REKLAMA

Nie, nie doszło do wycieku z bazy PESEL

Wyciek danych z bazy PESEL to w ostatnich dniach ulubiony temat głównonurtowych mediów. Okazuje się, że cała sytuacja okazała się zwykłą kaczką dziennikarską. Wszystko wskazuje na to, że nasze dane są absolutnie bezpieczne.

29.08.2016 17.15
Wyciek danych z bazy PESEL to zwykła kaczka dziennikarska
REKLAMA

Na obecnym etapie śledztwa nie stwierdzono wycieku danych z systemu PESEL do osób nieuprawnionych - powiedział w poniedziałek PAP prok. Michał Dziekański, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokurator zdecydował się na takie oświadczenie po tym, jak do prokuratury zgłosiło się ponad tysiąc osób, które chcą uzyskać status pokrzywdzonych.

REKLAMA

Oznacza to, że wszczęte śledztwo ma za zadanie ustalić, czy w ogóle do takiego wydarzenia mogło dojść.

I broń Boże nie oznacza, że wyciek danych z bazy PESEL faktycznie zaistniał. Możemy mówić raczej o nadużyciu ze strony komorników. Do tej pory w ramach śledztwa zdecydowano się na zabezpieczenie nośników danych i sprzętu informatycznego w pięciu kancelariach komorniczych ulokowanych m.in. z Warszawy i Łodzi. Przykładowo, jeden z komorników od marca 2015 r. do dnia rozpoczęcia śledztwa (zrobiono to kilka dni temu) pobrał dane ponad 800 tys. osób i złożył w bazie danych prawie 1,8 mln zapytań.

Warto jednak pamiętać, że w listopadzie zaczęły działać przepisy wyrównujące napływ spraw do komorników. Przed ich wprowadzeniem zdecydowana większość spraw była obsługiwana przez zaledwie 10 proc. kancelarii komorniczych. Teraz kancelaria komornika wybranego przez wierzyciela może prowadzić maksymalnie 10 tys. spraw rocznie. Prowadzenia reszty musi odmówić. Jednak jeszcze w zeszłym roku największa kancelaria miała około milion spraw.

Wspomniana ogromna liczba pobranych danych oraz liczba zapytań nie są dowodem na wyciek danych z bazy PESEL.

REKLAMA

Byłyby, gdyby podobna sprawa pojawiła się w przyszłym roku. Co ciekawe, gdy cała sprawa wyszła na jaw, opinia publiczna została powiadomiona o tym, że włamanie do systemu nie miało miejsca. Mimo to media postanowiły rozdmuchać całą aferę tak, jakby dane należące do połowy polskich obywateli faktycznie trafiły w niepowołane ręce.

Informował o tym zresztą zaraz po całym zajściu Marek Krześnicki, na naszym siostrzanym Bezprawniku, z którego tekstem polecam się zapoznać. I nie wpadać w niepotrzebną panikę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA