REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Czy serial „Hunters” wykazał się brakiem szacunku dla ofiar Holokaustu? Muzeum Auschwitz wdało się w polemikę z twórcami

Jak daleko mogą posunąć się twórcy? Czy są granice, których przekraczać nie można? Na pewno są takie, których lepiej nie przekraczać. Te zagadnienia są przedmiotem dyskusji od kiedy tylko istnieje sztuka. Przy okazji premiery serialu „Hunters” otwieramy właśnie nowy rozdział tych rozważań.

24.02.2020
12:47
Hunters
REKLAMA
REKLAMA

„Hunters” to nowy serial Amazona, którego akcja rozgrywa się w 1977 roku w Stanach Zjednoczonych. Bohaterami serii są łowcy nazistów, którzy odkrywają, że wysocy rangą hitlerowcy prężnie działają w USA i przymierzają się do stworzenia IV Rzeszy. Całość podana jest w sosie frywolnej i krwawej zabawy w historię przynależącą do podgatunku pulpowego revenge porn. Trochę w stylu Tarantino, jednak z mniejszym wyczuciem i przede wszystkim z o wiele słabszym scenariuszem niż to miało miejsce choćby w przypadku znakomitych „Bękartów wojny”.

„Hunters” to serial z cyklu „tak złe, że może komuś się spodoba”. Bazuje na dość prostolinijnym założeniu, że nasza niechęć do nazistów wystarczy jako samograj.

Serial cierpi na słabą jakość scenariusza, choć jest poprawnie zrealizowany, a w jeden z ról występuję w nim sam Al Pacino. W dodatku, by zwrócić na siebie uwagę, „Hunters” często wkraczają na terytorium durnej bajki dla dorosłych i taniego epatowania sensacją. Tak było choćby w przypadku sceny w jednym z odcinków serialu, w której to naziści grają w „ludzkie szachy”. Spotkała się ona z falą krytyki, a Muzeum Auschwitz uznało ją za „niebezpieczną głupotę oraz karykaturę”.

I choć nikt nie zamierza cenzurować artystów i zabraniać im tworzenia swoich wizji historii, to jednak ci sami artyści powinni też posługiwać się empatią, zrozumieniem i dobrym smakiem na tyle, by wiedzieć co można pokazać, a co jest już przekroczeniem pewnych granic.

Bo prawdą jest, że tego typu „ autorskie pomysły” rozmiękczają naszą pamięć o Holokauście. Ujmując tamte tragiczne wydarzenia w ramy rozrywkowej fantazji służącej jako pożywka dla fanów torture porn i taniego kina zemsty. Jasne, większość widzów zapewne zdaje sobie sprawę, że to bujdy, niewyszukana rozrywka klasy C, ale czy to oznacza, że można się wykazywać tego typu brakiem szacunku względem ofiar? Do tego, czy jesteśmy w stanie zagwarantować, że z czasem tego typu fikcja nie zacznie się niektórym mieszać z tym, co wydarzyło się naprawdę?

Głos w sprawie i zabrał sam twórca serialu „Hunters”, David Weil, którego babcia była przetrzymywana w obozie zagłady:

REKLAMA

Wiele lat temu odwiedziłem Auschwitz i zobaczyłem bramy, przez które moja babcia została zmuszona wejść kilkadziesiąt lat wcześniej oraz koszary, w których musiała mieszkać jako więzień. Widziałem ślady koszmarnego świata, który przeżyła. Było to doświadczenie, które na zawsze zmieniło bieg mojego życia (...). Wierzyłem wtedy - podobnie jak teraz - że jako wnuk ocalałych z Holokaustu jestem odpowiedzialny za utrzymanie ich historii przy życiu.

Choć „Hunters” mają swoją dramatyczną narrację, w której występują głównie postaci fikcyjne, to inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Ale to nie jest dokument. Przy tworzeniu tej serii najważniejsze było dla mnie rozważenie tego, co uważam za ostateczne pytanie i wyzwanie związane z opowiadaniem historii o Holokauście: jak to zrobić, nie czerpiąc z konkretnego życia lub doświadczenia prawdziwej osoby?

(...) Odnośnie sceny „meczu szachowego” - jest to fikcyjne wydarzenie. Dlaczego uważam, że ta scena jest ważna na poziomie scenariusza i umieszczenia w serialu? Aby najsilniej przeciwdziałać rewizjonistycznej narracji, która wybiela zbrodnie nazistowskie, poprzez pokazanie najbardziej skrajnego - i reprezentatywnej prawdy - sadyzmu i przemocy, które naziści popełnili wobec Żydów i innych ofiar. Dlaczego poczułem potrzebę stworzenia fikcyjnego wydarzenia, skoro istniało tyle prawdziwych horrorów? W końcu prawdą jest, że naziści popełnili wobec swoich ofiar powszechne i skrajne akty sadyzmu i tortur - a nawet przypadki okrutnych „gier”. Po prostu nie chciałem przedstawiać tych konkretnych, rzeczywistych aktów traumy.

Tematy związane z Holocaustem czy jakąkolwiek inną masową tragedią, zbrodnią, katastrofą są na tyle delikatną materią, że gdy już ktoś postanawia się za to zabrać, musi wykazać się nie lada finezją i wyczuciem tego, gdzie leżą granice dobrego smaku oraz tego, co i jak można pokazać. Jak widać, w przypadku „Hunters” nie wyszło to zbyt fortunnie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA