REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

Komiks w wysokiej rozdzielczości. Rozmawiamy z twórcami serialu „Kajko i Kokosz”

Jak powstał „Kajko i Kokosz”, co sprawia, że jest on wyjątkowy i – oczywiście – czy sprosta wymaganiom fanów komiksu Janusza Christy? Na te pytania odpowiadają nam twórcy serialu.

01.03.2021
17:28
netflix nowości
REKLAMA
REKLAMA

Z twórcami serialu „Kajko i Kokosz” rozmowę zaczynałem zwykle od komiksów. Nie da się bowiem ukryć, że prace Janusza Christy były dla twórców czymś więcej niż tylko punktem wyjścia do stworzenia serialu czy pojemnym imaginarium, z którego można wyjąć to, co będzie dobrze wyglądało na ekranie, a resztę zamieść pod dywan. Takie podejścia spotykamy cały czas i nie zawsze wynikają one ze złej woli – bywa, że natłok materiału źródłowego nie pozwala na więcej. W przypadku komiksu Christy jest inaczej.

Mocna strona serialu? Strona wizualna

Od pierwszego kontaktu z serialem jasno widać, że produkcja została zrealizowana z szacunkiem do oryginału i że wszystkie, nawet bardzo drobne detale zostały opracowane tak, aby serial jak najbardziej nawiązywał do komiksu. Potwierdza to w rozmowie ze mną Michał Śledziński, rysownik i zarazem reżyser netfliksowego „Kajka i Kokosza”.

Najważniejsze jest, że projekty postaci przygotował Sławek Kiełbus, który został jeszcze za życia Janusza Christy namaszczony na jego następcę. Oczywiście, kiedy Christa zrezygnował z rysowania komiksów, pojawiły się od razu pomysły, aby tę serię kontynuował kolejny artysta. Dla nas ten wybór był prosty – Sławek projektuje postacie, rysuje nowe komiksy o przygodach Kajka i Kokosza – mówi Śledziński.

Reżyser podkreśla, że scenarzysta serialu, Maciek Kur, pisze również współczesne historie komiksowe o „Kajku i Kokoszu”.

Podobnego zdania jest Artur Pontek, który w serialu dał głos Kajkowi. Podkreśla on, że serial przeszedł bardzo długą drogę od czarnobiałych obrazków, przez kolorowe aż w końcu do serialu Netfliksa.

Netflix postanowił wrócić z nami do dzieciństwa i pokazać współczesnym dzieciakom, czym zaczytywaliśmy się przed laty – mówi Pontek.

Tym międzypokoleniowym łącznikiem jest z pewnością sposób animacji. Choć może się on wydawać bardzo prosty, to celowo nawiązuje do komiksowego źródła. Choć twórcy zapewne chcieli oddać hołd twórczości Janusza Christy, całkiem sprawnie pokazali, jak wiele łączy oba te media: animację i komiks właśnie.

Pojawiają się głosy osób, które bardzo dużo oczekują od tej animacji i zauważają, że kreska jest trochę inna, ale też takie, które pytają „dlaczego to jest takie płaskie” – ano dlatego, że to jest technologia 2D i taki był zamysł tej animacji. Chcemy przybliżyć dzieciakom tym komiksowym stylem to, w czym my się zaczytywaliśmy, ale też chcieliśmy spotkać się z tym młodym pokoleniem gdzieś po drodze – mówi Artur Pontek.

Abelard Giza, który wciela się w serialowego Ofermę, przyznaje, że choć życie i brak czasu odsunęły na bok jego zamiłowanie do komiksów, to cały czas ma „w swoim serduchu” tę opowieść i jej autora.

I to był też duży motor, żeby wziąć udział w tym projekcie, bo jak usłyszałem, że powstaje animowany „Kajko i Kokosz” i można tam użyczyć głosu to cóż, powiedziałem: lecę – mówi Abelard Giza.

Wiekowy komiks we współczesnych realiach

Nie oszukujmy się – „Kajko i Kokosz” nie będą mieli łatwego zadania. Nie dość, że animacje przeżywają ostatnio prawdziwy rozkwit, również za sprawą produkcji Netfliksa (jak choćby głośny „BoJack Horseman”), to w dodatku pandemia sprawiła, iż wiele tytułów trafia bezpośrednio do streamingu. Ponadto w porównaniu do produkcji aktorskich, animację łatwiej przygotować, jednocześnie nie narażając ekipy na zagrożenie zarażeniem koronawirusem, więc te – jasne, z trudnościami – ale jednak trafiają w końcu na małe ekrany. „Kajko i Kokosz” będzie więc musiał poradzić sobie z liczną konkurencją.

Przy okazji ekranizowanie wiekowego już komiksu obarczone jest problemem związanym z aktualnością, mówiąc najprościej: zmieniły się sposoby opowiadania historii, tak w komiksie, jak i w animacji. Wątpliwości rozwiewa showrunnerka serialu, Ewelina Gordziejuk.

Jedną z moich głównych decyzji artystycznych – bo moje zadanie polega na tym, aby zadbać o kształt artystyczny serialu – było zainteresowanie dzieciaków tym projektem i twórczością Janusza Christy. Nie było mowy, żeby nie uwspółcześnić całej historii.

Jednocześnie głównym celem i wartością dla mnie było zachowanie kanonu. Dbałam o to, aby za bardzo nie uwspółcześnić tej historii i nie pozbawić jej klimatu komiksów Christy – mówi Gordziejuk.

Pierwszym na co zwróciłem uwagę było to, że serialowy „Kajko i Kokosz” to taki, mówiąc metaforycznie, komiks w wysokiej rozdzielczości. Historie są podobne, można powiedzieć, że rymują się ze sobą, jednocześnie zachowany został ciepły i miękki dowcip, oparty raczej na przerysowanych porażkach Zbójcerzy i niefrasobliwości głównych bohaterów. – Pan Janusz Christa bardzo ułatwił nam zadanie – mówi Ewelina Gordziejuk o procesie powstawania serialu – bo stworzył ponadczasowe, aktualne i zabawne historie, które sprawdzają się dzisiaj. Myślę, że sprawdzą się też na całej szerokości geograficznej.

Tak brzmi Kajko, Kokosz i reszta Mirmiłowa

kajko i kokosz netflix opinie recenzja

„Kajko i Kokosz” różni się od moich wcześniejszych projektów dubbingowych przede wszystkim tym, że nie jest to postać, którą gdzieś za oceanem dubbingował inny aktor, a ja muszę się w to „wpasować”. Ponieważ zwykle odbywa się to tak, że przyjeżdża do Polski film, a na castingu aktor musi zagrać kilka emocjonalnie zróżnicowanych scen charakteryzujących daną postać. Potem nagrania z castingu lecą za ocean i dopiero tam podejmowane są decyzje, kto ją zagra. Tutaj to my mieliśmy szansę nadać postaciom nasze głosy, a nie dopasowywać się do czegoś, co już powstało. Netflix będzie pewnie dubbingował i lokalizował „Kajka i Kokosza” w różnych krajach i to teraz do nas będą się dopasowywali – śmieje się Grzegorz Pawlak.

Grzegorz Pawlak wciela się w złowieszczego, ale też nieudolnego Hegemona. Jego rola jest odpowiednio przeszarżowana i przerysowana. Podobnie zresztą, jak rola Abelarda Gizy, który wciela się w Ofermę.

Pierwszą rzecz dubbingową – i to trochę większą – miałem przy „Toy Story 4”. I to było moje pierwsze zderzenie z profesjonalnym dubbingiem. Zgłupiałem, bo nagle okazało się, że muszę czytać, mówić w tym samym czasie, a do tego grać postać. A ja nie mam w ogóle podzielności uwagi, jak mówię, to nie oddycham – śmieje się Giza – ale to jest świetna zabawa.

Dla takiego gościa jak ja, który na co dzień robi coś innego, zobaczenie, że te dubbingowane postacie mówią twoim głosem, to jest super doświadczenie – mówi Giza.

Aktor, który znany jest również z dubbingowania zwierzątek (kto pamięta, ten doskonale wie, jak zabawne to było), przyznaje, że jego rola nie jest wielka. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że w całym tym szaleństwie Zbójcerzy jego bohater, choć imię na to nie wskazuje, wykazuje się nadzwyczajną przytomnością.

Postać, którą gram, jest malutka. Animacja trochę wymuszała ode mnie wpasowanie się do kwestii, które mam powiedzieć, ale mój bohater to trochę taki Szwejk – ktoś, kto w tym chaosie i narwaniu jest najbardziej normalny. Czasem postrzegam tak siebie jako komika. My jesteśmy tymi co rozśmieszają, gadają różne bzdury, często proste i wulgarne, a czasem mam wrażenie, że ludzie, którzy sobie robią jaja albo są najbardziej ofermowaci, patrzą z dystansem na świat – dodaje komik.

Z kolei Jarosław Boberek mówi, że praca na planie „Kajka i Kokosza” od innych jego prac głosowych różni się tym, iż nigdy nie grał Mirmiła.

To przedsięwzięcie jest kreacją bohatera od początku do końca, a nie dubbingiem. Musiałem go z twórcami wymyślić, stworzyć głosem, dźwiękiem, jego charakterystyką. To w połączeniu z kreską daje efekt, który widzowie będą mogli ocenić – dodaje aktor.

Światowa premiera

kajko i kokosz zwiastun netflix class="wp-image-490255"

Choć to mały ekran, to szanse często są zdecydowanie poważniejsze niż na wielkim. Gdy Netflix wypuszcza jakąś swoją produkcję, to ta ma premierę na całym świecie. I choć jeszcze nie doczekaliśmy się ocen płynących z rynków innych niż Polska, to twórcy serialu zdają sobie sprawę, że ich produkcja będzie poddana opinii międzynarodowej.

Budzę się codziennie i sprawdzam, czy to się naprawdę dzieje, bo nie mogę w to uwierzyć. To jest niesamowita przygoda i spełnienie marzeń jako producentki i twórcy. I to wspaniałe, że te komiksy i polska animacja pójdą w świat. Muszę też przyznać, że jest to ogromne wyzwanie, ale Netflix jest cudownym partnerem i daje mi ogromny kredyt zaufania i swobodę twórczą – mówi mi Ewelina Gordziejuk.

Z kolei reżyser Michał Śledziński ma zupełnie inną taktykę.

REKLAMA

Ja staram się o tym nie myśleć, żeby się nie paraliżować – mówi.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA