REKLAMA

Przyszły rok będzie rokiem geolokalizacji

12.12.2011 13.26
Przyszły rok będzie rokiem geolokalizacji
REKLAMA
REKLAMA

Dużo mówi się ostatnio o geolokalizacji. W przeciągu ostatnich kliku dni świat obiegło kilka ważnych dla internetowych społeczności informacji. Śledzenie lokalizacji swojej i znajomych z pozycji telefonu komórkowego powoli staje się coraz bardziej popularne również w Polsce. Mijający 2011 rok był rokiem portali społecznościowych. Stało się tak głównie za sprawą ogromnej ekspansji i rozwoju Facebooka, a także dzięki nowemu portalowi społecznościowemu od Google. W nadchodzącym roku dalej będzie głośno o portalach społecznościowych, ale głównie za sprawą nowej mody na aplikacje geolokalizacyjne.

Z facebookowego Places, dzięki któremu możemy informować znajomych gdzie jesteśmy według oficjalnych danych skorzystało już około 350 milionów użytkowników. Biorąc pod uwagę fakt, że portale takie jak Foursquare czy Gowalla, służące przede wszystkim meldowaniu się mają kolejno 15 i 2 mln użytkowników, można śmiało powiedzieć, że Facebook odniósł ogromny sukces ze swoją usługą. Brakuje jej jednak jakiejś wartości dodanej, czegoś co sprawi, iż będziemy chętnie do niej wracać. Places jest jedną z najmniej rozbudowanych aplikacji w swoim typie. Ciężko nazwać używanie facebookowego meldowania się za dobrą zabawę. 350 milionów użytkowników wzięło się z bezpośredniego dostępu do aplikacji w Facebooku. Aplikację użytkownicy poznali mimowolnie, instalując Facebooka na telefonie komórkowym.

Mark Zuckerberg w zeszłym tygodniu zaprosił twórców portalu Gowalla do pracy w Palo Alto. Wiadomo już, że twórcy jednej z najciekawszych graficznie aplikacji wykorzystującej geolokalizację będą pracować nad podobną technologią dla Facebooka. Byłoby o wiele ciekawiej w porównaniu do obecnej usługi portalu, gdyby Facebook dał swoim użytkownikom coś pokroju Gowalla, która w ciekawy i angażujący sposób pozwala poznać otaczający nas świat. Facebook zdaje się iść dobrym tropem. W porównaniu z innymi popularnymi portalami społecznościowymi (Twitter, LinkedIn czy Google+) ma największy odsetek młodych użytkowników Generacji Y (23-31lat). Osoby w tym wieku są najliczniejszą grupą odbiorców nowości technologicznych, w tym aplikacji geolokalizacyjnych, więc odpowiednio dopracowana aplikacja Facebooka powinna okazać się sukcesem.

Gdy na rynku pojawił się Foursquare, ważny dziś gracz wśród aplikacji wykorzystujących geolokalizację, od razu zaczęły pojawiać się głosy przeciw niemu. Mówiono, że jest to zbędne narzędzie, które nie dość, że inwigiluje ludzi, to na dodatek jest świetną bazą informacji dla włamywaczy, mogących w łatwy sposób sprawdzić czy nie ma nas w domu. Podczas gdy jedni stanęli przeciwko Foursquare’owi i podobnym mu aplikacjom (Loopt, SCVNGR), inni zauważyli drzemiący w nich potencjał. Mowa tu głównie o marketingowcach, którzy meldowanie się użytkowników sprytnie wykorzystali do promocji produktów i usług. Promocja w portalach geolokalizacyjnych jest połączona z zabawą i co najcenniejsze dla marketingowców, rozprzestrzenia się wirusowo – gdy gdzieś się zamelduję, powiadomienie automatycznie trafi do wszystkich moich znajomych na portalu, a w przypadku połączenia usługi z innymi portalami społecznościowymi, Facebookiem czy Twitterem, również tam pojawi się informacja o tym gdzie jestem. Swoje 15 milionów użytkowników Foursquare świętował w zeszłym tygodniu. Portal będzie musiał jednak zmieniać się w szybkim tempie, oferować nowe funkcje i korzyści z korzystania by utrzymać konkurencyjną pozycję i nie zostać zjedzonym przez aplikacje większych graczy.

Tydzień temu pojawiły się również informacje z obozu Google związane z dwoma projektami wykorzystującymi meldowanie się. Pierwsza informacja jest taka, że firma zamierza uruchomić taką funkcję w jednym ze swoich produktów, Google Offers. Zameldowanie się ma dawać użytkownikom możliwość skorzystania ze specjalnych ofert. Offers działa jednak jedynie na terenie Stanów Zjednoczonych, więc nie będziemy mieli możliwości przetestowania nowej opcji. Drugi news – bardziej obiecujący – jest taki, że Google zaangażował się w projekt o nazwie Schemer, do którego ruszyły już zapisy. Schemer to osobny portal społecznościowy, który w niczym nie przypomina minimalistycznych produktów panów z Mountain View. Jest on kierowany raczej do młodych ludzi. Misja portalu jest podobna do misji Foursquare i wielu innych podobnych aplikacji, czyli poznaj swoje miasto i dowiedz się co robić będąc w innym mieście. Google specjalnie dla tego projektu poprosił o wsparcie takie firmy jak Bravo, Zagat, Thrillist, Food Network, Rolling Stone, IGN i Entertainment Weekly więc traktują Schemera dość poważnie. To, czym Google może powalczyć z Foursquarem, Looptem czy SCVNGRem to zapowiedziana integracja z Google+, czyli połączenie z bazą znajomych i firmami, które mamy w swoich kręgach. Z drugiej strony dziwi brak użycia Schemera jako jednej z funkcji Google+.

Jest też jeden problem dotyczący Google, gdy mówimy o aplikacjach geolokalizacyjnych – Google nigdy nie był „fun”. Kiedy spojrzymy na ich produkty – Dokumenty, Kalendarz, Gmail, Mapy, trudno nie odnieść wrażenia, że firma ma małe doświadczenie w docieraniu do młodego odbiorcy. Dlaczego o młodych odbiorcach mówimy? Z badań firmy Forrester przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych wynika, że ¾ osób korzystających z usług geolokalizacyjnych to ludzie w wieku 23 -45 lat, z czego prawie połowa nie przekroczyła 31 roku życia. Raport mówi, że 70% amerykanów nie ma zielonego pojęcia czym są usługi geolokalizacyjne, a z pozostałych 30% niespełna 1/5 użyła tego typu usługi w przeciągu ostatniego miesiąca. Dane pokazują jak mało znany jest to temat dla szerokiego odbiorcy. Dziwne wydaje się wkraczanie tu Google’a, oferującego produkty uniwersalne, dla wszystkich. Pół roku temu, gdy startował Google+, świadomość istnienia portali społecznościowych była o wiele większa (około 96% internautów w USA), więc wydawać by się mogło, że Google+ będzie rósł jak na drożdżach. Tymczasem niespełna 1/5 osób w moich kontaktach, które posiadają konto na Gmailu ma konto na portalu społecznościowym Google’a. 40 milionów użytkowników portalu społecznościowego firmy, w której skrzynki odbiorcze ma ponad 200 milionów ludzi to dość słaby wynik. Geolokalizacja od Google będzie miała jeszcze ciężej.

Z drugiej strony należy pod uwagę wziąć również inne dane, wskazujące na tempo wzrostu wśród aplikacji mobilnych. Może świadomość istnienia tego typu funkcji nie jest zbyt duża, ale rok temu była znacznie mniejsza (16% amerykanów) i używało ich niecałe 4% obywateli. Statystyki pokazują również rosnącą popularność wśród różnorodnych grup społecznych – spadek średnich rocznych dochodów użytkowników ze $105 tys. do $95 tys. i większą popularność wśród kobiet, które stanowią już 37% wszystkich użytkowników (22% rok temu).

Powyżej przytoczone zestawienia pozwalają na śmiałe stwierdzenie, że w najbliższym czasie rozpoznawalność i użycie aplikacji geolokalizacyjnych będzie rosnąć, przechodząc powoli do mainstreamu. Przyczyni się do tego również większa liczba smartfonów na rynku, których ceny u operatorów są osiągalne dla coraz większej grupy ludzi, taniejący internet w telefonach i mnożące się hotspoty WiFi umożliwiające łączność. Przy takich założeniach inwestowanie w geolokalizację wydaje się być jak najbardziej sensowne.

Nie ulega wątpliwości, że temat aplikacji geolokalizacyjnych będzie w 2012 roku gorący. Będzie się o tym dużo mówić. W lutym ubędzie jednego gracza – Gowalla. Jej twórcy przeszli do Facebooka, dzięki czemu portal powinien nam wkrótce zaserwować coś świeżego. Google przedstawi swoją wizję wykorzystania geolokalizacji, a szybko rosnący Foursquare nie chcąc pozostać w tyle, będzie się intensywnie zmieniał.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA