REKLAMA

GoPro nie sprzedaje kamer - zarabia na wspomnieniach pełnych pozytywnych emocji

Kamerę GoPro można wykorzystywać na wiele ekstremalnych sposobów – tym razem na ryzykowne ewolucje zdecydowali się sami twórcy tego biznesu, wprowadzając firmę na Wall Street.

04.07.2014 19.37
GoPro nie sprzedaje kamer – zarabia na wspomnieniach pełnych pozytywnych emocji
REKLAMA
REKLAMA

Początkowo w drodze emisji publicznej (ang. IPO) planowano pozyskać kwotę w przedziale 400 – 500 mln. dol., a w wejściu na giełdę miały pomagać topowe światowe instytucje finansowe. GoPro przed tygodniem zadebiutowało na rynku NASDAQ, a cena jednej akcji na debiucie wynosiła 24 dol. W ten sposób firma zyskała na IPO ok. 425 mln dol. Jeszcze tego samego dnia cena akcji podskoczyła o 30%, rozpalając oczekiwania inwestorów co do rajdu na poziomie tych, jakie widzieliśmy ostatnio choćby na debiucie Twittera.

Warto zauważyć, że debiut GoPro na giełdzie jest pierwszym tak dużym IPO z sektora elektroniki konsumenckiej od 23 lat, czyli od wejścia na rynek w 1991 roku Duracell International, znanego producenta m.in. baterii.

W 2011 w tym sektorze zadebiutował wytwarzający m.in. słuchawki Skullcandy, ale pozyskał znacznie mniej środków, 189 mln. dol.

Widać więc jak ekstremalne zadanie stało przed GoPro, a mając jeszcze na uwadze fakt, że inni giganci z branży producentów kamer, tacy jak choćby Kodak i Polaroid ponieśli klęskę, tym bardziej firma ta zasługuje na uznanie.

Powód, dla którego tak trudno jest spółkom z sektora elektroniki konsumenckiej rozwinąć się na ogromną skalę jest jeden i nazywa się smartfon.

Dzięki temu urządzeniu możemy korzystać z nawigacji, mierzyć aktywność sportową, surfować po Internecie, robić zdjęcia, słuchać muzyki, czytać książki – a nawet dzwonić. Konsumenci potrzebowaliby silnego bodźca, aby kupować zewnętrzny sprzęt, który skupiałby się tylko na jednej z tych funkcji. GoPro udało się tę potrzebę wywołać, dodatkowo doskonale wpisując się w rosnący trend tzw. technologii ubieralnych, które w przyszłości mają dużą szansę zdetronizowania smartfonów.

Kamera jest najmniej ważna

Sukces wizerunkowy kamer GoPro wziął się głównie z tego, że firma nie skupia się na samym sprzęcie.

Zamiast epatować specyfikacją techniczną, milionami megapikseli oraz dziesiątkami gigabajtów firma sprzedaje wspomnienia ze zjazdu na nartach ambitną trasą oraz pamiątkę z surfowania na wysokiej fali o zachodzie słońca.

To ponownie posiadacz kamery jest w centrum uwagi oraz to jak jej używa, a nie kamera sama w sobie. Mamy więc bardzo atrakcyjne połączenie technologii ubieralnych z tzw. „lifestyle in technology” – nie jest już ważne czy masz sprzęt danej marki, ale co z nim robisz.

I właśnie dlatego w świecie podzielonym pomiędzy takich gigantów jak Apple czy Samsung, marki pokroju GoPro, FitBit czy niedawno przejęte Beats odnoszą tak duży sukces. Choć najczęściej są wręcz monoproduktowe, to skupiają się na tym co jest dla konsumenta najważniejsze. W jakiś sposób wyrażają go i mówią wiele o jego użytkowniku. Jeśli widzisz człowieka z przypiętą do głowy kamerą GoPro Hero 3 to z góry wiesz, że prawdopodobnie planuje zrobić coś nietypowego.

W sukcesie GoPro niesamowite jest to, że firma niemal w pełni zawdzięcza go swoim klientom. Gdyby nie setki filmów, na których prezentują oni swoje ekstremalne wyczyny nakręcone dzięki GoPro, to z pewnością trudno było liczyć na tak wysokie wyniki sprzedaży, szeroką rozpoznawalność i finalnie bardzo udane IPO.

W samym 2013 roku użytkownicy GoPro wysłali do sieci filmy nakręcone z użyciem GoPro (i w ten sposób otagowane) o łącznej długości 2,8 lat.

Wideo ze skokiem Felixa Baumgartnera obejrzało 7,6 miliona osób, a filmik ze strażakiem ratującym kota z płonącego domu ponad 20 milionów ludzi (dane zgodnie z prospektem S-1). Marka jest również silna w mediach społecznościowych: Facebook: ponad 7.2 milionów fanów, Instagram: ponad 2 miliony, Twitter ponad 950,000 śledzących i wreszcie Youtube z blisko dwoma milionami subskrybentów i 450 milionami odsłon wideo.

Każde z wideo, którym użytkownicy GoPro chwalą się w Interncie, jest nie tylko popisem umiejętności jego posiadacza, ale bezpośrednią reklamą dla producenta kamery.

Ekstremalne wyzwania dla spółki

Po bardzo udanym debiucie GoPro wiele osób zadaje sobie pytanie co dalej ze spółką oraz jak zachowa się cena akcji. Dziś, w około tydzień po IPO, widać dość jasno, że zachowanie się kursu GoPro może być równie ekstremalne jak wyczyny posiadaczy tego sprzętu.

gopro chart

Z 30 dol. szybkimi trzema skokami cena podniosła się do 50 dol., a następnie realizacja krótkoterminowych zysków zniosła ją do 40 dol. Dalsze zachowanie kursu akcji będzie w dużej mierze zależeć od wyników jakie pokaże ta firma.

A te jak dotąd były bardzo dobre. Od swojego powstania 12 lat temu firma wielokrotnie podwajała sprzedaż. W 2011 roku GoPro miało ok. 230 mln dol. przychodu, rok później 526 mln dol., a w 2013 roku przychód wyniósł 985 mld dol. Rosną również zyski - w 2012 firma zarobiła 32 mln dol., a w 2013 roku 61 mln dol., sprzedając wtedy łącznie 3,85 mln kamer GoPro.

Zarząd przyznał jednak już w prospekcie, że w kolejnych latach spodziewa się spowolnienia tempa wzrostów i oby inwestorzy doczytali się tego zdania, bo inaczej w dzień publikowania kolejnych wyników kwartalnych może ich czekać nieprzyjemna niespodzianka. Z kolei kursowi akcji pomóc może realizacja planów mediowych firmy, czyli m.in. uruchomienia tematycznego kanału telewizyjnego.

Lider w centrum uwagi

Wizerunek spółki w dużej mierze jest związany z jej twórcą, Nickiem Woodmanem, który – parafrazując poetę Jaskiera – ma 39 lat, wygląda na 29 a zachowuje się jakby miał 19. Jego sukces wziął się z porażki – przed GoPro Woodman miał dwa inne startupy, oba okazały się chybionym pomysłem.

Podłamany i pełen wątpliwości co do swoich umiejętności Woodman wyjechał do Australii, aby posurfować, zdystansować się od biznesu i przemyśleć swoje dotychczasowe życie. Chcąc uwiecznić własne wyczyny na wysokich falach, mocował na różne sposoby aparat Kodaka do nadgarstka, szukając rozwiązania pozwalającego mu robić zdjęcia i jednocześnie czerpać radość z surfingu.

W pewnym momencie przyszło olśnienie, że może to być produkt, którego będzie też potrzebowało wielu innych ludzi.

REKLAMA

Woodman poświęcił się z obsesyjnym zaangażowaniem produkcji swojej kamery, pracując jak sam przyznaje po 20 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu. Ważnym czynnikiem sukcesu były również naturalne zdolności sprzedażowe Woodmana - oprócz tego, że był on twórcą GoPro to również stał się jego ogromnym propagatorem i promotorem. Takie podejście znajdziemy również wśród miliarderów pokroju Jobsa czy Bransona. Sukces GoPro jest niewątpliwie dowodem na to, że pasja, zaangażowanie oraz wytrwałość czynią prawdziwe cuda, nawet jeśli działamy w bardzo konkurencyjnym środowisku.

Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA