REKLAMA

USOS - tak się studiuje w XXI wieku

02.05.2012 16.00
USOS – tak się studiuje w XXI wieku
REKLAMA
REKLAMA

Być może kiedyś dzień w dzień stało się w legendarnych kolejkach do dziekanatu, być może trudno opisać emocje towarzyszące przeglądaniu listy w rozpaczliwym poszukiwaniu przynajmniej trójki z egzaminu. Ja i moi rówieśnicy takich wspomnień mieć już raczej nie będziemy za sprawą systemu USOS, który swoją drogą mój wydział przynajmniej wprowadził podobno rok po tym jak studenci rozbili w pył szklane drzwi od dziekanatu podczas rejestracji do grup egzaminacyjnych w myśl zasady „kto pierwszy, ten lepszy”.

USOS, pieszczotliwie nazywany Kolegą USOSem, czyli Uniwersytecki System Obsługi Studentów narodził się w głowach pracowników Uniwersytetu Warszawskiego już w 1999 roku, a kilka miesięcy później pierwsza wersja usługi zadebiutowała w sieci. USOS i powiązane z nim usługi stanowią prawdziwy cyfrowy kombajn służący obsłudze studentów największych polskich uczelni – od procesu rekrutacji począwszy, poprzez obsługę zainteresowanego aż do momentu uzyskania dyplomu.

Ten drugi aspekt wydaje się szczególnie istotny, ponieważ to właśnie z nim studenci mają do czynienia przez trzy, pięć lub więcej lat kariery naukowej. Opcji jest cała gama – ustalanie planów zajęciowych, rejestracja na poszczególne zajęcia, wykłady specjalizacyjne, składanie podań do dziekanatu, sprawdzanie własnych ocen, organizacja stypendiów, komunikacja ćwiczeniowców z grupami zajęciowymi i w drugą stronę. To pewnie tylko wierzchołek góry lodowej, bardziej pilni studenci mogą jeszcze kontrolować status swoich stypendiów, kwestię podróżowania między uczelniami, aż w końcu rozpocząć przewód doktorski.

USOSem władają wykładowcy, nieocenione panie z dziekanatu oraz obsługa administracyjna. Rozwojem samego projektu zajęło się zaś specjalnie powołane w tym celu konsorcjum kilku uczelni. Tym samym w chwili obecnej z nowoczesnego systemu korzysta cała masa szkół wyższych, uniwersytetów, politechnik, etc.

Idea i sposób realizowania podstawowych funkcji USOSa jest realizowana dość płynnie – trudno sobie dziś wyobrazić wygodne studiowanie bez kilku z jego opcji – podobnie zapewne, jak trudno sobie wyobrazić internet na przykład bez Google’a. Nie zmienia to jednak faktu, że jak na projekt o quasipublicznym charakterze system USOS pozostawia wiele do życzenia.

Rozwój platformy jest dość mozolny, nowe funkcje raczej nie są wprowadzane, zaś reakcja na błędy zgłaszane przez użytkowników – raczej znikoma. USOS jest też daleki od przejrzystości i uniwersalności zawodowych systemów wykorzystywanych w prywatnych przedsiębiorstwach, na dodatek bardziej rozgarnięci technologicznie studenci są w stanie łatwo dostosować go swoich potrzeb, zyskując w ten sposób ogromną przewagę nad kolegami ze studiów choćby w licznych rejestracjach premiujących szybkość reakcji (i internetu). Nie wszystkie aspekty USOSa aktualizują się w trybie rzeczywistym i konieczna jest stosowna „synchronizacja danych” przeprowadzana czasem kilkukrotnie w ciągu dnia. Na domiar złego uczelnie trzymają swoje systemy na serwerach bardzo słabej klasy, w związku z czym w istotnych momentach studenckiego życia przeciążenia, awarie i błędy są na porządku dziennym.

Idea USOSa jest doskonała, mamy w końcu XXI wiek. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że pomimo mnogości funkcji i obsługiwania naprawdę gigantycznych baz danych, system ten zatrzymał się nieco w rozwoju, a zawsze był dość daleki od ideału. USOS 2.0 byłby świetnym prezentem dla przyszłych pokoleń studentów i ich wykładowców.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA