REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

„Wszystko robiłem sam. Dlaczego? Bo kocham tworzyć seriale" – Alex de la Iglesia opowiada nam o „30 srebrnikach"

30 srebrników” to nasycony duchowością i grozą serial HBO. O inspiracjach, trudnych scenach i współpracy z aktorami opowiada jego twórca i reżyser Alex de la Iglesia. 

20.12.2020
13:00
30 srebrnikow rezyser wywiad
REKLAMA
REKLAMA

Konrad Chwast: Gdybyś miał powiedzieć naszym czytelnikom, co jest główną myślą i tematem serialu „30 srebrników”, to co by to było?

Alex de la Iglesia: Walka pomiędzy dobrem i złem – to jest główny temat. Tyle tylko, że jest to walka nie tylko poważna, ale też bardzo ekscytująca. Ten serial to show pełne akcji i pięknych postaci. Co ważne, akcja nie dzieje się na przykład w Nowym Jorku, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, ale gdzieś w głębi Hiszpanii. I to też jest istotne, bo Hiszpania w tym serialu jest dla bohaterów czymś na kształt więzienia. Miasteczko, do którego trafia główny bohater, ma kształt twierdzy – aby się z niego wydostać trzeba przekroczyć bramę w murze miejskim. I to jest jedyna droga.

W moim serialu jest podobnie jak ze Stallone’m w filmach o Rambo, rząd, w tym wypadku Watykan, wysyła księdza za karę do Hiszpanii, żeby odsunąć go od tego, co dzieje się w Rzymie. Gdy serial się rozpoczyna, przeciwnicy księdza Vergary dowiadują się, że ma jedną z monet (chodzi o tytułowe „30 srebrników” – przyp. red.). On sam nie zdaje sobie sprawy, że wśród jego rzeczy znajduje się coś, co należało do Judasza.

 class="wp-image-466720"

W swojej pracy twórczej podejmowałeś już kwestie duchowe, związane z wiarą, księżmi, egzorcyzmami i tak dalej. Co sprawia, że interesujesz się takimi tematami?

Takie tematy zawsze były częścią mojego życia. Uwielbiam horrory, a także filmy i książki fantasy. Pierwszą książką, jaką kupiłem jako dziecko, były krótkie historie Edgara Allana Poe, a drugą mity Cthulhu. „Zew Cthulhu” cały czas mi towarzyszy. Ale to jest jedna część odpowiedzi, drugą jest religia. Mój tata chodził do kościoła każdego dnia, a ja każdej niedzieli, dopóki nie skończyłem 18 czy 19 lat. Później studiowałem filozofię na uniwersytecie jezuickim. Wszystkie te sprawy, takie jak dusza, nieśmiertelność, wiara, a także dobro i zło, są mi bardzo bliskie. I to właśnie z tych źródeł pochodzi moje zainteresowanie – z kina, litratury i sposobu życia (śmiech).

Mówiłeś, że życie religijne jest ważną częścią życia w Hiszpanii, jakiej reakcji na swój serial oczekujesz?

Cóż, tak naprawdę nie wiem. Pewnie część widowni zrozumie mnie i zaakceptuje mój punkt widzenia, bo mamy pewnie podobną przeszłość. Hiszpania cały czas jest miejscem, gdzie można poczuć wszystkie święta religijne. Są święta religijne, których procesje obejmują swoim zasięgiem cały kraj. Nie da się tego uniknąć. Podobnie jest z edukacją, edukacja religijna jest czymś, z czym zetknął się każdy z nas – w dobrym i złym znaczeniu. Można powiedzieć, że nasze umysły zostały w jakiś sposób przez nią ukształtowane. Wiele jest ludzi, którzy mówią „jestem bardzo nowoczesny, jestem Europejczykiem, zapomniałem o religii”, ale to oczywiście nieprawda. Ta religijność jest po prostu w nas.

 class="wp-image-466717"

Czy różni twoje podejście, kiedy pracujesz nad filmem od pracy nad serialem z perspektywy reżysera?

Dobre pytanie. Różnic jest bardzo dużo, bo do serialu trzeba się bardzo przygotować. To jest trochę jak robienie pięciu filmów naraz, przynajmniej dla reżysera, twórcy. Zdecydowałem się jednak wyreżyserować wszystkie 8 odcinków serialu. Nie miałem w tym żadnej pomocy, jak przy okazji pracy nad filmem, tu wszystko robiłem sam. Dlaczego? Bo to po prostu kocham, kocham robić seriale. Nie chciałbym stracić części przyjemności, tylko dlatego, że czułbym się zmęczony.

Podobieństwa między pracą nad filmem i serialem są związane z moim stylem pracy, ale przy serialu muszę więcej czasu poświęcić na myślenie o nim. Choćby dlatego, że nigdy nie kręcę scen chronologicznie – nie jest tak, że po pierwszym epizodzie realizujemy następny. Kręcę na przykład wszystkie sceny w barze, albo wszystkie w kościele z różnych odcinków. W przypadku serialu to jest bardzo trudne i jestem bardzo dumny, że mi się to udało. Szczerze wierzę, że to najlepsza rzecz, jaką zrobiłem ze swoją ekipą.

Która scena była dla ciebie najtrudniejsza do nakręcenia?

Z technicznego punktu widzenia – jedna ze scen epizodu 5. Nie przepadam za czystymi efektami komputerowymi. Dlatego moje serialowe potwory częściowo są komputerowe ale częściowo to praktyczne efekty specjalne. We wspomnianym odcinku chciałem pokazać pościg potwora za bohaterem. Stwór porusza się w górę i w dół, biegnąc w podziemnym korytarzu. Żeby to pokazać, musieliśmy przygotować ogromny dźwig, który podnosił i opuszczał bohatera i obracał nim. To był koszmar. Ludzie od efektów specjalnych mówili mi, że tego nie da się zrobić, bo taki dźwig nie istnieje, bo nikt przed nami nie robił czegoś takiego w Hiszpanii.  Dlatego postanowiliśmy go zbudować. Zajęło nam to 5 miesięcy.

Najtrudniejszą, dla mnie osobiście sceną, była rozmowa z Lucyferem. To chyba najintensywniejszy moment w całym serialu.

Jak pracowało ci się z aktorami na planie, czy udało im się zrealizować to, co sobie wyobrażałeś?

REKLAMA

Tak, a nawet więcej! Jestem z nich bardzo dumny. Gdy kręcisz serial 27 tygodni aktorzy i bohaterowie stają się tym samym. Bohaterowie stają się częścią aktorów i na chwilę zamieniają się swoimi duszami. Przez ten czas zapominałem, kim jest Eduard Fernández, kiedy jadłem z nim obiad, tak naprawdę siedziałem z ojcem Vergarą, kiedy byłem na obiedzie z Megan Montaner, tak naprawdę była to Ellena. Kiedy widziałem, którąś z tych osób bez charakteryzacji, to naprawdę wierzyłem, że widzę ich pierwszy raz na oczy.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA