REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

„Curtiz – Węgier, który wstrząsnął Hollywood” to film o kinie, jakiego potrzebujemy (nie tylko) w czasach pandemii

„Curtiz – Węgier, który wstrząsnął Hollywood” aż kipi od kinofilskiej pasji. Każdy kadr, ujęcie i scena wyraża miłość do X muzy. Bo tematem jest tutaj nic innego jak właśnie kino. Jego istota i funkcje.

26.03.2020
12:50
Curtiz recenzja Netflix
REKLAMA
REKLAMA

W swoim pełnometrażowym, fabularnym debiucie Tamas Yvan Topolanszky opowiada o nich, zaglądając za kulisy „Casablanki”, która regularnie pojawia się w zestawieniach najlepszych filmów wszech czasu. Fabuła produkcji w zaskakująco przenika się z prawdziwym życiem. Twórca śledzi tytułowego reżysera, pokazując jego walkę z cenzurą oraz próby radzenia sobie z rodzinnymi dramatami i każąc mu co chwilę stawać przed dylematem mieć czy być.

Topolanszky co chwilę podkreśla, że jego protagonista jest sam przeciw wszystkim.

Nie stawia mu jednak pomnika trwalszego niż ze spiżu. Curtiz nie jest bez skazy. Zostawił żonę i stracił kontakt z córką, który przyjdzie mu chwilowo odnowić. Jego ludzka strona kontrastuje z artystycznym temperamentem. Podczas gdy jako człowiek wydaje się zagubiony, w sztuce odnajduje się bez problemu, nawet jeśli ze względu na jego węgierski akcent scenograf zamiast przygotować kałuże przyprowadza na plan pięć pudli.

Curtiz staje się archetypem bezkompromisowego reżysera. Pytany o swój cel odpowiada, że chce być najlepszym reżyserem w historii kina. My wiemy, że dzięki „Casablance” trafił do czołówki w swojej branży, zdobywając jedynego w swojej karierze Oscara. Ale tutaj widzimy, że okupione to zostało potem, problemami i ciągłymi starciami z przełożonymi. Głównego bohatera nie interesuje bowiem polityka. W głębokim poważaniu ma to, że zdaniem cenzora samoloty symbolizują strach. Dla niego liczy się tylko sztuka. Jest więc butny i arogancki, ale jego geniusz pozwala mu to wybaczyć.

Topolanszky sukcesywnie naśladuje styl węgierskiego reżysera.

Warto wspomnieć, że to właśnie Curtiz spopularyzował w Hollywood ujęcia z kranu czy niekoniecznie zgodne z ideą kina stylu zerowego ustawienia kamery. Twórca od nich nie stroni. Wybiera je, aby nieraz skrzywić perspektywę. Pokazać w jaki sposób jego bohater doznał olśnienia i wymyślił w jaki sposób ominąć braki budżetowe. Swoją opowieść nasącza jednocześnie klimatem „Casablanki”.

I nie chodzi tu tylko o kultowe cytaty pokroju „zagraj to jeszcze raz”. Wcielający się w aktorów odtwórcy ról poza planem zachowują się tak jak postacie z filmu. József Gyabronka bez przerwy jest tu czarujący niczym S.Z. Sakall chodzący w „Casablance” po knajpie Ricka. Z uśmiechem na ustach i dziadkowym wdziękiem przemyka na drugim planie zawsze mówiąc do rzeczy i zarażając swoim optymizmem. Nie spodziewajcie się jednak zobaczyć największych gwiazd produkcji. Humphreya Bogarta i Ingrid Bergman usłyszymy, ale nie dane nam będzie widzieć ich twarzy. I bardzo dobrze, bo trudno sobie wyobrazić kogoś, kto mógłby oddać charakterystyczny dla nich styl gry.

Poczucie dekadencji towarzyszy nam tu od początku do końca.

W przeciwieństwie do Boba Fosse’a i jego zafascynowania, nie bójmy się tego określenia, kiczem w „Kabarecie” osiągane jest za pomocą monochromatycznych zdjęć. To one wzmagają wrażenie nadchodzącej apokalipsy. W końcu świat się wali, a bohaterowie zamknięci są w studiu, gdzie starają się dostarczyć rozrywki widzom, którzy są atakowani informacjami o trwającej właśnie w Europie II wojnie światowej.

REKLAMA

W ujęciu Topolanszky’iego „Casablanca” staje się filmem o czym zechcemy i czego właśnie potrzebujemy. Jest w niej nadzieja, nieco patriotyzmu i zachęta do podjęcia walki. I chociaż „Curtiz – Węgier, który wstrząsnął Hollywood” powstało w 2018 roku, jego pojawienie się na Netfliksie właśnie w marcu 2020 roku zdaje się symboliczne. W czasie pandemii przypomina wszystkim, że nadrzędną funkcją kina jest eskapizm. I to może nam pomóc przetrwać nawet najtrudniejszy okres.

Film „Curtiz – Węgier, który wstrząsnął Hollywood” już dostępny na Netflix Polska.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA