REKLAMA

Sąd w Mrągowie: Nie trzeba iść do więzienia z powodu WinRAR-a

Być może niektórzy z Was nie wiedzą, ale popularny program WinRAR, który zapewne znajduje się na Waszym dysku twardym, generalnie rzecz ujmując nie jest programem darmowym.

18.07.2014 09.04
Sąd w Mrągowie: Nie trzeba iść do więzienia z powodu WinRAR-a
REKLAMA
REKLAMA

Licencja na WinRARa to licencja typu shareware, oferująca 40 dni wolnego dostępu do aplikacji. Po upływie tego czasu należy zapłacić twórcy za możliwość korzystania z programu, o czym zresztą informuje okienko wyskakujące przy jego uruchomieniu, przez wiele osób w niemalże automatycznym odruchu zamykane bez czytania. Niewiedza społeczna w dużej mierze może wynikać z nawyku do zamykania takich okienek (w których zwykle nie znajduje się nic naprawdę istotnego lub nachalne oferty reklamowe) oraz faktu, że WinRAR pomimo tego... zawsze działa. Rzecz w tym, że po wspomnianych 40 dniach korzystamy z niego w sposób niezgodny z prawem, a właściwą praktyką byłoby zapłacić lub odinstalować.

Taka  specyfika działania programu może być dla Was zaskoczeniem, a dodam jeszcze tylko, że grono działających w ten sposób aplikacji jest szersze, znajduje się w nim m.in. także popularny Total Commander

Jednostanowiskowa licencja na WinRARa w polskich sklepach i serwisach  aukcyjnych to wydatek rzędu 150 złotych. Jestem niezwykle ciekaw jakie są statystyki aktywacji pełnych wersji programu. Osobiście wybrałem wariant nieco bardziej oszczędny, skłaniając się ku darmowej alternatywie w postaci 7-Zip.

Zdjęcie Silhouette of a prisoner behind a barbed wire fence in a concentration camp against fiery setting sun. pochodzi z serwisu ShutterStock

To może nieco odważna teoria, ale czasem zdarza mi się zastanawiać, jaki procent przychodów producenta programu WinRAR stanowią zyski ze sprzedaży licencji na korzystanie programu, a jaki - konsekwencje ewentualnych batalii prawnych, jeśli nie akurat w Polsce, to za granicą. Zresztą, to właśnie WinRAR jest też przysłowiowym "gwoździem do trumny" we wszelkich firmowych i prywatnych kontrolach legalności oprogramowania. Przekonali się o tym jegomościowie z Mrągowa, którym - jak podaje Muzykaiprawo.pl -  podczas kontroli policja postawiła zarzut piractwa komputerowego w związku z obecnością na dysku programów takich jak bohater niniejszego wpisu czy Total Commander właśnie.

Sprawę zbadał Sąd Rejonowy w Mrągowie,  opierając się m.in. na przepisach prawa autorskiego i art. 278 kodeksu karnego, m.in.:

Niestety nie udało mi się uzyskać pełnej treści wyroku wraz z uzasadnieniem, niemniej jednak tezy orzeczenia relacjonowała mrągowska prasa

Zdaniem Sądu Rejonowego w Mrągowie korzystanie z programu typu shareware (jakimi są właśnie wspomniane WinRAR czy Total Commander) nie wyczerpuje prawnokarnych przesłanek przywłaszczenia, choć oczywiście nie wyklucza to o wiele bardziej bezwzględnej w ocenach odpowiedzialności cywilnej. Moim zdaniem to słuszne podejście do tematu w wykonaniu Sądu, w obrębie obowiązujących przepisów.

dyskietki

Prawo karne cechuje się grupą dość stanowczych, elementarnych reguł i definicji, na których opiera się cała jego idea. Doktryna jest zdania, że kradzieży rzeczy można popełnić tylko we wskazującym na umyślność działania zamiarze bezpośrednim (nieliczne głosy dopuszczają tzw. zamiar ewentualny). W przypadku kradzieży programu komputerowego musi to więc prowadzić do powstania korzyści majątkowej. Prof. Marek Mozgawa w swoim komentarzu do ustawy Kodeks Karny (LEX, 2013) wskazuje:

Jednocześnie dalej kontynuuje:

Wydaje się, że również na autorytecie i poglądach prof. Mozgawy bazował Sąd Apelacyjny w Katowicach w swoim wyroku z dn. 24 stycznia 2013 roku (II AKa 495/12), który przyjął podobne rozumowanie i argumentację, w zasadzie wręcz dosłownie przytaczając dorobek doktryny w zakresie interpretacji prawa. Pomijając już treść tego wyroku, przytoczę jedynie dwie jego najbardziej istotne tezy:

Kolejne więc przypadki pokazują, że prawo na gruncie przepisów kodeksu karnego oczekuje umyślności w przypadku kradzieży oprogramowania, która nie musi mieć miejsca w przypadku programu shareware - początkowo darmowego, z czasem zmieniającego swój status prawny na taki, który wymaga zakupu licencji. Jednakże z drugiej strony należy przecież zauważyć, iż w chwili instalacji programu dokonujemy akceptacji treści jego licencji, w przypadku takiego WinRARa wprost jest zaś wyrażone.

Nie sposób też przecież nie zauważyć, że program typu WinRAR po upływie 40-dniowego okresu próbnego atakuje swojego użytkownika okienkami (nieoficjalnie nazywanymi najszybciej zamykanym okienkiem świata), które informują o upływie okresu próbnego. Tutaj, moim zdaniem, szczególnie problematyczne byłoby przecież wykazanie, że użytkownik z tego programu rzeczywiście korzystał, czy też jednak dwa lata wrzucił go gdzieś w otchłań twardego dysku, a tam program uległ zapomnieniu.

więzienie

Bardzo lubię, kiedy sposób dokonywania wykładni przepisów - o ile jest na to miejsce - kieruje się zdrowym rozsądkiem

Należy mieć na uwadze, że prawnokarne podejście do problematyki prawa autorskiego bywa generalnie obiektem krytyki, a jeśli już mu sprzyjać, to należy mieć na uwadze, że wymierzony jest raczej w zorganizowane grupy przestępcze (które z rosyjskich bazarów przeniosły się - tak mówią - na RapidShare, MegaUpload i serwisy im podobne) czerpiących wymierne zyski z piractwa. Jakkolwiek taka interpretacja art. 278 w tym konkretnym przypadku może budzić pewne wątpliwości, szczególnie w zakresie "braku pełnej świadomości", to wydaje się, że społeczne korzyści takiego rozwiązania przewyższają ewentualne straty. Należy bowiem pamiętać, że obok funkcjonuje również prawo prywatne, które w wystarczający sposób może gwarantować sprawiedliwość na linii producent programu - jego nieuprawniony użytkownik.

Tymczasem bohater mrągowskiej sprawy, niezależnie od tryumfów w sądzie rejonowym, zdecydował się zaskarżyć sprawę także do UOKiKu tak, by ten zbadał, czy programy shareware nie blokujące automatycznie swojego działania po upływie okresu testowego, nie narażają aby użytkownika na ryzyko odpowiedzialności karnej.

kralka

Jakub Kralka – prawnik, miłośnik nowych technologii, autor bloga Techlaw.pl – Prawo Nowych Technologii. W lipcu szczególnej uwadze polecam artykuł Czy serwis internetowy należy rejestrować podobnie jak prasę? oraz dział prawo autorskie.

REKLAMA

Więcej wieści na temat logo techlaw Prawa Nowych Technologii w serwisie Facebook. Będzie mi bardzo miło jeśli dołączycie do grona fanów!

Zdjęcia pochodzą z Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA