REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

„Na bank się uda” to niezobowiązująca letnia rozrywka. Recenzujemy polską komedię

„Na bank się uda” Szymona Jakubowskiego to polska komedia kryminalna o nietypowym napadzie na bank, który nie tylko wymyka się spod kontroli, ale też zapoczątkuje serię zaskakujących zdarzeń.

16.08.2019
13:31
Na bank się uda
REKLAMA
REKLAMA

Zaledwie w ciągu ostatnich kilku lat przez ekrany przewinęły się obrazy: „Przemytnik” Clinta Eastwooda, „Gentleman z rewolwerem” Davida Lowery’ego czy w „W starym dobrym stylu” Zacha Braffa. Teraz nadszedł czas na polską wariację tego rodzaju historii.

„Na bank się uda” opowiada losy trójki starszych panów, którzy z pomocą tajemniczego pomocnika dostali się do sejfu dobrze strzeżonego banku, z siedzibą w samym sercu Krakowa. Jakubowski przeplata historię napadu z opowieścią o młodym policyjnym hakerze oraz przebiegu państwowego śledztwa dotyczącego sprawy.

Na bank się uda - recenzja class="wp-image-314166"

Reżyser prowadzi fabułę w nietypowy sposób.

Poszczególne wydarzenia poznajemy poprzez serię opowieści samych bohaterów. Postaci jest kilka, różnią się zatem wersje wydarzeń. Taka taktyka prowadzenia akcji sprawia, że poznajemy jedynie fragmenty opowieści, która dopiero później składa się w spójną, sensowną całość. Jest to zabieg ciekawy i przykuwający uwagę. Można go było wprawdzie wykorzystać jeszcze lepiej, dla zwiększenia efektu komicznego. Jednak i tak jest na tyle świeży, że sprawdza się całkiem dobrze, nawet w obecnej formie.

Sposób ten umożliwia też twórcom ciekawe budowanie filmowej intrygi oraz wplecenie w nią kilku zaskakujących zwrotów akcji. Poznając przebieg napadu w serii retrospekcji, dowiadujemy się też coraz więcej o samych bohaterach i ich motywacji do podjęcia ryzykownej misji. Ma to budować naszą więź z uczestnikami zdarzeń. Zagranie to sprawdza się jednak jedynie w połowie. Niektóre zalążki informacji o bohaterach nie stanowią bowiem wystarczającego wabika, by w pełni przejąć się ich losem. A fakt, że podane zostają one na tak późnym etapie historii, tym bardziej powoduje w widzu mieszane uczucia.

Na bank się uda - bohaterowie class="wp-image-314169"

Mimo że chwalę zabieg nietypowego prowadzenia fabuły, dostrzegam, że kilkakrotnie poprowadzenie jej w sposób bardziej ułożony przyczyniłoby się do zwiększenia zaangażowania emocjonalnego widza w historię bohaterów. W obecnej formie oglądamy bowiem wydarzenia z pewnego dystansu wobec postaci i to nie ich charakter i zachowania, a akcja niesie ten film do przodu.

Warto też podkreślić, że niektóre rozwiązania czy sposoby prowadzenia postaci wydają się jak zaczerpnięte z innego filmu.

W takim działaniu przoduje Maciej Stuhr, którego sposób zachowania wielokrotnie zmienia się w przeciągu jednej sceny. Zamiast jednak budować z tego złożoną, nieobliczalną postać, której zachowanie trudno przewidzieć, człowiek widzi jedynie zbiór kabaretowych bohaterów, którzy przypadkiem znaleźli się w tym samym ciele. Zamiast wyrazistego, ukształtowanego bohatera, dostajemy wprawki aktorskie.

REKLAMA

„Na bank się uda” to zaskakujący miszmasz pomysłów, a przy tym niezobowiązująca letnia rozrywka.

Obraz nie przyspieszy nam wprawdzie bicia serca, ale też nie wywoła reakcji zażenowania. Przeciętne podejście do ciekawego tematu. Filmowi brakuje wyrazistości i autorskiego pazura, by być czymś więcej niż tylko jednorazową chwilą wytchnienia. To zaś sprawia, że zapisze się w dziale obrazów z cyklu: obejrzeć i zapomnieć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA