REKLAMA

Rozłam w obozie WikiLeaks

15.12.2010 11.00
Rozłam w obozie WikiLeaks
REKLAMA
REKLAMA

Sprawę strony internetowej WikiLeaks i losy jej założyciela Juliana Assange komentujemy w serwisie spidersweb.pl na bieżąco. Przecieki tajnych rządowych dokumentów do sieci, aresztowanie Assange i akcje odwetowe grupy bliżej nie zidentyfikowanych ludzi nazywających się Anymous (Anonimowi) stały się tematem numer jeden nie tylko w Internecie ale i tradycyjnych mediach. WikiLeaks zdobywa popularność w oszałamiającym tempie do tego stopnia, że zaczynają powstawać bliźniacze odpowiedniki tego serwisu.

Serwisów podobnych do WikiLeaks istnieje już kilka. Jednak w ciągu ostatnich dni naprawdę głośno zrobiło się w okół OpenLeaks. Wspomniany portal ma wystartować już niedługo, a to co czyni go wyjątkowym na tle już istniejących serwisów to fakt, że będzie on prowadzony przez ludzi, którzy współpracowali z Julianem Assange. Wraz z ujawnianiem ściśle tajnych rządowych dokumentów dotyczących wielu krajów, światło dzienne padło także na wewnętrzne sprawy WikiLeaks i stojących za nią ludzi.

Wraz z rosnącą medialną popularnością Juliana Assange’a, presją wywieraną przez rząd Stanów Zjednoczonych i innych kłopotów będących powikłaniem posiadania niewygodnych dla niektórych informacji, z szeregów WikiLeaks zaczęli odchodzić niektórzy jego członkowie. Wielu z nich jako powód odejścia podaje despotyzm Assange’a, który zaczął zapominać o głównej misji projektu. Byli współpracownicy Asaange’a zarzucają mu nadmierne koncentrowanie się na najbardziej medialnych problemach i kreowaniu własnej osoby.

Publikacja wybranych informacji, nadmierna popularność Assange i – jak zaznaczają obserwatorzy – przede wszystkim odejście z organizacji WikiLeaks Daniela Domescheit-Berga, prawej reki Juliana Assange, stały się powodem wewnętrznego kryzysu i w końcu rozpadu niegdyś zwartej grupy. Daniel Domscheit-Berg jest w tej sprawie kluczowym elementem. Był on przez długi okres głównym doradcą i pomocnikiem Juliana oraz jedyna osobą prócz niego, która wypowiadała się i udzielała wywiadów na temat WikiLeaks. To właśnie z inicjatywy Domscheit-Berga powstał konkurencyjny projekt OpenLeaks. We wrześniu bieżącego roku Domscheit-Berg udzielił wywiadu niemieckiej gazecie ?Der Spigel? w której stwierdził:

?Obiecaliśmy naszym źródłom, że opublikujemy wszystkie dokumenty, ale ostatnio zajmowaliśmy się tylko najgłośniejszymi sprawami, które zabrały nam masę czasu, np. Afganistan. Tymczasem stronnicza walka ze Stanami Zjednoczonymi nie jest naszą działką. My mamy tylko ujawniać korupcję i nadużycia na całym świecie i w każdej skali.?

Zasada działania OpenLeaks jest banalnie prosta – w przeciwieństwie do WikiLeaks, serwis nie będzie samodzielnie publikować dostarczonych informacji, a jedynie umożliwi anonimowe umieszczanie danych w sieci, w taki sposób by miały do nich dostęp dowolne media i organizacje. Wysłane dane do OpenLeaks nie będą oczywiście publikowane bez sprawdzenia ich wiarygodności. Weryfikacją zajmie się podmiot zainteresowany umieszczeniem jej na swojej stronie.

?Naszym długoterminowym celem jest zbudowanie potężnej, transparentnej platformy popierającej demaskatorów – zarówno w kategoriach technologicznych, jak i politycznych, i tym samym będziemy zachęcać do pracy nad podobnymi projektami” – powiedział Domscheit-Berg.

Zrzucenie odpowiedzialności weryfikacji wiarygodności źródła jest bardzo sprytnym posunięciem ze strony założycieli OpenLeaks. Dzięki temu będą mogli uniknąć oni wielu posądzeń o upolitycznienie i co najważniejsze odpowiedzialności publikacji poufnych informacji rządowych.

Jak wygląda więc przyszłość WikiLeaks? Na usta ciśnie się pytanie, czy to nie koniec organizacji, która odpowiedzialna jest za upublicznienie szczegółowych raportów dotyczących wojny w Iraku, Afganistanie, sytuacji więźniów w Guantanamo, czy w końcu depesz dyplomatycznych wielu ambasadorów z całego świata w tym najwyższych urzędników Watykanu. WikiLeaks może mieć na prawdę potężne problemy (albo już je ma), nie tylko z powodu wywieranej presji przez Stany Zjednoczone i inne państwa, ale z powodu dawnych sojuszników i współpracowników Assange’a. Według osoby związanej z OpenLeaks i współpracującej niegdyś z Assange’m i Domscheit-Bergiem, powodem odejścia wielu osób był cynizm Juliana Assange. Potwierdza to także Herbert Snorrason – kolejny były członek WikiLeaks, który wstawił się w obronie Daniela Domscheit-Berga. W udzielonym wywiadzie wspomina on słowa Assange’a:

?Jestem sercem i duszą tej organizacji, jej założycielem, filozofem, rzecznikiem, oryginalnym programistą, finansistą i całą resztą. Jeśli masz ze mną problem, odwal się.?

Z powyższego obrazu wynika, że nawet osoby, które na pierwszy rzut oka działają w imię wyższego celu tak naprawdę robią to by zaspokoić swoje ambicje. Cynizm Assange’a sprowadził na niego nie tylko kłopoty ze strony wielkich państw i różnych organizacji, ale co najważniejsze, spowodował także odsunięcie się od niego najbliższych mu osób, dzięki którym projekt WikiLeaks mógł w ogóle istnieć. Czy WikiLeaks będzie zdolne do dalszego funkcjonowania po odejściu z niego tak kluczowych osób jak Daniel Domscheit-Berg i Herbert Snorrason?

To pytanie jest dziś jak najbardziej zasadne.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA