REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

„Każdy twój oddech” to thriller, który popełnia poważną zbrodnię na inteligencji widza

Aktorzy z wysokiej półki w filmie z niskiej półki. Tak można w skrócie podsumować nieudaną próbę stworzenia zajmującego thrillera. „Każdy twój oddech” trafia dziś na VOD.

09.04.2021
15:21
„Każdy twój oddech” to thriller, który popełnia zbrodnię na inteligencji widza
REKLAMA
REKLAMA

Głównym bohaterem filmu jest Philip (w tej roli Casey Affleck), psychoterapeuta, którego rodzina została kilka lat temu dotknięta tragedią – w wypadku samochodowym zginął jego syn, Evan. Auto prowadziła jego żona, Grace (Michelle Monaghan), która szczęśliwie uszła z życiem. Jednak po latach rana w sercu całej rodziny ciągle istnieje, a między Philipem i Grace jest odczuwalny dystans. W ich życie wkrada się jednak kolejna tragedia – jedna ze zmagających się z depresją pacjentek Philipa popełnia samobójstwo. W związku z tym wydarzeniem w okolicy pojawia się jej przebywający za granicą brat, James (Sam Claflin).

A to dopiero początek całej intrygi...

Szkopuł w tym, że ta intryga każdemu, kto widział w życiu choć dwa thrillery, od razu zacznie trącić banałem. Ale nie tylko. Jeszcze żeby chociaż „Każdy twój oddech” był przewidywalny, trywialny i utkany z wytartych motywów, ale przy tym dobrze zrobiony i zagrany, to potrafiłbym przymknąć oko na niektóre z jego licznych wad. Gdyby też scenariusz, ze wszystkimi swoimi dziurami logicznymi i pisanymi na kolanie dialogami nie był aż tak durny, a fabuła nie wydawała się tworem domorosłego 12-letniego amatora filmów Hitchocka, to też byłbym się w stanie dobrze bawić. Ale tak nie jest.

„Każdy twój oddech” co chwila kpi z inteligencji widza.

Główny bohater, który jest, zaznaczam, psychoterapeutą, popełnia co chwila całą masę oczywistych błędów i głupot na polu związanym z interakcjami międzyludzkimi. Jego zachowania w pewnym momencie są wręcz dziecinne, do tego stopnia, że zacząłem kwestionować nie tylko jego umiejętności zawodowe, ale też w ogóle jakąkolwiek dojrzałość jako człowieka.

Żona Philipa, Grace, zachowuje się tylko nieznacznie lepiej. Przez większość filmu chodzi z umęczoną miną i również zaczyna podejmować banalnie złe decyzje, i to wiedząc dobrze o tym, w co się pakuje. Wszystko po to, by odhaczyć rozpisane dla niej w scenariuszu wątki. Bez poczucia, że oglądamy organicznie rozwijającą się historię, raczej bliżej temu do sztywnych ram fabuły, którą rządzi przykazanie: „Bo tak ma być”.

Najciekawszą, właściwie jedyną w miarę interesującą postacią z filmu „Każdy twój oddech” jest James, grany przez Sama Claflina. Nie chcę za dużo zdradzać o tej postaci, bo to wokół niej kręci się główna intryga (pewnie szybko sami domyślicie się, jaka), natomiast i w tym przypadku nie oczekujcie olśnienia i czegoś, co zapamiętacie na dłużej. Tym niemniej, wnosi on najwięcej świeżości i emocji do tej produkcji.

„Każdy twój oddech” srogo was rozczaruje jeśli zasadzacie się na trzymający w napięciu thriller, który co chwila myli tropy, zaskakuje i wciska w fotel zwrotami akcji i elektryzującym finałem, którego się nie spodziewacie. Film jest totalnym przeciwieństwem tego wszystkiego, choć oczywiście, nieudolnie, mierzy w realizację tych celów.

„Każdy twój oddech” garściami czerpie z wieloletniej tradycji thrillerów i filmów neo-noir, ale odbębniona znajomość historii gatunku jeszcze o niczym nie świadczy.

Do tego równania potrzeba też wyobraźni, dobrego pióra i ciekawych rozwiązań. A tego zabrakło. Tak samo jak solidnej ręki reżysera, bo oddane dzieło chwilami jest rzemieślniczo ślamazarne i nieporadne.

Aktorsko jest nieźle, choć zarówno Casey Affleck jak i Michelle Monaghan są w stanie dać z siebie znacznie więcej. To profesjonaliści, tak więc zawsze dostarczają niezbędne minimum solidnej roboty. Affleck, po raz kolejny wciela się w człowieka naznaczonego utratą bliskiej osoby, zmagającego się ze stanem depresyjnym, smutkiem i apatią. Mam nadzieję, że po sukcesie filmu „Manchester by the Sea” nie pozostanie on już na stałe nadwornym hollywoodzkim smutasem. Póki co trochę tak to wygląda. Aczkolwiek jako Philip w „Każdy twój oddech” Affleck nie przekonuje już z taką samą siłą. Chwilami wydaje się wręcz, że sam do końca nie czuje siebie w tej całej opowieści i gra bardziej bazując na manierze niż rzeczywistym zaangażowaniu.

Niezłe są też zdjęcia, przyznam, że trochę teraz sam szukam jakiegokolwiek światełka w tunelu ratującego tę produkcję. Ale do warstwy wizualnej przyczepić się nie mogę. Choć też nie spodziewajcie się olśnień - to po prostu udanie sfilmowany obraz. Nic więcej.

REKLAMA

Po tej, i tak w sumie delikatnej, jak na poziom omawianego filmu, opinii raczej nie spodziewacie się, że komukolwiek polecę seans „Każdy twój oddech”. To jeden z najgorszych filmów ostatnich kilkunastu miesięcy. Jeśli jednak macie słabość do kina klasy C, wtórnych thrillerów i dzieło to trafi w wasze ręce, dajcie mu szansę. Odpowiednio przytemperowane oczekiwania są w stanie u niektórych z was sprawić, że będziecie się nieźle bawić. Nawet jeśli to będzie zabawa w stylu guilty pleasure. Tym niemniej, moja rzeczowa ocena tego, co widziałem jest, taka jaka jest.

Film „Każdy twój oddech” możecie od dziś obejrzeć w takich serwisach jak: Premiery Canal+ , vod.pl czy E-KinoPodBaranami.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA