REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. VOD
  4. Netflix

Netflix tak kocha seriale, że zrobił jeden z... filmu Tarantino. „Nienawistna ósemka” została pocięta na części

Amerykańscy użytkownicy Netfliksa mocno się zdziwili, gdy ujrzeli film Quentina Tarantino „Nienawistna ósemka” podzielony na cztery 50-minutowe odcinki. 

26.04.2019
15:29
nienawista osemka netflix
REKLAMA
REKLAMA

Wprawdzie „Nienawistna ósemka” to moim zdaniem najsłabszy film reżysera, ale mimo to prezentuje poziom niedostępny dla wielu twórców i warto go obejrzeć. Tym bardziej, że Netflix miał mieć w swojej bibliotece pełną reżyserską wersję „Nienawistnej ósemki”, trwającą 210 minut (wersja kinowa trwała niecałe 180 minut). Z tymże na tych, którzy chcą obejrzeć dzieło Tarantino czeka drobna „niespodzianka”.

Otóż Netflix postanowił zmienić 3,5-godzinny film w miniserial. Podzielona na cztery części (odcinki) „Nienawistna ósemka” w serwisie streamingowym funkcjonuje więc jako seria.

nienawistna osemka seria netflix

Opisana dodatkowo jako „sezon 1” i z tytułami odcinków kolejno: „Last Stage to Red Rock”, „Minnie’s Haberdashery”, „Domergue’s Got a Secret” i „The Last Chapter”. W oryginalnej wersji film Tarantino miał sześć rozdziałów: „Last Stage to Red Rock”, „Son of a Gun”, „Minnie,'s Haberdashery”, „Domergue's Got a Secret”, „The Four Passengers”, „Black Man, White Hell”.

Jest to dość dziwny, niespotykany, ale też i trochę niepokojący ruch. Z jednej strony być może dla niektórych widzów okaże się on nawet pomocny. Nie każdy ma czas i chęci, by oglądać na raz ponad 3-godzinny film (a przypominam, że nawet „Avengers: Koniec gry” miało mieć początkowo przerwę pośrodku seansu). Znam wielu ludzi, którzy oglądając dłuższy niż 2 godziny film potrafią przerywać w pewnym punkcie i wracają do niego w innym momencie bądź innego dnia.

Takie rozwiązanie to niejako ukłon Netfliksa w stronę użytkowników. Zastanawiam się jednak, czy serwis nie przedobrzył i nie stał się w tym wszystkim zbyt nadgorliwy.

Streamingowy gigant ingeruje w strukturę dzieła filmowego. W imieniu twórcy pozwolił sobie na pocięcie „Nienawistnej ósemki” na równe cztery 50-minutowe części. Nawet jeśli wszystko jest zrobione dobrze i z klasą, to stwarza to niebezpieczny precedens. W końcu Netflix sprawił, że nie oglądamy filmu tak jak go poskładał reżyser, tylko tak jak sobie to poukładała platforma, która do filmu nie ma przecież żadnych praw od strony artystycznej i formalnej. Nawet jeśli Netflix nie naruszył narracji filmu i nie wyciął z niego żadnej sceny, to już sam fakt rozdzielenia pełnego dzieła i jednego filmu na cztery odrębne części uważam za co najmniej "nieczułe artystycznie". Nie jest to może wielka skaza czy gwałt na sztuce filmowej, ale pewien niesmak pozostaje.

Z jednej strony rozumiem chęć ułatwienia widzom oglądania dłuższych filmów, ale z drugiej zastanawia mnie taka potrzeba w sytuacji, gdy tylu ludzi potrafi „połykać” całe sezony seriali Netfliksa za jednym zamachem. Niby mamy problemy z podzielnością i skupieniem uwagi, ale gdy pojawia się nowy sezon „Stranger Things” lub gdy wracamy do „Breaking Bad” nie mamy problemu w zainwestowaniu nawet 10 godzin w binge’owanie. Zresztą pamiętajmy, że Netflix (podobnie jak np. YouTube) posiada opcję dokończenia oglądania danego filmu czy serialu tam gdzie przerwaliśmy seans.

Nawet jeśli wielu użytkownikom ten ruch Netfliksa będzie na rękę, to ja zaczynam bać się ingerencji platform streamingowych w dzieła filmowe, choćby było to robione w dobrej wierze. Film nie jest tożsamy z serią, ma inną specyfikę, inaczej budowaną dramaturgię i odmiennie rozłożone akcenty. Gdy rozbija się go nagle do formy zupełnie innej niż ta, która była oryginalnie planowana, ma to delikatne znamiona „ataku na sztukę”, żeby nie użyć mocniejszego słowa. Mam nadzieję, że to mimo wszystko pojedynczy przypadek.

REKLAMA

Jeśli widz chce podzielić oglądanie zbyt długiego filmu na części, to jest to jego decyzja, ale gdy robi to za niego serwis streamingowy, chyba jest to krok za daleko.

Nie wyobrażam sobie obejrzeć kiedyś na Netfliksie „Siedmiu samurajów” (o ile kiedykolwiek tam trafią) w formie miniserialu, jeśli takowy nie był planowany przez samego twórcę. Co jakiś czas pojawiają się dłuższe filmy, które potem, w porozumieniu z twórcami, są rozwijane do formy serialowej (miało to miejsce choćby w przypadku „Fanny i Aleksander” czy „Scen z życia małżeńskiego” Ingmara Bergmana). Nie pamiętam jednak, by Tarantino gdziekolwiek wspominał o tym, że „Nienawistna ósemka” była planowana także i w opcji serialu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA