REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale
  3. VOD

Więcej emocji, głębokie traumy i kryminalna intryga. Członkinie obsady 2. sezonu „Pod powierzchnią” TVN-u opowiedziały o nowych odcinkach

Debiutujący w zeszłym roku serial „Pod powierzchnią” dorobił się miana jednej z najpopularniejszych nowości stacji TVN w ostatnich latach. Dzięki czemu doczekał się następnego sezonu, który jednak pod wieloma względami odejdzie od formuły oryginału. Więcej na temat zmian w produkcji opowiedziały Magdalena Boczarska i inne grające w serialu aktorki.

22.10.2019
21:00
Pod powierzchnią: Aktorki z serialu TVN-u zdradzają tajemnice 2. sezonu
REKLAMA
REKLAMA

W ostatnich kilku latach na polskich rynku telewizyjnych pojawiły się zupełnie nowe produkcje typu premium, które pokazały, że rodzimi twórcy mogą bez problemu konkurować z kolegami z zagranicy. Osiągnięcie sukcesów i popularności na miarę „Belfra”, „Watahy” czy „Ślepnąc od świateł” nie jest jednak łatwe. Polskim twórcom i aktorom nie brakuje talentu, ale przygotowanie dzieła na miarę najlepszych europejskich i amerykańskich seriali wymaga dosyć dużego budżetu. A ten można zebrać tylko, jeśli odpowiadająca za produkcję stacja ma zaufanie do autorskiej wizji tworzących ją osób.

Od pewnego czasu widać, że ambicje podobne do HBO i Canal+ przejawia również TVN. Dotychczasowe próby stacji bywały jednak przeważnie mocno problematyczne. W serialach takich jak „Diagnoza”, „Pułapka” czy wcześniej „Belle Epoque” czuć było pewnego rodzaju rozdwojenie jaźni. Z jednej strony twórcy próbowali stworzyć interesujące dzieło przygotowane w pełni profesjonalnie i grane przez sławy polskiej kinematografii. Co na papierze brzmi jak murowany sukces. Niestety, jednocześnie wszystkie tego typu serie powstrzymywał brak zaufania do własnych widzów. Na którymś etapie produkcji przeważała idea, że serial nie może być zbyt ambitny dla widzów. Dlatego decydowano się na rozwodnioną historię i skróty scenariuszowe, które skutkowały chaotycznym obrazem.

Podobnie było również w przypadku 1. sezonu „Pod powierzchnią”. Serial TVN-u tworzył interesujący świat, pełen bohaterów z krwi i kości po czym kazał im iść po linii najmniejszego oporu.

Do pewnego stopnia sprawdzało się w otoczce melodramatycznego romansu, ale na dłuższą metę nie miało prawa zadziałać. Dlatego 2. sezon produkcji musiał dokonać pewnych wyraźnych zmian. TVN zdecydował się nie tylko kontynuować opowieść Gajewskich i Kostrzewów w realiach kryminału sensacyjnego, a także po raz kolejny rozpocząć nadawanie swojej produkcji w VOD. Pierwszy raz podobny manewr przyjęto przy premierze „Chyłki - Zaginięcie” i najwyraźniej okazało się to skutecznym posunięciem.

pod powierzchnią sezon 2 class="wp-image-303205"

Uwaga na spoilery z 1. sezonu serialu!

Posiadacze konta na platformie Player.pl na ten moment mają dostęp do pięciu pierwszy epizodów 2. serii. Fani oglądający „Pod powierzchnią” w telewizji TVN będą mogli cieszyć się nowymi odcinkami dopiero od dzisiaj. Nie jest jednak wielką tajemnicą, że w 2. sezonie widzowie będą śledzić ciąg dalszy wątku dotyczącego syna Marty i Bartka. Dzięki śledztwu komisarz Byszewskiej udało się odkryć, że chłopiec nie utonął a zamiast tego został porwany przez byłą nianię, Igę. Wkrótce okazuje się, że dziewczyna w przeszłości sama straciła dziecko i w pewnym sensie z poczucia desperacji zdecydowała się na ten krok. Występująca w tej roli Michalina Łabacz przyznała, że niejednoznaczne, pasjonujące bohaterki to mocna strona „Pod powierzchnią”:

Cieszę się, że tyle osób było zaskoczonych zakończeniem 1. sezonu. Seriale potrzebują takich zwrotów akcji. Jestem zadowolona, że w nowym sezonie widzowie będą mogli trochę lepiej poznać Igę. Również dlatego, że stworzenie pełnokrwistych i niejednoznacznych postaci było naszym celem od początku. Wszyscy bohaterowie są uwikłani w kłamstwa i grzechy. „Pod powierzchnią” to serial pełen tajemnicy, ale opowiada także o miłości i przekraczaniu własnych granic. Tutaj nikt nie jest tylko dobry lub zły. Wszystko jest głębiej niż się nam wydaje.

Odkrycie prawdy o Maksie w dużej mierze zmieniło kontekst relacji łączącej (wciąż jeszcze) małżeństwo Gajewskich. Nagle okazało się, że najgłębsza trauma ich życia nie tylko się nie wydarzyła, ale teraz gdy częściowo zdołali pogodzić się z jej konsekwencjami, to przekształciła się w nowe problemy. A co gorsza niejako zmusiła rozpadające się małżeństwo do dalszego podtrzymywania kontaktów dla szeroko pojętego dobra dziecka.

Dla Magdaleny Boczarskiej wcielającej się w postać Marty Gajewskiej oznaczało to zmierzenie się z własnymi doświadczeniami.

Już w 1. sezonie serialu TVN-u widać było, że pewne zachodnie trendy zaczęły przenikać również do naszej telewizji. Przede wszystkim w postaci nieco innego portretowania kobiecych bohaterek. Okazało się, że można bez wielkiej krzywdy dla widza pokazywać jednocześnie ich traumy i nadzieje, bezbronność i nieugiętość. Udało się też zwrócić uwagę na różnicę między erotyzmem i seksualizacją, nawet jeśli nie wszyscy bohaterowie (zwłaszcza męscy) byli w stanie ją zrozumieć. Oczywiście, wszystko to zostało przesiane przez estetykę TVN-u, ale parafrazując znane przysłowie, nie od razu „Wielkie kłamstewka” nakręcono.

Ten tok myślenia zaprowadził twórców w stronę macierzyństwa, które też doczekała się w polskiej popkulturze wielu łatek. Z jednej strony w poglądach wielu osób wciąż dominuje obraz matki-Polski, a z drugiej nie brakuje portretów nowoczesnych matek, które nigdy nie mają problemów z dziećmi, nigdy nie muszą się na nic skarżyć i wyglądają jak z okładki lifestyle'owego magazynu. A Magdalenę Boczarską do postaci Marty przyciągnęły właśnie jej słabości.

W nowych odcinkach starałam się zwrócić szczególną uwagę na rodzicielstwo, które w przypadku mojej bohaterki jest wystawione na bardzo ciężkie słowo. Marta jest nieidealna i to moim zdaniem bardzo ważne słowo, bo ta jej bezradność była dla mnie bardzo ważna. Wiele matek w różnych okolicznościach życiowych przeżywa coś podobnego. Mnie też życie nieraz przeczołgało, choć nie tak poważnie jak moją bohaterkę. Każdy z nas ma za sobą różne doświadczenia, ale staraliśmy się też pokazać odrobinę światła, a nawet czarnego humoru w życiu Gajewskich i Kostrzewów.

 class="wp-image-303208"

Wszystko to nie pozostało bez wpływu na Marię Kowalską, która na początku 2. sezonu „Pod powierzchnią” ucieka przed prawem w towarzystwie Janka Cichego.

Dla grającej ją Marii Kowalskiej serial TVN-u był pierwszym tak poważnym projektem na skalę ogólnopolską. Dlatego wizyta na planie 2. odsłony „Pod powierzchnią” była dla niej doświadczeniem szczególnego rodzaju, również dlatego że nauczyła się po drodze wyznaczać pewne granice:

Powiem szczerze, że podczas pierwszych dni zdjęciowych cieszyłam się jak dziecko, które pierwszy raz zostało zabrane nad morze i zobaczyło piaskownicę bez końca (śmiech – przyp. red.). Podczas prac nad 2. sezonem czułam się z kolei trochę tak jakbym wróciła do rodzinnego domu po wakacjach pełnych przemyśleń i refleksji. Choć wciąż równie szczęśliwa, że mogę być częścią tego projektu. Olka Kostrzewa też staje się trochę inną osobą. Zaczyna rozumieć, jak ważne jest zaakceptowanie przeszłości, wyciąganie konstruktywnych wniosków i skoncentrowanie się na tu i teraz – zaznaczyła Kowalska, ale po chwili zwróciła też uwagę na dodatkowy aspekt występów w „Pod powierzchnią”.

Najbardziej ciekawe w „Pod powierzchnią” jest, w jaki sposób serial TVN-u przenika u wielu osób granice między fikcją a rzeczywistością.

Wielu komentujących zwykło wyśmiewać takie sytuacje, gdy widzowie przeżywają czyny bohaterów tak mocno, jakby byli ich najbliższymi przyjaciółmi czy członkami rodziny. I trzeba przyznać, że ekscytowanie się przez fanów „Korony królów” losami historycznych postaci jakby toczyły się właśnie na ich oczach nosi w sobie pewien element komizmu. Ale jednocześnie czyż nie tego najbardziej pragną twórcy fikcji, by rozbudzać prawdziwe emocje? Magdalena Boczarska zdaje się zgadzać z takim zdaniem:

Emocjonalność Marty najbardziej mnie do niej przyciągnęła. Po 1. sezonie spotkałam się z wieloma intensywnymi reakcjami od kobiet, które same straciły dziecko lub były zdradzane przez partnera. W pewnym momencie mnie to nawet przerosło, bo zaczęłam za bardzo poczuwać się do swego rodzaju misyjności tej roli. O tej edukacyjnej stronie seriali rozmawialiśmy zresztą niedawno z Łukaszem Simlatem i Bartkiem Topą. „Pod powierzchnią” to jest taki serial, w którym wiele osób będzie się przeglądało jak w lusterku. Warto o tym pamiętać – podkreśliła aktorka.

Siła oddziaływania telewizji, to sprawa często w Polsce niedoceniana. Możliwość przeżywania powtarzalnych emocji z ukochanymi widzami od zawsze była jednak ważnym plusem przyciągającym widzów przed teleodbiorniki. Doświadczenie kinowe trwa zaledwie moment, gdy zestawimy ją z trwającą wiele godzin opowieścią serialową. Z drugiej strony, konkurencja również jest znacznie bardziej zażarta, bo jednocześnie rywalizuje się z setkami innych kanałów lub filmów i seriali oferowanych przez serwisy VOD. A Magdalena Boczarska zdaje sobie sprawę z tego wyzwania:

Dosyć wcześnie poczułam, że rola Marty Gajewskiej to ważny moment kariery. Nigdy wcześniej nie grałam głównej roli w serialu. Oczywiście śledziliśmy losy kilku bohaterów, ale wszystkie wydarzenia w 1. sezonie zostały osnute wokół Marty. Dlatego miałam poczucie dużej odpowiedzialności wobec widza. Bo od tego jak bardzo uda się go przywiązać do mojej postaci zależy, czy będzie nas dalej oglądać i przez znacznie dłuższy czas niż w sali kinowej.

REKLAMA

Wszystko to daje obraz serialu, który stara się znaleźć nową, bardziej interesującą i nastawioną na wewnętrzne przeżycia bohaterów historię. Jeżeli twórcom uda się przenieść „Pod powierzchnią” na wyższy poziom, to dojdzie do pewnego zbliżenia między serialami środka i telewizyjnym contentem premium. Z czego zadowoleni będą zarówno aktorzy, jak i widzowie.

Pierwszy odcinek 2. sezonu „Po powierzchnią” już dziś o 21:30 w TVN.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA