REKLAMA

Dlaczego kierowcy Ubera protestowali? Mamy tabelę z zarobkami. Obniżkę widać jak na dłoni

Dzisiaj (nie) odbył się zapowiadany protest kierowców Ubera, którzy sprzeciwiali zasadom działania Ubera w Polsce. Lista argumentów jest dość długa, ale można ją streścić w trzech słowach, bo - jak zwykle - CHODZI O KASĘ.

12.12.2016 17.23
Ile zarabia kierowca Ubera?
REKLAMA
REKLAMA

Dlaczego napisałem, że protest (nie) odbył się? Ano dlatego, że trudno jednoznacznie stwierdzić, czy się odbył, czy też nie. Można powiedzieć jednak z pełną odpowiedzialnością, że zakończył się pełnym sukcesem, bo obie strony sporu o są zadowolone. Kierowcy świętują sukces protestu, a Uber mówi, że nic się nie stało, bo dzisiaj pracowało tyle samo kierowców, co w każdy inny poniedziałek. Zatem, jak było i po co w ogóle ten cały protest?

W piątek Spider’s Web - jako pierwszy w Polsce - poinformował o planowanym strajku kierowców Ubera. Kierowcom nie podobało się przede wszystkim to, że Uber przed wakacjami obniżył stawki. Wielu liczyło na to, że po wakacjach cennik wróci do poprzedniego poziomu. Tak się jednak nie stało, co spowodowało sporo frustracji wśród kierowców, którzy postanowili zorganizować protest przeciwko niskim stawkom oraz za obniżeniem prowizji pobieranej przez Ubera.

Kierowcy domagają się też “równego traktowania wszystkich kierowców zarówno w przydzielaniu zleceń jak i wymaganiach, jakie muszą spełniać by być pracownikiem korporacji”. Żądano też “wsparcia dla kierowców ze strony firmy Uber" oraz “zaprzestania umieszczania w mediach nieprawdziwych reklam sugerujących, że kierowca Uber zarabia 8000 zł”.

Uber odpowiada

Rzeczniczka prasowa Ubera w Polsce, Ilona Grzywińska, odparła zarzuty kierowców o nierówne traktowanie kierowców. W rozmowie ze Spider’s Web powiedziała:

Odniosła się również do poddanej przez protestujących pod wątpliwość kwoty 8000 zł, która ma oznaczać miesięczne zarobki kierowcy Ubera w Polsce:

Szczerze i bez marketingowej ściemy rozmawiałem o zarobkach z panem Dawidem - kierowcą Ubera w Krakowie - który ma zarejestrowaną działalność gospodarczą, płaci podatki, odwrócony VAT, opłaca składki ZUS oraz ubezpieczenie OC i AC.

Kierowca Ubera przygotował dla mnie podsumowanie swoich przychodów, kosztów i finalnie również dochodów. Dla pełnego zobrazowania uwzględnił w swoich wyliczeniach dwa miesiące: kwiecień i listopad, czyli różne okresy - przed i po obniżce stawek przez Ubera. Różnicę widać jak na dłoni.

Uber: zarobki w Krakowie class="wp-image-533894"
Uber: zarobki w Krakowie

Przy starych stawkach i pracy po 40 godzin tygodniowo kierowca Ubera w Krakowie mógł bez większych problemów osiągnąć przychód 7000 zł. Po odliczeniu 20-procentowej prowizji dla Ubera (1400 zł) zostawało mu 5600 zł przychodu. Po odliczeniu 320 zł VAT-u EU (odwrócony VAT wynikający z tego, że Uber działa z Holandii), opłaceniu 450 zł składek ZUS i odliczeniu 500 zł na ubezpieczenia OC, AC oraz na amortyzację samochodu i uwzględnieniu kosztów paliwa kierowcy zostawało 3320 zł na rękę (19,5 zł netto/godzinę).

Teraz jest inaczej.

W listopadzie pracując również 40 godzin w tygodniu, kierowcy Ubera z Krakowa udało się osiągnąć 5400 zł przychodu. Od tego trzeba było oczywiście odjąć 1100 zł prowizji, 250 zł VAT-u EU, 450 zł składek ZUS, 500 zł na ubezpieczenia OC i AC oraz amortyzację. Ceny paliwa poszły w górę i w listopadzie wygenerowały koszt 1400 zł.

W kieszeni kierowcy Ubera zostało 1700 zł, czyli zarabiał 10 zł netto/godzinę.

Zarobki są niższe, a może być jeszcze gorzej. Wyliczenia z kwietnia i listopada uwzględniły po 500 zł na ubezpieczenia OC i AC oraz amortyzację pojazdu. W ostatnim czasie koszty OC poszły jednak w górę, więc przy nowej umowie będzie trzeba jeszcze więcej zapłacić. Ceny paliwa też nie spadają, a analitycy zakładają, że kolejna fala podwyżek jest właśnie przed nami.

Ile godzin w tygodniu będzie trzeba pracować, żeby godnie zarobić na Uberze?

To pytanie zadają sobie kierowcy, którzy są zadowoleni z działania usługi, ale nie mogą zaakceptować nowych, niższych stawek. Dlatego zapowiadają, że protesty będą ponawiane w kolejne poniedziałki, a ten dzisiejszy podsumowują z zadowoleniem.

Cieszą się, że w akcji wzięło udział wiele osób. Widząc efekty - w niektórych miastach przez kilka godzin mnożniki skakały w górę, co oznacza małą liczbę dostępnych kierowców - liczą na to, że z tygodnia na tydzień do akcji będzie przyłączyło się znacznie więcej osób z różnych miast.

REKLAMA

Dzisiaj akcja udała się przede wszystkim w Krakowie i na Śląsku. W Warszawie trudno mówić o sukcesie - tam kierowców raczej nie brakowało. Uber przyznaje, że w skali kraju protest nie był odczuwalny. Zobaczymy, jak będzie za tydzień.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA