Jak uniknąć spoilerów z „Gry o tron”? Kilka złotych rad dla wszystkich, którzy nie lubią wstawać o 3 nad ranem

Wy chcieliście się wyspać, ale Facebook – przykro mi, kochani – nie śpi. Przestańcie się obrażać na cały świat, że dyskutuje o jednej z najbardziej oczekiwanych premier tego roku. Po prostu bądźcie gotowi na to, że inni nie spali i widzieli już premierę, na przykład dlatego, że mieszkają na drugiej półkuli.

Nie tylko Facebook, który możesz z łatwością scrollować na telefonie, stanowi zagrożenie. Komputer to dopiero pełne niebezpieczeństw urządzenie. Najlepiej go nie włączaj. W ogóle nie podchodź blisko – parzy!

Nie bądź jak Bran i przestań chcieć wszystko wiedzieć. Jeśli boisz się, że wszędzie czają się spoilery, a serwisy rozrywkowe chcą ci zrobić na złość (powodzenia w przeglądaniu zagranicznych portali, które dopiero muszą być „złośliwe”) – wyłącz internet. Po prostu, odłącz się od sieci. Pamiętaj, że finałowy sezon „Gry o tron” jest gorącym wydarzeniem także w telewizji. Wobec tego – nie włączaj też telewizora. Chyba że go nie masz, ale może masz radio. Jego też nie włączaj. I nie podchodź do żadnego drzewa.

Może stwierdzicie, że oszalałam, ale jest w tym jednak trochę prawdy. Dwa tygodnie temu, w poniedziałek, już po nocnej premierze 1. odcinka 8. sezonu „Gry o tron” pracowałam w knajpce. Spokojnie uderzałam sobie w klawisze, recenzując ostatni odcinek i cały sezon serialu „Odwróceni. Ojcowie i córki”, aż usłyszałam rozmowę o „Grze o tron”. Na tamten moment nie widziałam epizodu otwierającego nową serię (czekałam na wizytę w kinie!), więc po cichu modliłam się, żeby nikt nie ogłuszył mnie jakimś spoilerem, tym bardziej że zapomniałam słuchawek! Na szczęście do sali wszedł młody mężczyzna, najpewniej fan „Gry o tron” (ale nie taki, żeby wstawać dla niej o 3 nad ranem) i zakomunikował wszystkim, żeby byli cicho. On jeszcze nie widział nowego odcinka! Wniosek: jeśli jednak odważysz się wyjść po coś z domu, krzycz i miej siłę przebicia. Bądź jak Tormund. Musisz iść do pracy? Tym bardziej – bądź jak Tormund. Zresztą ci, co widzieli „Grę o tron” o 3 nad ranem wzięli wolne albo zasną na biurkach, reszta też nie ma pojęcia, co się wydarzyło.

Siedzicie sobie w domu, zrezygnowaliście z pracy (nie wiem, dlaczego jednak w takim razie nie wykupiliście dostępu do HBO GO i nie obejrzeliście nowego epizodu, może po prostu nie macie prądu), ale musicie mieć świadomość, że jak ktoś ma pecha, to nawet w drewnianym kościele spadnie mu na głowę cegła. Proponuję wam zatem nikomu nie otwierać – unikniecie nadejścia złodzieja, nieprzyjemnego sąsiada, który przyszedł pomarudzić, że zajęliście mu miejsce parkingowe (albo cokolwiek innego), a także wizyty złośliwych znajomych, którzy – potwierdzone info – tylko na was czyhają. Jesteście bezpieczni – Hodora już nie ma. Ale zanim odetchniecie z ulgą...

Nigdy nie wiadomo, czy jakieś złośliwe i niegrzeczne dzieciaki nie kopią piłki, wykrzykując imiona i nazwiska tych, którzy zginęli w ostatnim odcinku „Gry o tron”, a przecież już dziś premierę miał odcinek o wielkiej bitwie. Co, myślicie, że to nie jest serial dla dzieci i coś ściemniam? Przecież napisałam wyraźnie – „niegrzeczne”.

No dobra, siedzicie w domu (chyba nadal nie macie prądu), macie zamknięte drzwi, okna i pewnie jest wam trochę duszno. Ale co tam! W końcu nie macie pojęcia, co wydarzyło się w najnowszym odcinku! Pamiętajcie jednak, że ktoś może do was zadzwonić – powie, że Jon Snow nie żyje, a potem się wyłączy. A wy się główcie, czy scenarzyści pozwolili się widzom nabrać na to samo kolejny raz.

HBO GO to nie smoki – jest dostępne dla każdego. Nie chcesz za nie płacić? Pierwszy miesiąc jest za darmo. Obejrzenie odcinka wcześniej, skoro cały dzień drżysz, że przypadkiem czegoś się dowiesz, wydaje się – uwaga – najrozsądniejszym rozwiązaniem. Nie ma, że nie możesz. A jak nie możesz, to nie miej pretensji do świata, że on mógł. Nie bądź jak Cersei, która złości się na Nocnego Króla. Bądź jak Nocny Król – sam zaskocz wszystkich.