REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

O księżniczce popu zamkniętej w pałacu. „Kto wrobił Britney Spears?” to smutny i budzący złość dokument o mizoginii i ubezwłasnowolnieniu

„Framing Britney Spears”, znany w Polsce pod tytułem „Kto wrobił Britney Spears?”, można już oglądać w CANAL+. To jeden z głośniejszych dokumentów ostatnich miesięcy. Poniżej dowiecie się dlaczego.

01.04.2021
0:00
REKLAMA
REKLAMA

„Kto wrobił Britney Spears?” to opowieść o wielkiej sławie i jej straszliwych konsekwencjach. Wiele razy słyszeliśmy już historie o globalnych gwiazdach pop, które zmagają się z depresją, samotnością, popadają w nałogi narkotykowe. Ale rzadko kiedy obserwujemy przypadki, takie jak to miało miejsce przy okazji kariery Britney Spears.

Twórcy dokumentu „Kto wrobił Britney Spears?” przybliżają nam w telegraficznym skrócie jej drogę do sławy i osiągnięcie szczytów popularności jeszcze kiedy Britney była nastolatką. Bajkowa opowieść o sukcesie i pieniądzach, która przytrafia się jednej osobie na milion szybko jednak zmienia się w koszmar.

„Kto wrobił Britney Spears?” pokazuje nam ciemną stronę sławy, w której to młoda gwiazda została wystawiona na pożarcie przez medialne sępy i piranie. Chwilami ogląda się to jak celebrycki horror.

W wywiadach z dziennikarzami jest co chwila odpytywana z intymnych sfer swojego życia, rozliczana z kolejnych związków, z ich rozpadów, musi tłumaczyć się czy ciągle jest dziewicą. A to dopiero początek. Spears stała się jedną z największych gwiazd pokolenia i z pewnością najpopularniejszą wokalistką początku XXI wieku. To sprawiło, że paparazzi nie dawali jej żyć. Każdy jej ruch był śledzony i dokumentowany na kliszach aparatów fotograficznych, nie mogła ruszyć się z domu bez bycia atakowaną błyskiem fleszy.

Oczywiście są w życiu gorsze rzeczy niż bycie celem paparazzi, natomiast młoda dziewczyna po latach nagonki nie była sobie w stanie z tym poradzić. W skutek czego przeszła załamanie nerwowe. Ale i to nie uspokoiło fali nękania jej publicznie, a wręcz zaostrzyło apetyty sępów, które wyczuły krew.

Na domiar złego, w wyniku problemów na tle psychicznym Spears zaczęła zachowywać się niepokojąco, co z kolei sprawiło iż do „akcji” wkroczył jej ojciec, Jamie. Przejął on sprawowanie kurateli, zarządzone przez sąd, nad swoją córką, w tym zarządzanie jej majątkiem i kierowanie ścieżką kariery. Dosłownie przejął kontrolę nad jej życiem. I o tym głównie opowiada dokument „Kto wrobił Britney Spears?”.

Film w reżyserii Samanthy Stark porusza kilka ważnych wątków, nie tylko odnośnie sytuacji Britney Spears, ale przy okazji sygnalizuje liczne problemy jakie nasza kultura ma z podejściem do kobiet, jak i również skutecznie demitologizuje wielką sławę.

Podejmuje przy tym temat zdrowia psychicznego i tego, co tak naprawdę bycie osobą globalnie popularną może zrobić z człowiekiem. Sława to przedziwna konstrukcja społeczna; jest aberracją, czymś do czego nie jesteśmy przystosowani i nie posiadamy żadnych narzędzi, by umiejętnie nawigować tą sytuacją.

Z drugiej strony wielu z nas marzy bądź dąży do tego, by być sławnym, wyobrażając sobie, że uwielbienie milionów, skierowanie uwagi na siebie i ogromne majątki dadzą nam szczęście i cudowne życie. Losy Britney Spears to kolejny już przykład na to, że jest to fałszywe szczęście.

Niestety twórcy „Kto wrobił Britney Spears?” poruszają się po dość powierzchownej materii problemu. Dokument trwa trochę ponad godzinę, więc siłą rzeczy, jak wspomniałem wyżej, bardziej sygnalizuje on pewne zagadnienia, niż wgłębia się w nie w satysfakcjonujący sposób. No i jest przy tym tendencyjny. Co jest kłopotem wielu tego typu produkcji. Widzimy i słuchamy tylko jednej strony sporu.

Britney jest „tą dobrą i niewinną”, a jej ojciec myśli tylko o pieniądzach. Dobro kontra zło. Yin i Yang. Nie twierdzę, że wersja zdarzeń przedstawiona przez „Kto wrobił Britney Spears?” nie jest prawdziwa, wręcz wiele wskazuje na to, że jest, ale mimo wszystko zawsze mam problem, gdy oglądam jakiś oskarżycielski i wyciągający ostateczne wnioski materiał, w którym druga strona milczy.

Oczywiście na samym końcu twórcy umieszczają informacje, że m.in. ojciec Britney odmówił wypowiedzi dla tego materiału, tym niemniej, ja bym na przykład wtedy takiego dokumentu nie pokazywał w takiej formie. Podobny problem miałem z „Leaving Neverland”, oczywiście abstrahując od tego, że pokazywał on co najmniej niepokojące aspekty osobowości i zachowań Michaela Jacksona.

Z drugiej strony, dobrze, że „Kto wrobił Britney Spears?” w ogóle ujrzał światło dzienne.

Film ten poddaje w wątpliwość całą instytucję kurateli i tego jak łatwo można ją zmienić w ubezwłasnowolnienie danej osoby i przepoczwarzyć w zwykły biznes pod przykrywką pomocy bliskim.

Jednocześnie wskazując mizoginię w stanie czystym, która nadal jest głęboko zakorzeniona w naszej kulturze, nawet jeśli nieświadomie. I jest to mizoginia stosowana nie tylko przez mężczyzn, ale też i przez kobiety względem innych kobiety (w tym dokumencie względem Britney Spears). Młoda księżniczka popu gdy tylko pojawiła się na pierwszych stronach gazet od razu znalazła się w kleszczach, z których nie da się tak łatwo wyswobodzić. Niejedną osobę o twardym charakterze mogłoby to złamać.

Autorzy dokumentu zwracają też uwagę na siłę fanów Britney Spears. Co ciekawe, jest to zarówno siła niszcząca jak i wspierająca. To głównie popyt na informacje o życiu i karierze Spears spowodował tak toksyczne działanie mediów, chcących zajrzeć do najbardziej prywatnych skrawków życia idolki nastolatków. Paparazzi nie nagabywaliby Britney, gdyby nie fakt, że gazety czy portale plotkarskie chcą za ich zdjęcia zapłacić fortuny. A owe media nie płaciłyby tyle, gdyby nie wiedziały, że takie zdjęcia są bardzo pożądane przez fanów i spowodują znaczny wzrost sprzedaży/oglądalności ich tytułów.

Ale jest też pozytywna strona fandomu - klamrą, która otwiera i zamyka „Kto wrobił Britney Spears?” są właśnie oddani fani Spears, którzy walczą o to, by ich idolka odzyskała kontrolę nad własnym życiem.

REKLAMA

To oni spopularyzowali hasztag #FreeBritney, który ostatecznie stał się niemałym ruchem społecznym. Tym niemniej, jeszcze 20 lat temu, bez mediów społecznościowych, coś takiego nie miałoby miejsca, a ubezwłasnowolnienie Britney Spears rozgrywałoby się za kulisami i nikt by o tym nawet nie wiedział na taką skalę jak dziś.

To są wszystko wątki i przemyślenia, które „Kto wrobił Britney Spears?” zasiewa w naszych myślach i chwała mu za to, ale szkoda, że sam ich dokładnie i głębiej nie bada. Dokument ten spełnia swoją rolę jako zaledwie wstęp do większego problemu i zwraca uwagę na niego. To oczywiście niemało, ale mnie pozostawiło w stanie niedosytu i lekkiego, mimo wszystko, rozczarowania.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA