalne i dające lepszą iluzję, dalej będą projektowane tak, by były postrzegane jako lalki. Nie tylko z uwagi na braki technologiczne czy finansowe. Ale również po to, by sprzedawały się jeszcze lepiej. Mimo iż najbardziej, ekhem, wypasiona wersja Realbotix może kosztować w przyszłości nawet… 60 tysięcy dolarów.

* Ilustracja otwierająca pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA