REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Tak, tego właśnie potrzebujemy – kolejnej akcji „fanów" Wiedźmina, która pokaże, jak bardzo są toksyczni

Na nic było załamywanie rąk, dyskusje przypominały raczej okładanie się kijami, a finalnie większość wątpliwości rozwiały całkiem niezłe decyzje castingowe ekipy Netfliksa, która przygotowuje ekranizację sagi o wiedźminie. Okazuje się jednak, że fani – chociaż to mocne słowo – wcale nie złożyli broni.

08.07.2019
19:14
Tak, fani Wiedźmina są toksyczni. Pokazuje to nowa akcja z piractwem
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli śledzicie losy serialowego Wiedźmina od samego początku, to przynajmniej raz musieliście zetknąć się z emocjami, które rozbudza nadchodząca produkcja Netfliksa. Lauren S. Hissrich, na którą najczęściej spadają gromy od niecierpliwych i wymagających fanów, raz już zrobiła sobie przerwę od Twittera, często wchodziła w polemikę z ostrymi komentarzami, a czasem wulgarne wpisy pod swoim adresem obracała w żart. Trzeba przyznać, że showrunnerka radzi sobie świetnie w mediach społecznościowych i nie tylko doskonale potrafi wyczuć nastroje fanów, ale też – gdy zajdzie taka potrzeba – odcinać się od trolli.

„Wiedźmin” od serwisu Netflix z tej perspektywy wygląda jak beczka prochu, albo nawet cała prochownia, przynajmniej z naszej perspektywy.

Każda, nawet ta najdrobniejsza, decyzja może być iskierką, która, gdy spadnie w niewłaściwym miejscu, wywoła wybuch, potem szalejący tygodniami pożar. Tak było, gdy pojawiły się pogłoski, że firma castingowa szuka dziewczynki pochodzącej z mniejszości etnicznej do roli Ciri. Tak było, gdy pojawiło się pierwsze zdjęcie Henry’ego Cavilla we wstępnej charakteryzacji. Tak było, gdy showrunnerka pokazała zespół scenarzystów, którzy wraz z nią przygotowują skrypt do serialu. Tak było i tak jest w zasadzie cały czas i chociaż pierwsze zapowiedzi, fotografie, obsada skłaniają do optymizmu, to polska społeczność nie składa broni.

Muszę tu zaznaczyć, że jako Polak i miłośnik obrazu „Szarża w wąwozie Somosierra”, autorstwa Piotra Michałowskiego, potrafię docenić fantazję, o ile nie jest powodowana pozbawioną sensu brawurą i niedostatkami w realnej ocenie sytuacji.

A o użytkownikach Wykopu można wszystko powiedzieć, ale akurat nie to, że brakuje im fantazji.

Zbiorowa inteligencja (chociaż trudno powiedzieć, czy akcja zaczęła się akurat na Wykopie) użytkowników popularnego serwisu wymyśliła, aby do serwisów z Torrentami wrzucać linki do pobrania z polskim serialem „Wiedźmin” z 2002 roku, ale opisać go jako produkcję Netfliksa. Tak, ten diaboliczny plan zakłada, że ktoś, kto nielegalnie będzie chciał pobrać produkcję od czerwonego serwisu VOD, dostanie Żebrowskiego zamiast Cavilla i Jaskra w wykonaniu Zbigniewa Zamachowskiego.

wiedzmin wykop class="wp-image-302278"

Brzmi karkołomnie i bezsensownie? Tak.

Wydaje się, że argumentacja „NIECH ZAPAMIĘTAJA POLAKOW JAKO TROLLI XD” ma w sobie coś ponadczasowego, bo widać, że użytkownik Hollaholla nie wprowadza w życie planu dla siebie, ale dla nas wszystkich, Polaków, i chce zostawić po naszej nacji jakiś ślad. Zastanawia mnie jednak, jaki sens ma ułatwianie piracenia polskiej produkcji. Bo chociaż znam lepsze seriale, to ten konkretny tytuł też jest wynikiem czyjejś czasem leniwej, czasem niewystarczająco opłaconej, ale ciągle pracy.

I oczywiście piractwo zazwyczaj jest naganne, i pewnie można się przychylić do argumentu, że każdy sposób walki z nim jest niezły, ale to trochę tak, jakby złodziejowi samochodowemu pozwolić dalej kraść, tylko że tańsze, może zniszczone już pojazdy. No chyba, że celem diabolicznych trolli jest ochrona własności Netfliksa, co ciągle nie tłumaczy chęci podania na tacy piratom polskiej produkcji. I tak, o altruizm tu zapewne nie chodzi.

Zastanawia mnie jednak, jak to się stało, że gdy tylko pojawia się temat serialu na podstawie prozy Andrzeja Sapkowskiego, to w sześciu przypadkach na siedem będzie z tego jakaś afera.

REKLAMA

Odnoszę wrażenie, że „Wiedźmin” tak bardzo wrósł do polskiej kultury i jest powodem do dumy, że lada chwila nie będzie można o tym dziele porozmawiać krytycznie, jak o wszystkim, co otacza nimb świętości. Znamy przecież przykłady wydarzeń i osób tak mocno forsowanych i wybielanych, że stają się obiektem beki, która jest naturalną odtrutką na zadęcie. Chociaż proces ten trwa zwykle wiele lat i zawsze znajdzie się grupa oburzonych: „jak śmiecie obrażać X i szkalować Y”.

Nawet jeśli to lekka przesada, to powiedzcie mi, jak to się stało, że działający na społecznym marginesie ignorowany i nienawidzony outsider stał się tak ważnym, niemal świętym symbolem dla internetowych społeczności?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA