REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Socjopaci są wśród nas — i to bliżej, niż nam się wydaje. Czytaliśmy nową powieść Katarzyny Bondy

Bezwzględni psychopaci zazwyczaj mają w naszych wyobrażeniach twarz Hannibala Lectera albo równie mrocznego Jokera. Najnowsza, inspirowana faktami powieść Katarzyny Bondy „Miłość czyni dobrym” dobitnie udowadnia, że antyspołeczne typy żyją tuż obok nas. Ba, bywają tak czarujący, że często nie dostrzegamy ich prawdziwej twarzy.

02.12.2020
14:55
milosc czyni dobrym katarzyna bonda recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Takich historii nie czyta się łatwo — tym bardziej, gdy autorka przekonuje, że pierwowzór głównego bohatera ma zakotwiczenie w rzeczywistości (był nawet poszukiwany listem gończym), a żeby ulepić tę wielowątkową opowieść, trzeba było przekopać się przez sto dwadzieścia tomów akt sądowych. Nowa książka Katarzyny Bondy („Sprawa Niny Frank”, „Tylko martwi nie kłamią”, „Lampiony”) to nie tylko potwierdzenie talentu "królowej polskiego kryminału", ale również zaproszenie w świat, w którym zasady nie obowiązują w sposób totalny.

120 tomów akt sądowych „skompilowanych” na 750 stronach powieści

Bonda stworzyła ponad 750-stronicową opowieść, którą śmiało można byłoby zmieścić w jakimś rozwiniętej wersji seriali „Dirty John" czy polskiego „Tulipana" (wątek socjopatycznego kłamcy pojawia się również w znakomitym filmie „Konsul” z Piotrem Fronczewskim w roli głównej). „Miłość czyni dobrym" — druga po „Miłość leczy rany" część kryminalnej trylogii „Wiara. Nadzieja. Miłość" zabiera czytelników w bezwzględny świat oszustw, malwersacji i wielkich przekrętów finansowych.

Głównego bohatera książki — Daniela Skalskiego — poznajemy w momencie, w którym ten wychodzi z więzienia i niemal od samego początku jest zmuszony do utrzymywania swoich piętrowych gier i kombinacji. To mężczyzna, którego charakter i swoiście pojmowany makiawelizm w działaniu wypełnia po brzegi słownikową definicję manipulacji.

Skalski bawi się uczuciami zakochanych w nim kobiet, drwi z zaufania partnerów biznesowych i przyjaciół, żongluje naiwnością i miękkimi kręgosłupami ekspertów od finansjery. Czytelnik podąża śladami jego rozlicznych interesów i relacji, a Katarzyna Bonda z łatwością dodaje kolejne: wędrujemy więc po wielu miejscach świata, a żeby połapać się we wszystkich kolejnych postaciach, które pojawiają się na kartkach książki, trzeba też otworzyć głowę na żonglerkę przedziałem czasowym. Wszystko to osadzone jest w skrupulatnie odtworzonych realiach, w których autorka dba o wiele najdrobniejszych szczegółów, uwiarygadniając — niczym Skalski — swoje historie.

To nie jest krótka opowieść o zabijaniu

„Miłość czyni dobrym” nie jest prosta opowieść kryminalna, w której mamy zabójstwo, a prokurator czy detektyw z mozołem odsłaniają kolejne puzzle układanki. To niemal epicka historia, w której trudno mówić o klasycznym śledztwie czy precyzyjnym kręgu podejrzanych. Bonda wydaje się drwić z tego wszystkiego, co przyjęło się zakładać, że powinno znaleźć w kryminale — dodaje to książce rozmachu, ale i utrudnia lekturę, bo „Miłość czyni dobrym" nie jest typową historyjką pt. „kto zabił" dającą się czytać w autobusie czy gdzieś między posiłkami. Bonda zdaje się zapraszać tych czytelników, którzy pozwolą sobie na wciągnięcie się w historię w sposób absolutny, zachłystujący. Autorka proponuje pełne zanurzenie, a nie chwilowe pluskanie się w wodzie po kostki. Ma to swój urok, ale i skutki uboczne.

Przy opisywaniu tego rodzaju historii — podobnie jak we wcześniej wspomnianym serialu „Dirty John" — twórcy próbują dotykać tematu-rzeki, który wciąż jest w pewnej mierze zagadką dla psychologów, kryminologów, a nawet socjologów. Patologiczna natura oszusta nie pozwala bowiem na prostą anegdotę o tym, jak ktoś — z tych czy innych powodów — decyduje się wejść na drogę zła, ale jest otwarciem szerszego pytania, jak to działa, uzależnia i niczym walec rozjeżdża kolejne ofiary (biznesowe, partnerskie, rodzinne). Może w akurat tej części historii Katarzyny Bondy zabrakło nieco więcej rysu psychologicznego, jakiegoś muśnięcia arcytrudnego pytania o motywacje, niemniej jednak fani autorki nie będą rozczarowani.

Diabeł w ludzkiej skórze

Katarzyna Bonda przyznała, że przy pracy nad książką — wertując kolejne dokumenty sądowe i prokuratorskie — miała poczucie, jak gdyby obcowała z diabłem. I choć czyste zło nie pierwszy raz jest motywem, który pociąga autorów do stworzenia naprawdę dobrej historii, to Bonda pokazuje, że można robić to bez taniej sensacji czy naiwnego potakiwania. Autorka trochę na wzór swojego bohatera licytuje bardzo wysoko, a tak skonstruowaną książką zdaje się mówić do widza: „all in". Zdaje się, że skala popularności Bondy pokazuje, że wielu czytelników z pełną odpowiedzialnością wejdzie w tę grę, zostawiając w lekturze swój czas, zaangażowanie i energię — nawet jeśli miałoby to oznaczać permanentne niewyspanie się przed świętami.

W serwisie Player można obecnie obejrzeć serial „Żywioły Saszy: Ogień” inspirowany powieścią „Lampiony” Katarzyny Bondy.

REKLAMA
*Zdjęcie główne: Kadr z serialu „Tulipan”/TVP
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News. 
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA