REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. VOD
  4. Netflix /

Szef firmy kinowej: Żaden film Netfliksa nie nadaje się do pokazania w kinach. Netflix: Hmm…

Wojna kina kontra Netflix nie dobiegła jeszcze końca. Na niedawnym zjeździe branży filmowej CJ Cinema Summit szef firmy kinowej VUE stwierdził, że filmy streamingowego giganta nie nadają się na duży ekran. Czy ma rację?

09.10.2020
20:45
Kadr z filmu Mank
REKLAMA
REKLAMA

Trochę w sumie ma. Oczywiście nie bardzo rozumiem dokąd te wszystkie zaczepki i wojenki mają niby prowadzić, ale skoro już temat został poruszony, to trzeba przyznać, że co nieco racji jest w tym twierdzeniu.

Pytanie jednak, czy Netflix konkuruje z kinami? Wydaje mi się, że nie.

Streamignowy gigant może mieć pewne ambicje artystyczne i chęć dołączenia do klubu starszaków oraz zyskania poważania w branży, ale bezpośrednio z kinami nie konkuruje. Za to kina już bardziej, niestety, konkurują z Netfliksem. I to miało miejsce jeszcze przed pandemią Covid-19, a w chwili obecnej bitwa ta została bezapelacyjnie wygrana przez serwis(y) VOD.

Mając to na uwadze, jasnym jest chyba, że Netflix posiada w swojej bibliotece w znacznej większości filmy kierowane prosto na wideo, gorsze jakościowo i formalnie (w dużej mierze ze względu na mniejsze budżety i często mniej doświadczone ekipy), z przeznaczeniem na małe ekrany.

Można oczywiście to uogólnić i stwierdzić, że żaden z filmów Netfliksa nie nadaje się do kin, tak jak to właśnie zrobił Timothy Richards, szef firmy VUE. Tylko, że to nie do końca prawda.

To oczywiście mniejszość w bibliotece serwisu, ale takie filmy jak „Roma” czy „Mudbound” to prawdziwe perełki, które powinno się wręcz oglądać na dużym ekranie. Dopiero co dostaliśmy świeżutką zapowiedź filmu „Mank” od Davida Finchera, który również zapowiada się wybornie.

Przed nami jeszcze m.in. równie ciekawie zapowiadająca się „Rebeka”.

Co do „Irlandczyka” to już nie jestem tego taki pewien, czy to przykład dobry na rzecz dużego ekranu. Ale idąc dalej, niedawna nowość, „Diabeł wcielony”, to też produkcja na poziomie kinowym, choć może nie jest to idealne fabularnie dzieło.

Można się przyczepić, że taka „Roma” to nie jest produkcja Netfliksa per se, tylko film, który platforma dystrybuuje na wyłączność, ale wtedy z odsieczą przychodzi trójca widowisk z większym rozmachem. Mowa tu o „Potrójnej granicy”, „6 underground” i „Tyler Rake: Ocalenie”. Pomijając już kwestie ich jakości, akurat te filmy Netfliksa spokojnie można, wręcz powinno się, pokazywać w kinach.

Kadr z filmu Tyler Rake: Ocalenie

Można też przecież odbić piłeczkę i stwierdzić, że jest cała masa filmów w kinach, które powinny od razu trafić do VOD i też nie byłoby to niezgodne z prawdą.

REKLAMA

Zgadzam się więc, że Netflix w większości posiada filmy z przeznaczeniem na małe ekrany, ale stwierdzenie, że żaden z nich nie jest godny dużego ekranu, jest przesadą. I dziwi mnie to, że padło to z ust szefa firmy kinowej, a jak wiemy, ta linia dystrybucyjna jest obecnie w kryzysie z powodu koronawirusa. Tego typu przepychanki słowne chyba nie są jej potrzebne.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA