REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy
  3. VOD

„Pierwszy człowiek” wylądował na Netfliksie. Sprawdzamy, ile w nim prawdy o Neilu Armstrongu i podróżach w kosmos

Właśnie dzisiaj na platformie Netflix wylądował „Pierwszy człowiek”. Damien Chazelle opowiada w nim historię Neila Armstronga i pierwszej udanej podróży na Księżyc. Postanowiliśmy więc sprawdzić, na ile jego wizja jest zgodna z faktami.

20.07.2020
17:41
Pierwszy człowiek fakty netflix
REKLAMA
REKLAMA

Wbrew temu co sądzą zwolennicy teorii spiskowych, lądowanie na Księżycu w 1969 roku naprawdę miało miejsce. Nie zostało ono nagrane w hollywoodzkim studiu pod wodzą Stanleya Kubricka. Neil Armstrong postawił stopę na naszym naturalnym satelicie. Koniec. Kropka. Damien Chazelle sobie tego nie wymyślił. Podobnie jak wielu innych rzeczy, które pokazał w „Pierwszym człowieku”. Reżyser oparł swój film na biografii astronauty autorstwa Jamesa R. Hansena pod tym samym tytułem. Jej autor był konsultantem na planie i wraz z innymi ekspertami od podróży kosmicznej, czuwał, aby twórcy produkcji wiernie przedstawili tę niezwykłą historię.

Co jest prawdą w „Pierwszym człowieku”?

Medium filmowe rządzi się jednak swoimi prawami. Chazelle musiał więc nieco ubarwić niektóre fakty, inne zmienić, a jeszcze inne pominąć. Nie ma tego wiele i są to w gruncie rzeczy poprawki raczej kosmetyczne, które pozwoliły zamknąć całą opowieść w nieco ponad dwóch godzinach czasu trwania filmu i zapewnić widzom odpowiednie emocje podczas seansu.

Hansen w swojej książce przedstawił całą historię życia Neila Armstronga. Chazelle zdecydował się skupić tylko na jednym epizodzie z biografii astronauty. Film obejmuje lata 1961 - 1969. Produkcja rozpoczyna się od lotu głównego bohatera samolotem X-15, a kończy lądowaniem na Księżycu. W międzyczasie bohater dostaje się do programu kosmicznego NASA i przygotowuje się do niebezpiecznego lotu, jednocześnie musząc mierzyć się z traumą po śmierci zaledwie dwuletniej córki.

Życie osobiste Neila Armstronga

Armstrong ucieka przed traumą skupiając się na pracy. Wydaje się to wręcz nieludzkie, bo nie okazuje on żadnego żalu, nie wspomina o tragicznych wydarzeniach. Jak się jednak okazuje jest to całkowicie zgodne z prawdą. Na portalu Slate czytamy, że astronauta naprawdę był bardzo skryty i zamknięty w sobie. A po tym jak u dwuletniej Karen zdiagnozowano agresywnego raka mózgu i zmarła ona niedługo potem, rzeczywiście uciekał od własnych emocji jak tylko mógł. Z książki Hansena wynika, że jego bliscy współpracownicy nie wiedzieli, że w ogóle miał córkę.

Jego żona, nawet jeśli w filmie na niego krzyczy w pewnym momencie, żeby porozmawiał z dwójką synów przed lotem na Księżyc, akceptuje jego zachowanie. Tak też było w rzeczywistości. Janet Armstrong, jak dowiemy się z przywołanego artykułu, chwilę po tym jak Apollo 11 wylądowało na naszym satelicie, udzieliła wywiadu magazynowi „Life”, w którym wyznała, że ich życie podporządkowane było tylko jednemu celowi. To jest powodzeniu całej misji. Małżeństwo od 1990 roku żyło w separacji, a w 1994 roku para wzięła rozwód.

Czego nie dowiemy się z „Pierwszego człowieka”?

Skupienie na życiu osobistym i wewnętrznym Neila Armstronga, chociaż nadaje filmowi dramaturgii, sprawiło, że Chazelle zmarginalizował kilka ważnych dla całego programu kosmicznego osób. Jak czytamy na stronie AirAndSpace, Buzz Aldrin pojawia się praktycznie tylko podczas scen dotyczących Apollo 11 i wydaje polecenia pilotowi Mike'owi Collinsowi, który przebywał na orbicie Księżyca i jest tylko kilkukrotnie wspominany i prawie wcale nie możemy go zobaczyć. Według autora tekstu jest to nieco spłycone potraktowanie całej misji.

Chociaż Chazelle nie mógł pominąć misji Gemini V i VIII, bo miały bezpośredni związek z Neilem Armstrongiem, to nie wspomniał o Gemini VI i VII. W 1965 roku po raz pierwszy w historii przeprowadzono spotkanie dwóch statków kosmicznych i cała misja została ochrzczona jako Gemini 76. Byłoby to więc bardzo widowiskowe i poszerzyła kontekst w jakim odbywał się nadchodzący lot na Księżyc. Jak jednak zaznacza autor przywołanego artykułu opowiedzenie o tym mogłoby również wprowadzić widza w konfuzję i pochłonęłoby sporo czasu.

Emocjonujący finał

Jeśli zaś chodzi o finał i samą misję Apollo 11, to pomimo drobnych nieścisłości została ona przedstawiona zgodnie z faktami. Poza jednym. W finale filmu Neil Armstrong wypuszcza w przestrzeń kosmiczną bransoletkę Karen. Dzięki temu wiadomo, że jego zmarła córka cały czas była w jego myślach. To jest jednak w pełni inwencja twórców. Jak przeczytamy w przywołanym tekście z portalu Slate, według książki Hansena astronauta w podróż na Księżyc nie zabrał ze sobą niczego, co byłoby w jakikolwiek sposób powiązane ze zmarłym dzieckiem.

REKLAMA

Z powyższej analizy wynika, że jeśli szukacie wiarygodnego źródła wiedzy na temat misji Apollo 11 i życia Neila Armstronga, „Pierwszy człowiek” jest zdecydowanie dla was. Sięgnijcie po niego również, jeśli macie ochotę na trochę ambitnej rozrywki. Prócz tego, że film to skarbnica prawdziwych informacji o słynnym programie kosmicznym, to jest to też kawał dobrego kina.

„Pierwszy człowiek” jest już dostępny na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA