REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. TV /
  3. Dzieje się

WarnerMedia zbada, czy w programie Ellen DeGeneres dręczono pracowników. Tak upada ukochana gwiazda Ameryki?

Dzień 3 marca 2014 roku przyniósł fanom kina na całym świecie wyniki 86. gali rozdania Oscarów. Ale w pewnym sensie największym wydarzeniem tamtego wieczoru było słynne selfie z gwiazdami autorstwa Ellen DeGeneres. Prowadząca telewizyjnego show była wtedy u szczytu swej popularności. Obecnie oglądamy zaś jej powolny upadek.

28.07.2020
21:57
ellen degeneres
REKLAMA
REKLAMA

Okres największego powodzenia Ellen DeGeneres rozpoczął się oczywiście znacznie wcześniej. W 1994 roku stacja ABC rozpoczęła nadawanie sitcomu „Ellen” (początkowo „These Friends of Mine”), opowiadającego o życiu około 30-letniej singielki, która pracuje w niewielkiej księgarni w Los Angeles i musi sobie radzić z szalonymi pomysłami przyjaciół i rodziny. Produkcja zyskała sporą popularność i była często porównywana do „Kronik Seinfelda” ze względu na swój specyficzny humor. Serialowa Ellen w momentach poddenerwowania czy zawstydzenia miała bowiem tendencję do zbaczania z tematu i opowiadania coraz bardziej zawiłych historyjek.

Po latach „Ellen” została jednak zapamiętana przede wszystkim z powodu słynnego odcinka z końcówki 4. sezonu, w którym główna bohaterka przyznała się, że jest lesbijką. Nigdy wcześniej w historii amerykańskiej telewizji widzowie nie mieli z czymś podobnym do czynienia. Dwuczęściowy „The Puppy Episode” okazał się olbrzymim hitem pod względem oglądalności i zwrócił jeszcze większą uwagę na grającą postać aktorkę. Tym bardziej, że w międzyczasie Ellen DeGeneres również ujawniła swoją homoseksualną orientację w programie Opry Winfrey. Popularność sitcomu nie utrzymała się jednak zbyt długo i po kolejnym sezonie „Ellen” skasowano.

W kolejnych latach Ellen DeGeneres wystąpiła w jeszcze jednym sitcomie, założyła kilka firm, a od 2003 zaczęła prowadzić własny talk show.

Dla wielu osób kariera DeGeneres była budującą historią kobiety sukcesu. Gwiazda zdobyła łącznie 30 nagród Emmy, napisała cztery książki, założyła markę lifestyle'ową, prowadziła gale Oscarów, Emmy i Grammy. Była też chwalona za działalność charytatywną i na rzecz praw zwierząt oraz osób nieheteronormatywnych. Gdy w 2014 roku publikowała selfie z rozdania najważniejszych amerykańskich nagród filmowych, dla licznych fanów była większą gwiazdą niż niektórzy hollywoodzcy aktorzy stojący wokół niej. Żaden tweet dotyczący przemysłu rozrywkowego nie był równie popularny w tamtym roku.

Jeżeli w tamtym okresie pojawiały się jakiekolwiek skargi na Ellen DeGeneres, to nie miały szans przebić się do głównego medialnego nurtu. Ostatnie lata upłynęły jednak na redefiniowaniu granic tego, co wolno w środowisku pracy. Pojęcia takie jak molestowanie seksualne, mobbing, dręczenie psychiczne i wykorzystywanie swojej pozycji w przemyśle rozrywkowym w końcu zaczęto brać bardziej na poważnie. Cenę za swoje zachowanie zapłaciły takie postaci jak Bill Cosby, Harvey Weinstein i Kevin Spacey (który przecież na wspomnianym selfie uśmiecha się od ucha do ucha).

W ostatnich miesiącach w mediach zaczęło się pojawiać coraz więcej wątpliwości dotyczących „The Ellen DeGeneres Show”.

Już w lutym holenderska youtuberka makijażowa Nikkie de Jager donosiła swoim fanom, że prowadząca show okazała się niesympatyczną i zdystansowaną osobą. Prawdziwe kłopoty DeGeneres zaczęły się jednak w kwietniu, a powodem były głośne protesty osób zatrudnionych przy programie, które zostały potraktowane w sposób skandaliczny na początku koronawirusowego kryzysu. Jak podawał wówczas portal Variety, grupa ponad 30 pracowników nie otrzymała żadnych informacji na temat przyszłych godzin pracy, pensji oraz dbałości o ich zdrowie fizyczne i psychiczne. Oburzyło ich również, że DeGeneres zdecydowała się zatrudnić zewnętrzną firmę, która zajęła się produkcją kolejnych odcinków z jej prywatnego domu.

Dłuższy okres ciszy ze strony producentów został przerwany przez informację o planowanym cięciu pensji na poziomie 60 proc. Egoistyczna postawa pomysłodawczyni programu odbiła się szerokim echem wśród jej fanów. Po pierwsze dlatego, że DeGeneres publicznie propagowała postawę wzajemnego wsparcia, a po drugie ponieważ zupełnie inaczej zachowali się inni popularni prowadzący programy rozrywkowe. James Corden, Jimmy Kimmel i Trevor Noah zdecydowali się opłacić w tym trudnym okresie pensje osób z ekipy produkcyjnej ze swojej własnej kieszeni.

Coraz więcej byłych i obecnych pracowników zebrało odwagę, by opowiedzieć o kulisach współpracy z Ellen DeGeneres.

Portal Buzzfeed porozmawiał z jedenastką takich osób. Wszystkie przedstawiły zgodny a zarazem bardzo negatywny obraz gwiazdy i producentów jej show. Bohaterowie artykułu mieli zeznać, że byli zwalniani za pójście na urlop zdrowotny lub wyjazd na rodzinny pogrzeb. Jedna z pracownic ciągle stykała się z rasistowskimi komentarzami i postanowiła sama zrezygnować. Według doniesień większość problemów nie była bezpośrednio powiązana z samą DeGeneres, ale wynikała z jej braku zainteresowania i głębokiej niechęci do jakichkolwiek kontaktów z pracownikami niższego szczebla. Mieli być oni nawet ostrzegani przed odzywaniem się do prowadzącej.

Nie wszystkie historie o niemiłej, obrażalskiej i traktującej osoby biedniejsze z wyższością Ellen DeGeneres da się zweryfikować jako prawdziwe. Pojawiło się ich jednak tak dużo, że firma WarnerMedia postanowiła wszcząć specjalną wewnętrzną kontrolę, która ma odkryć prawdę o ewentualnych nieprawidłowościach. Jak donosi portal Variety, badaniem relacji ze strony byłych i obecnych członków ekipy mają zająć się odział HR oraz zewnętrzna firma.

Czy cała afera skończy się tylko poważną rysą na wizerunku DeGeneres, a może będzie początkiem końca jej kariery?

Obecnie trudno wyrokować. Coraz mniej osób wierzy w szczerość jej wizerunku osoby pozytywnie nastawionej do życia i skupionej na pomaganiu innym. Jednym z elementów wyróżniających „The Ellen DeGeneres Show” było pokazywanie w programie osób niemających statusu gwiazd. Cały ten piękny przekaz teraz rozpadł się jak domek z kart.

REKLAMA

Nie sposób natomiast porównywać zachowania prowadzącej i wspomnianych wcześniej Weinsteina czy Spaceya. Nawet jeśli wszystkie krążące po internecie opowieści na jej temat są prawdziwe, to nie złamała żadnego prawa i nie grożą jej tego rodzaju konsekwencje. Przyszłość DeGeneres zależy więc teraz przede wszystkim od reakcji jej najwierniejszych fanów i hollywoodzkiego środowiska, które jeszcze w 2014 roku uwielbiało ją niczym boginię. Fundamenty tego pomnika zostały bardzo mocno nadkruszone, ale jeszcze nikt nie próbuje go obalić siłą. Przynajmniej na razie.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA