REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Justin Timberlake gra tu woźnego, który musi nauczyć się tolerancji. Recenzujemy film „Palmer” od Apple TV+

Najnowszy oryginalny film Apple TV+ „Palmer” to urokliwe kino środka, które jednak trochę zmarnowało swój potencjał na bycie czymś znacznie lepszym.

04.02.2021
20:54
Kadr z filmu Palmer
REKLAMA
REKLAMA

Justin Timberlake wciela się w Eddie’ego Palmera, którego poznajemy w momencie, gdy ten wyszedł z więzienia i wraca do rodzinnego miasteczka. Wprowadza się do babci i próbuje ułożyć swe życie na nowo. Udaje mu się dostać pracę jako woźny w szkole, do której chodzi Sam - dziecko jego sąsiadów. Palmer ma jednak problem z pełną akceptacją chłopca, który ubiera się w dziewczęce stroje, bawi lalkami i nie wykazuje żadnych zachowań typowych dla swojej płci biologicznej. Gdy babcia Eddie'ego umiera, a matka Sama wyjeżdża bez słowa i zostawia chłopca samego, mężczyzna decyduje się zająć chłopcem.

Na głębszym poziomie „Palmer” jest ciekawym konceptem opowieści o odkupieniu win z przeszłości, odpowiedzialności za własne życie i nauce tolerancji. Niestety twórcom tylko częściowo udało się ten cel osiągnąć.

Film w reżyserii Fishera Stevensa jest zbyt wygładzony i przez to mało realistyczny. Ogląda się go trochę jak ugrzecznioną opowiastkę z morałem od Disneya. Taką standardową historyjkę o budowaniu przyjaźni i relacji między dorosłym mężczyzną, który musi zaopiekować się małym chłopcem i razem przechodzą kolejne trudne próby.

„Palmer” stara się być przedstawicielem kina niezależnego, ubranym w szaty klasycznego, społecznie zaangażowanego filmu festiwalowego, ale w gruncie rzeczy jest dość wtórnym, przewidywalnym i mało oryginalnym dramatem. Film Stevensa ma ambicje, ale zatrzymują się one w połowie drogi. Nie żeby „Palmer” był od razu złym filmem – sądzę, że jak już do niego siądziecie, to szybko dacie się ponieść jego rytmowi i zaangażujecie się emocjonalnie w tę opowieść.

Tyle że właśnie twórcy podążają cały czas wytartymi szlakami. „Palmerowi” nie pomagają przewidywalne motywy scenariuszowe i oklepane rozwiązania dramaturgiczne. Już po około 15 minutach będziemy w stanie przewidzieć, jak potoczy się akcja filmu, jak będą wyglądać konflikty, problemy i dokąd to wszystko prowadzi.  Oczywiście na horyzoncie pojawi się też ładna, zgadliście, samotna, nauczycielka ze szkoły Sama, i w tym przypadku też wiadomo, że ona razem z Palmerem będą się mieli ku sobie. Już scenarzyści o to zadbają. Bez większej finezji, ale cóż… Bo przecież to często spotykana sytuacja, że skazany na więzienie mężczyzna wychodzi w końcu z paki, wraca do miasta po latach, pracuje jako woźny i od razu, jako że wygląda jak Justin Timberlake, wpada w oko nauczycielce.

Już pomijam fakt, że „Palmer” wchodzi chwilami w rejony science-fiction, bo oglądanie Justina Timberlake’a w roli woźnego m.in. myjącego toalety, to dość ciekawe doświadczenie powodujące coś na styku fascynacji i dysonansu poznawczego.

Ale zawsze to jakaś wartość.

Sam Timberlake stara się, by wypaść przekonująco i nawet nie wychodzi mu to źle - dobrze się sprawuje w roli aktora, ma talent i wystarczająco dużo charyzmy, by dobrze prezentować się przed kamerą, nie tylko tańcząc i śpiewając, ale też tworząc aktorskie kreacje. Tym niemniej, „Palmer” nie stanowił dla niego wielkiego wyzwania. Muzyk dostał na swoje barki postać trochę schowaną, chcącą trzymać się na dystans, ze schyloną głową.

Aż się prosiło, by jego początkowa rezerwa wobec Sama została bardziej barwnie zarysowana, natomiast skończyło się na jego paru delikatnych, mieszczących się w ramach poprawności politycznej komentarzach, burknięciach pod nosem i przewracaniem oczami. Po niedługim czasie szansa na zarysowanie ciekawego konfliktu zniknęła, bo Eddie w mig podchodzi do Sama z empatią wyjętą prosto podręcznika dobrych manier i właściwego zachowania. A szkoda, bo był to materiał na naprawdę silnie rezonującą opowieść o konflikcie światopoglądowym i nauce tolerancji, która mogłaby o wiele mocniej oddziaływać na emocje. Tym samym o wiele lepiej spełniać swoją rolę w tym filmie.

Palmer film 2021 apple
REKLAMA

Przez to wszystko odniosłem wrażenie, że postać chłopca, który nie chce się dopasować do społecznej roli, jaka wynika z jego płci, została tu potraktowana tylko jako barwny ozdobnik i punkt zapalny kilku scenariuszowych punktów zwrotnych. I nie jest to takie nic, natomiast można było z tego wyciągnąć o wiele więcej i stworzyć dzieło, które zapisałoby się na dłużej w pamięci widzów, a może nawet przeszłoby do klasyki.

Tymczasem dostaliśmy przyjemny film w sam raz pasujący do serwisu VOD, który doraźnie zapełni nam czas wolny, zafunduje pełną emocji i małych wzruszeń podróż. Warto też zwrócić uwagę na młodego Rydera Allana wcielającego się w sama, bo to najlepsza kreacja z tej produkcji. Ale to by było na tyle. Niedługo po seansie o nim zapominamy. Jeśli jednak taka opcja was satysfakcjonuje, to „Palmer” spełni swoje zadanie i nie zamierzam odradzać seansu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA