REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Charlize Theron uwodzi jako nieśmiertelna wojowniczka w „The Old Guard”. Oceniamy nowy film Netfliksa

Niektóre komiksy to gotowe materiały na film. Włodarze Netfliksa najwyraźniej uznali za takowy, całkiem słusznie zresztą, „The Old Guard”. Napisanie scenariusza do ekranizacji powierzyli bowiem autorowi oryginału, Gregowi Rucce.

10.07.2020
15:03
The Old Guard Netflix recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Rucka nie wprowadza wielu zmian do fabuły komiksowej serii. Nie jest to przypadek adaptacji tytułów sygnowanych nazwiskiem Gartha Ennisa dla Amazona. W „The Boys” czy „Kaznodziei” znajdziemy praktycznie tylko ducha oryginałów, a znane z nich wątki i motywy zostały strawestowane, wygładzone lub pominięte.

W „The Old Guard” mamy do czynienia z wyjątkowo wierną ekranizacją.

Bohaterowie – tak jak w pierwowzorze – podróżują więc po świecie, prowadzą egzystencjonalne dysputy i stawiają czoła hordom przeciwników. Mają nad nimi przewagę, bo są nieśmiertelni. Pod wodzą najstarszej z nich, Andy, od wieków pomagają ludziom jak tylko mogą. Dlatego zgadzają się przyjąć zlecenie od byłego agenta CIA, Copleya. Podczas, jak myślą, ratowania dzieci z rąk terrorystów orientują się, że wpadli w pułapkę. Od teraz po piętach depczą im żołnierze prezesa firmy farmaceutycznej, który pragnie poznać sekret ich długowieczności. Jakby mieli mało problemów, dołącza do nich, obdarzona tymi samymi co oni zdolnościami, Nile.

Z nią poznajemy zalety i wady nieśmiertelności, której koncepcja wywodzi się wprost z, nomen omen, „Nieśmiertelnego”.

Bohaterowie, tak jak Connor MacLeod, patrzyli jak umierają ich najbliżsi. Towarzyszyli im w cierpieniach, a nieraz musieli wysłuchiwać od nich wyzwisk, gdy nie mogli podzielić się z nimi swoim darem. Zgodnie z umieszczonym na plakacie tagline’em każdy z nich przekonał się, że niełatwo żyć bez końca. Scenariusz Rucki skupia się na ich rozterkach, bólach i gromadzonych przez wieki żalach. I z tego względu na krześle reżysera trudno sobie wyobrazić lepszą osobę niż Ginę Prince-Bythewood. Chociażby „Miłością i koszykówką”, „W cieniu jupiterów”, czy „Sekretnym życiem pszczół” pokazała swój talent do ujmowania w kompleksowy sposób namiętności i tęsknot targających postaciami różnych ras i płci. Jest ekspertką od relacji międzyludzkich, dlatego uwypukla motyw samotności nieodłącznie związanej z długowiecznością.

Prince-Bythewood robi co może, aby uczłowieczyć swoich bohaterów.

Chciałoby się jednak, żeby zajrzała jeszcze głębiej, pozwoliła sobie na nieco szaleństwa, a nie tylko, jakkolwiek umiejętnie, rzucała wytartymi frazesami. Oczywiście głębia portretów psychologicznych, kończy się tam, gdzie zaczyna konwencja gatunkowa komiksowego widowiska akcji (i nieznośna już maniera Netfliksa ugładzania kontrowersyjnych wątków). Mimo to retrospekcje z przeszłości oraz długie rozmowy o bólu egzystencjonalnym wystarczają, abyśmy rozumieli, a nawet mogli się utożsamiać z nieśmiertelnymi najemnikami. Jeśli jednak zgodnie ze słowami Hitchcocka, film jest tak dobry jak czarny charakter, to pojawia się poważny problem. Bo prezes firmy farmaceutycznej jest tu groteskowy. Uwypukla to dodatkowo karykaturalna gra wcielającego się w niego Harry’ego Mellinga. Merrick w jego wykonaniu to zwykły szaleniec, który urwał się z jakiejś kreskówki. Pomimo wszelkich prób niuansowania staje się jednowymiarowy i pozbawiony jakiegokolwiek tragicznego wymiaru.

The Old Guard Netflix recenzja
The Old Guard/Netflix

W efekcie reżyserka stara się naśladować styl braci Russo, ale wychodzi jej to z marnym skutkiem.

Próżno szukać tu znanych z ich produkcji estetyki grim ‘n’gritty czy romantycznego spojrzenia na złoczyńców. Prince-Bythewood nie potrafi sobie też radzić z rozbrajaniem ładunku emocjonalnego, dlatego wplątuje na siłę kilka suchych żartów i one-linerów, które mogą wprawić w zażenowanie. Jej zagubienie najbardziej jednak widać przez mnogość postaci i krzyżowanie linii fabularnych. Do „The Old Guard” raz po raz wkrada się chaos. Twórcy chcą zaznaczyć, że to tylko część większej całości. Wprowadzają epizodyczne postacie i wątki, ale nie potrafią ich odpowiednio wykorzystać. Zamiast tego prostacko sugerują nam na koniec narodziny nowego superbohaterskiego uniwersum, a tym samym nieuchronnie nadciągający sequel. Niknie przez to nie tylko spójność i konsekwencja narracyjna, ale również uzasadnienie istnienia filmu, jako samodzielnie funkcjonującego dzieła.

Na szczęście liczne sceny akcji są w stanie to wynagrodzić. Fabułę napędzają bowiem strzelaniny, wybuchy i mordobicia. Kamera i montaż pozwalają nam oglądać poczynania kaskaderów i aktorów w pełnej krasie, często podbijając dynamikę prezentowanych wydarzeń. Szczególnie błyszczy pod tym względem Charlize Theron jako Andy. Lata nauki w szkole baletowej nie poszły na marne. Z gracją kopie tyłki kolejnym przeciwnikom, ciacha ich swoją siekierą i wykonuje przy tym wiele akrobacji. Kolejny raz doskonale radzi sobie z tak bardzo fizyczną rolą. Nie sprawi to jednak, że tytuł ten ustawimy w jednym rzędzie z „Mad Max: Na drodze gniewu” czy „Atomic Blonde”. Nie umieścimy go też na jednej półce z „Aeon Flux”. Z całym swoim urokiem pozostawia po sobie miłe wspomnienia, ale brakuje w nim efektu „wow”. Tym samym „The Old Guard” zagości gdzieś w pamięci jako nieco lepsza niż inne produkcja Netfliksa, ale kolejny film platformy z potencjałem na coś o wiele więcej.

REKLAMA

„The Old Guard” jest już dostępne na platformie Netflix.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA