REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Komiksy

Neil deGrasse Tyson uważa, że Marvel jest bardziej naukowy niż DC. Szkoda, że używa przykładów sprzed prawie 60 lat

Fani komiksów superbohaterskich od początków istnienia gatunku toczą spór: „Marvel czy DC?”. O podobną kwestię z punktu widzenia zgodności z nauką został zapytany popularny astrofizyk, Neil deGrasse Tyson. Można mieć jednak poważne wątpliwości, co do słuszności przyjętych przez niego kryteriów.

09.03.2020
21:50
neil degrasse tyson marvel
REKLAMA
REKLAMA

Neil deGrasse Tyson reprezentuje rzadką grupę naukowców, którym udało się wybić nie tylko w swojej dziedzinie, ale też szerszej popkulturowej świadomości. Popularny astrofizyk nie tylko jest współautorem licznych produkcji dokumentalnych, lecz pojawiał się też gościnnie w tak hitowych serialach jak „Teoria wielkiego podrywu”, „Wodogrzmoty małe” czy „BoJack Horseman”. Wielkim powodzeniem od kilku lat cieszą też jego analizy podstaw naukowych hollywoodzkich filmów, takich jak „Interstellar” czy „Strażnicy Galaktyki vol. 2”.

W przeszłości bywały momenty, gdy stwierdzenia deGrasse Tysona mijały się z prawdą (ostatnio wypomniano mu choćby wpadkę w związku z analizą „Nowego początku”), nie zmienia to jednak ogólnego poważania, jakim cieszy się naukowiec. Dlatego właśnie przy okazji promocji nowego sezonu popularnej serii dokumentalnej „Kosmos” portal Comicbook.com zapytał fizyka o jego ocenę zgodności z nauką komiksów Marvela i DC.

Neil deGrasse Tyson wydał wyrok. Marvel ma według niego zdecydowanie lepsze zrozumienie nauki. Ale czy aby na pewno?

Według naukowca nie ma absolutnie żadnych wątpliwości, że spośród dwóch komiksowych wydawnictw, tylko jedno może się pochwalić zbieżnością swoich historii z naukową metodą. Na jakie dokładnie argumenty powołał się Neil deGrasse Tyson? Astrofizyk wskazuje, że znaczna większość superbohaterów Marvela zyskała swoje moce na skutek na skutek jakiegoś nieudanego eksperymentu lub z użyciem nauki. Problem w tym, że opiera takie stwierdzenia na bazie przykładów sprzed prawie 60 lat:

Spider-Man został ugryziony przez radioaktywnego pająka w biologicznym laboratorium. Na Hulka zadziałały z kolei promieniowanie gamma. Historie zdobycia przez nich supermocy mają bogate podłoże naukowe, do którego można w każdej chwili wrócić. Plus, Banner to lekarz medycyny! Takie rzeczy mają znaczenie.

Chwilę później deGrasse Tyson podkreślił, że nie ma nic przeciwko drugiemu wydawnictwu. Przypomniał nawet, że w 2012 roku pojawił się gościnnie w komiksie „Action Comics” #14, gdzie spotkał samego Supermana. Można też zastanawiać się, na ile poważna była wypowiedź specjalisty. W końcu trudno uznać tytuł naukowy jakiejś postaci za dowód na naukową podstawę uzyskanych przez nią mocy. Gdyby tak było, to magia doktora Strange również wywodziłaby się z pierwiastka wiedzy.

Spider-Man i Hulk faktycznie zyskali swoje moce, dzięki rozmaitym badaniom. To samo można do pewnego stopnia powiedzieć też o Fantastycznej Czwórce i X-Menach.

neil degrasse tyson marvel class="wp-image-384623"
REKLAMA

Ale co dalej? Pomysły sprzed kilkudziesięciu lat nie mają wielkiego wpływu na to, jakie historie dzisiaj są opisywane na łamach komiksów. Ani na to, jakie początki miały kolejne postaci tworzone w obu wydawnictwach. To prawda, że Marvel w początkowym okresie istnienia ustawiał się w kontrze do całkowicie fikcyjnych historii konkurencji. Dlatego Spider-Man, Fantastyczna Czwórka i inni bohaterowie operowali na terenie prawdziwych miast jak Nowy Jork i San Francisco. Nie wspominając o tym, że próba wytłumaczenia jakiegoś zjawiska metodami naukowi, nie świadczy z góry o ich sensowności. W jaki sposób radioaktywny pająk miałby przekazać część swojego kodu genetycznemu ugryzionemu nastolatkowi? Czy wpadnięcie do kotła z chemikaliami faktycznie pobieliło by skórę Jokera? Podobne przykłady można mnożyć długo.

Obecnie trudno jednak mówić, że któreś wydawnictwo ma w tym temacie olbrzymią przewagę. Można też wysunąć argument, że od lat 70. to DC stara się opowiadać bliższe rzeczywistości historie. Autorzy komiksów o Batmanie nie od dziś korzystają z osiągnięć psychologii, a wydany właśnie w Polsce „Mister Miracle” w ciekawy sposób dyskutuje choćby z kwestiami filozoficzny i naukowymi na równi. Z obu wydawnictw można więc bez wahania wysunąć przykłady na potwierdzenie ich naukowych inspiracji lub wręcz przeciwnie dowody na całkowite ignorowanie najprostszych zasad rządzących życiem na Ziemi. Komiksy to tylko komiksy. I chyba nie ma sensu w pogoni za znalezieniem jednoznacznej odpowiedzi na mocno subiektywne pytanie udawać, że jest inaczej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA