REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD

„Dom grozy: Miasto aniołów” ma w sobie potencjał. Oceniamy spin-off „Penny Dreadful”

„Miasto aniołów” bardziej niż spin-offem jest duchowym spadkobiercą „Domu grozy”. Nie ma tu ikonicznych horrorowych postaci, ale tempo narracji, gatunkowy miszmasz i nawiązania do naszej rzeczywistości, będą fanom oryginału wydawały się bardzo znajome.

27.04.2020
15:25
Dom grozy miasto aniołów
REKLAMA
REKLAMA

Twórcy „Domu grozy: Miasta aniołów” porzucają wiktoriańską Anglię i przenoszą nas do Los Angeles 1938 roku. W założeniu główną osią narracyjną jest brutalne morderstwo całej rodziny popełnione przez, na co wszystko wskazuje, członków meksykańskiego kultu Santa Muerte. Johna Logana nie interesuje jednak przeprowadzenie nas z punktu A do punktu B, przy jednoczesnym odhaczaniu kolejnych wymogów konwencji kryminału. Zamiast tego z każdą chwilą wzbogaca świat przedstawiony o następne wątki fabularne.

Trudno mówić tu o spójności gatunkowej.

Elementy neonoir mieszają się w „Mieście aniołów” z historią alternatywną, filmem gangsterskim, czy dramatem społecznym. Logan mnoży tropy gatunkowe, co chwilę odkrywając przed nami nowe, interesujące go wątki. Wszystko to spaja postacią Magdy, która jest typowym tricksterem. Gdziekolwiek się nie pojawi, tam sieje zniszczenie. Za cel obrała sobie wprowadzenie chaosu na świecie i robi to manipulując różnymi osobami. Kreującą ją Natalie Dormer zobaczymy więc jako asystentkę zafascynowanego Hitlerem miejskiego radnego, pacjentkę pochodzącego z Niemiec lekarza o nacjonalistycznych poglądach, czy charyzmatyczną przywódczynię latynoskiego gangu.

Fabuła serialu rozchodzi się we wszystkich możliwych kierunkach. Chciałoby się nieraz, aby niektóre z wątków były lepiej rozwijane, a inne zostały potraktowane bardziej po macoszemu. Nie wszystkie grają w jednym rytmie, przez co twórcy raz po raz mijają się z narzuconą sobie tonacją. Niemniej świat przedstawiony fascynuje i pochłania. Jest kolorowy, zniuansowany i wielowarstwowy. Wydaje się żywym organizmem w niekończącym się stadium rozwoju. „Dom grozy: Miasto aniołów” powala tym samym stopniowo odkrywanym przed nami bogactwem znaczeń.

Dom grozy miasto aniołów class="wp-image-398104"
Dom grozy: Miasto aniołów

Europa stoi u progu II wojny światowej, a w Los Angeles narasta napięcie na tle klasowym i rasowym.

I chociaż akcja rozgrywa się w odległych od dnia dzisiejszego czasach nietrudno opędzić się od skojarzeń z aktualnymi wydarzeniami. Twórcy często i gęsto nawiązują do otaczającej nas rzeczywistości, a to wciskając w usta postaci hasła znane z kampanii Donalda Trumpa, a to nawiązując do ksenofobicznych nastrojów panujących w Stanach Zjednoczonych. Z tej istnej kakofonii gatunkowej i tematycznej każdy z pewnością wyciągnie coś dla siebie. Niekoniecznie jednak będzie z tego zadowolony.

Wszelkie analogie i nawiązania snute są twardą ręką, tak żeby nikt tego nie przegapił i na pewno zrozumiał, co twórcy chcą mu w danej scenie przekazać. Co za tym idzie, fantastyczna klamra sprawdza się tu tylko połowicznie, jakby ledwo wytrzymywała rozsadzające ją wątki. Po trzech udostępnionych do recenzji odcinkach widać, że Logan dokądś zmierza. Wybiera jednak bardzo okrętną drogę, bo nie sposób domyślić się dokąd.

REKLAMA

„Dom grozy: Miasto aniołów” ma łącznie składać się z dziesięciu epizodów, więc twórcy mają jeszcze czas, aby odkryć wszystkie swoje karty. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że będziemy mieć do czynienia z serialem wybitnym i wciągającym, gdyż omawiane odcinki fascynują i ogląda się je z zaciekawieniem. W równie dużym stopniu może to też być całkowita klapa, obok której wszyscy, a szczególnie fani oryginału, przejdą obojętnie, ponieważ dużo tu zgrzytów i potknięć.

1. odcinek „Domu grozy: Miasta aniołów” można już oglądać na platformie HBO GO.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA