REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Nowe „Czarne święta” to feministyczny slasher ociekający seksizmem – recenzujemy remake klasycznego horroru

„Czarne święta” A.D. 2019 to kolejny już remake horroru z 1974 roku pod tym samym tytułem. W jego najnowszej wersji twórcy postanowili położyć główny nacisk na wymiar feministyczny, zapominając po drodze o dobrym scenariuszu i jakichkolwiek udanych próbach wystraszenia widza.

16.12.2019
17:30
czarne swieta 2019 recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Pozornie mogłoby się wydawać, że jest to idealny anty-świąteczny film. Mamy grupę studentek, które podczas Świąt prześladuje „tajemniczy morderca”. Schemat nie nowy, ale zawsze znajdzie się publiczność żądna takich wrażeń, choćby tylko w ramach odreagowania na przesłodzone i skomercjalizowane bożonarodzeniowe nastroje. Niestety, tym razem fanom slasherów przyjdzie obejść się ze smakiem.

„Czarne święta” w odświeżonej formule wykorzystują trzon oryginału, ale w kluczowych momentach twórcy obierają zupełnie inne, gorsze, ścieżki.

Podczas gdy pierwowzór potrafił zachwycać niepokojącą atmosferą, a także nie wyjaśniał do końca, kim jest morderca oraz jakie ma motywy, nowa wersja horroru jest już klasycznym, przewidywalnym i przez to nudnym slasherem bez pomysłu.

W filmie z 1974 roku oprawca przez cały czas skrywał się w akademiku, tuż pod nosem swoich ofiar. W wersji z 2019 roku jest on zakapturzonym członkiem tajnego stowarzyszenia mężczyzn, w dodatku właściwie od samego początku wiadomo, kto pociąga za sznurki i stoi na czele misternego planu mordowania studentek.

czarne swieta horror 2019

Owa „tajemnica” jest tak marnie rozpisana i przewidywalna (zresztą zdradzą ją już sam zwiastun!), że wydaje się iż scenarzystom zależało jedynie na tym, by odbębnić ten motyw dla „wyższego celu”. A jest nim opowieść o silnych młodych kobietach, które muszą się zmagać z toksyczną męskością na każdym kroku. W filmie ujęte jest to zarówno dosłownie, jak i w slasherowej przenośni.

Na ołtarzu tego „wyższego celu” poświęcono więc nie tylko scenariusz, ale i darowano sobie nakreślenie jakichś ciekawych, nieprzezroczystych postaci, dobry warsztat reżyserski, nie wspominając już o tym, że „Czarne święta” w ogóle nie straszą.

O ile tematy walki o równouprawnienie i emancypację nie pasjonują was zbytnio, to istnieje spora szansa, że się na tym filmie potwornie wynudzicie. No chyba, że lubicie fabuły, w których twórcy bezwstydnie oskarżają mężczyzn o wszystkie zła tego świata, a słowa „biały mężczyzna” czy „patriarchat” wypowiadane niemalże w co trzecim zdaniu was nie drażnią. Napięcia nie ma tu właściwie żadnego, film przynależy do kategorii PG-13, więc sceny zabójstw są krótkie, nieefektowne, bezkrwawe i nijakie.

czarne swieta 2019

Wszystkie najciekawsze pomysły z oryginału zostały zastąpione hasłami, które wydają się pisane na sztandary ruchu #MeToo. Nie mam nic przeciwko temu, by horrory niosły ze sobą jakiś przekaz, drugie dno, zabierały głos w sprawach społecznych, ale niech to będzie pełnoprawny film, a nie broszura postulatów feministycznych, abstrahując od tego czy się z nimi zgadzamy, czy nie.

„Czarne święta” kuleją także od strony samej konstrukcji. Film rozkręca się w ślamazarnym tempie, właściwa akcja zaczyna się tak naprawdę w okolicach połowy seansu.

Finał jest tak niedorzeczny (żeby nie powiedzieć idiotyczny) i sklecony na szybko, że zacząłem się zastanawiać, czy to nie jest jakiś nieumiejętnie zrobiony pastisz.

A szkoda, bo jest coś w gatunku slasherów, co wywołuje ambiwalentne emocje względem portretowania w nim kobiet. Z jednej strony pokazywane są jako ofiary: młode, śliczne, niczym baranki prowadzone na rzeź i orgię przemocy, której przyglądają się widzowie, w dużej mierze płci męskiej. Z drugiej strony, na sam koniec to przeważnie jedna z żeńskich postaci ostatecznie wychodzi zwycięsko ze starcia z męskim oprawcą, to ona triumfuje i zabija mordercę.

REKLAMA
czarne swieta horror recenzja

Ta dwoistość jest więc bardzo niejednoznaczna i aż się prosiło, by w remaku tego konkretnego filmu, który uważany jest za protoplastę slasherów, jakoś ciekawie to ująć. Choćby w stylu horror-satyry, tak jak to robi Jordan Peele, twórca m.in. „Uciekaj”. Niestety twórcy nowych „Czarnych świąt” poszli po linii najmniejszego oporu. W skutek tego dostaliśmy film, który nie tylko jest seksistowski w mało wyrafinowany sposób, ale też po prostu fatalnie wykonany.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA