REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. TV /
  3. Seriale

Polskie formaty telewizyjne zaczynają rozchodzić się jak świeże bułeczki na całym świecie

Nasza piękna nadwiślańska kraina dotąd nie była źródłem międzynarodowych formatów telewizyjnych, ale powoli ta sytuacja zaczyna się zmieniać.

18.05.2020
21:57
korona krolow polskie seiale za granica
REKLAMA
REKLAMA

Od czasu upadku komunizmu Polska była dla świata swoistym reliktem czasów zimnej wojny na mapie. Po czasie stawała się dla niektórych ciekawostką turystyczną, ale nigdy nie była w centrum myślenia biznesowego albo traktowana jako ojczyzna formatów telewizyjnych, rozumianych jako produkcje serialowe, filmowe bądź programy rozrywkowe.

Wszyscy dobrze wiemy, że od kilku lat passa polskiej kinematografii ma się całkiem dobrze i już dwa razy z rzędu rodzime filmy („Boże Ciało” oraz „Zimna wojna”) były nominowane do Oscarów i spotykały się z ciepłym przyjęciem międzynarodowej widowni. Jeszcze większy pod względem zasięgu sukces spotkał krótkometrażowy serial "Kontrola" autorstwa Nataszy Parzymies.

Świat coraz odważniej i na serio otwiera się na nasz kraj. Koronnym tego przykładem jest serial „Wiedźmin”, który powstał na bazie książek Andrzeja Sapkowskiego dla serwisu Netflix i stał się jednym z najpopularniejszych produkcji platformy na całym świecie. Nie udała się zbytnio premiera pierwszego polskiego serialu w Netfliksie, czyli „1983”, ale już sam fakt, że firma zainteresowała się naszym krajem można uznać za dobry sygnał.

To zresztą dopiero początek. Dopiero co w Netfliksie pojawił się kolejny serial, „Kierunek Noc” inspirowany prozą Jacka Dukaja, a następny, „W głębi lasu”, powstał już w Polsce, ale w oparciu o książkę Harlana Cobena.

To chyba wystarczający znak tego, że Polska staje się powoli istotnym graczem jeśli chodzi o produkcje telewizyjne. A pierwsze kroki ku temu wykonaliśmy już ładnych parę lat temu.

Z początku celowaliśmy w nieduże rynki w naszych okolicach. Powstały bowiem zagraniczne wersje takich rodzimych seriali jak „Świat według Kiepskich” (na Ukrainie), „M jak Miłość” (w Rosji), czy „Ranczo” (w Estonii).

Pamiętacie teleturniej, który jak zawsze brawurowo prowadził Krzysztof Ibisz (nie, nie chodzi o „Randkę w ciemno”), a mianowicie „Awanturę o kasę”? A wiedzieliście, że format ten udało się nam sprzedać do Nowej Zelandii, gdzie była emitowana ichniejsza wersja. Jednak bez pana Krzysztofa to nie to samo…

Ale legenda Krzysztofa Ibisza zapisała się w historii telewizyjnej rozrywki jeszcze bardziej, gdyż kolejny teleturniej prowadzony przez niego, stał się jeszcze większą furorą. Mowa tu o „Grze w ciemno”, którą sprzedano do aż 7 (!) krajów. W tym m.in. do Hiszpanii, Włoch czy Wietnamu.

Są też i polskie seriale, które zagraniczne stacje telewizyjne emitują bez tworzenia ich „obcych” wersji. Dla przykładu taki „Belfer” trafił do Francji, gdzie, pod tytułem „The Teach” emitowany jest z francuskim dubbingiem, a także do Nowej Zelandii.

TVN-owski serial „Przepis na życie” trafił do Chin czy Rosji. Dokumentalna produkcja z Martyną Wojciechowską w roli przewodnika, czyli „Kobieta na krańcu świata” emitowana jest m.in. we Francji czy Hiszpanii.

Ale chyba najbardziej imponuje sukces serialu „Korona królów”, który zdołał zainteresować swoją egzotyką japońskie telewizje.

Oczywiście daleko nam do światowej potęgi, żadne z nas HBO, AMC i tym podobne, ale, traktujmy to wszystko jak pierwsze kroki. Przecieranie szlaków na przyszłość i torowanie sobie drogi do coraz to lepszych współdziałań oraz obecności na światowym rynku. Tendencja jest z roku na rok zwyżkowa, tak więc wszystko idzie w dobrym kierunku.

Do tego w polskiej popkulturze nie brakuje ciekawych marek, które mogłyby zawalczyć o zainteresowanie światowej widowni, podobnie jak się to udało Wiedźminowi.

REKLAMA

Wystarczy wspomnieć choćby o Thorgalu, Kapitanie Żbiku, Kajku i Kokoszu, współczesna wersja „Alternatyw 4” mogłaby, z dobrym scenariuszem, udać się w ujęciu bardziej uniwersalnym, podobnie jak choćby „Ekstradycja”, czy nawet „Reksio” – myśląc o najmłodszych widzach. Nie wspominając już o tym, że ponad dekadę przed Harrym Potterem mieliśmy swoją własną „szkołę magii”, czyli „Akademię Pana Kleksa”, która aż się prosi o międzynarodową, nowoczesną i bardziej psychodeliczną wersję.

Przez długie lata to my kupowaliśmy licencje na seriale i programy tv od innych państw - teraz przyszła pora na zmianę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA