REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. VOD
  4. Netflix /

Na Netfliksie nie ma dobrych filmów? Bzdura! Sprawdź najlepsze filmy Netflix Original

Wprawdzie idzie to opornie, ale Netflix powiększa sukcesywnie swoją bibliotekę wartych uwagi filmów. Nadszedł więc dobry moment – wszak nominowanie „Romy” do Oscarów to istotne wydarzenie – by podsumować dotychczasowe produkcje streamingowego giganta. Przed wami dowód na to, że marka Netflix Original powoli staje się wyznacznikiem jakości.

17.02.2019
11:00
mudbound netflix originals
REKLAMA
REKLAMA

Najlepsze filmy Netfliksa, jakie znajdziesz w serwisie:

Gra Geralda

Filmowe adaptacje powieści Stephena Kinga mają w większości pecha. Przeważająca ich ilość jest rozczarowująca. Ale gdy już trafi się jakaś dobra, to z miejsca przechodzi do klasyki. Wystarczy wspomnieć „Lśnienie”, „Zieloną milę” czy „Skazanych na Shawshank”. „Gra Geralda” trochę burzy tę prawidłowość. Jest to udana adaptacja Kinga, powiedziałbym, że nawet lepsza od literackiego pierwowzoru. Mimo wszystko trudno ją ustawić w jednym szeregu ze wspomnianymi tytułami.

Warto jednak zwrócić uwagę, że jej reżyser, Mike Flanagan, nie tylko znakomicie poprowadził aktorów (przede wszystkim kapitalną Carlę Gugino), ale i zdołał stworzyć dynamiczny oraz wciągający obraz oparty na statycznym punkcie wyjścia. Główna bohaterka filmu zostaje bowiem przypięta do łóżka kajdankami i przez większość produkcji przypatrujemy się temu, jak próbuje się z nich uwolnić.

Apostoł

„Apostoł” nie jest może na wskroś oryginalnym filmem, ale na tle biblioteki Netfliksa to na pewno powiew świeżości. Jeśli ktoś z was oglądał choćby „Wicker Mana” (nie ten potworny remake z Nicolasem Cage’em), to mniej więcej wie, czego się spodziewać po „Apostole”. To świetnie sfilmowana i równie dobrze zagrana (Dan Stevens, Lucy Boynton i Michael Sheen w świetnych kreacjach) opowieść o odciętej od świata sekcie religijnej.

Do tej hermetycznej wspólnoty trafia główny bohater filmu (Stevens) i na własne oczy przekonuje się, że bliżej tam do piekła niż nieba. Reżyserem filmu jest Gareth Evans, znany głównie z dyptyku „The Raid”. Tym razem jednak zamienił wartką akcję na stylowe, klimatyczne i wolniejsze ujęcia, kreowanie atmosfery grozy oraz kilka naprawdę przerażających scen.

Druga strona wiatru

Historia tworzenia tej produkcji sama w sobie nadaje się na... film. Obraz zaczął powstawać jeszcze w latach 70. minionego stulecia. W wyniku licznych zawirowań jego reżyser, Orson Welles, ostatecznie nie zdążył go dokończyć za życia. Piękno Netfliksa polega na tym, że firma wyłożyła pieniądze, aby rozpocząć prace nad tym filmem na nowo. Efekt końcowy jest fascynujący, choć też daleki od ideału. Ale to jest właśnie najciekawsze w „Drugiej stronie wiatru”. To nie jest film dla każdego. To bardziej eksperyment, w dodatku dość hermetyczny. Ale z pewnością warty uwagi. Zarówno ze względu na poruszaną tematykę jak i awangardowe (w swoich czasach) zabiegi montażowe.

22 lipca

Paul Greengrass, który spopularyzował paradokumentalny styl i filmowanie kamerą z ręki, jak mało kto nadawał się do nakręcenia tego wciskającego w fotel filmu o przerażających wydarzeniach na wyspie Utoya. „22 lipca” to nie tylko wstrząsający zapis masakry dokonanej przez Andreasa Breivika, ale też świadectwo siły walki, niezłomnego ducha oraz odnajdywania sensu w nawet najbardziej okrutnych zdarzeniach.

Opowieści o rodzinie Meyerowtiz

Zrobić film z Adamem Sandlerem i Benem Stillerem, który nie tylko jest dobry i przejmujący, ale też świetnie zagrany to nie lada wyczyn. Reżyser Noah Baumbach zdał ten egzamin na piątkę z plusem. Jego film to brawurowo posklejany kalejdoskop ludzi znajdujących się na życiowych zakrętach. Mamy tu więc napięcia rodzinne, niezrealizowane ambicje i niewypowiedziane żale. Baumbach zagląda do mieszkania pozornie normalnej nowojorskiej rodziny i znajduje w niej żyłę złota w postaci tragikomicznych historii, z których bije bezpretensjonalna szczerość.

To film, który was rozbawi, wzruszy i da do myślenia. W gruncie rzeczy jest to przyjemne kino, nawet pomimo poruszania przez nie trudnych tematów. I zostaje z nami na dłużej.

Mudbound

To pierwszy film, który udowodnił mi, że Netflix to nie tylko średniej klasy produkcje dla niezbyt wymagającego widza. „Mudbound” pokazał, że w serwisie jest także miejsce dla dzieł na najwyższym poziomie artystycznym. Same tylko zdjęcia są dziełem sztuki. A i historia potrafi szczerze poruszyć. Autorzy przyglądają się losom dwóch rodzin próbujących ułożyć sobie życie w powojennej Ameryce.

„Mudbound” porusza więc tematykę społeczną, rodzinną, rasową. Na każdej z licznych postaci twórcy skupiają niemal taką samą uwagę. Pomimo tych licznych wątków poruszonych przez film, nie ma się poczucia, że jest ich za dużo, czy któryś nie wybrzmiał w pełni. Do tego ten mocny i poruszający finał... Kapitalna robota!

Najpierw zabili mojego ojca

Pierwsze kroki na reżyserskiej ścieżce Angeliny Jolie były co najwyżej średnie. Ale w końcu udało jej się osiągnąć imponujący poziom, właśnie w filmie „Najpierw zabili mojego ojca”. Ta wstrząsająca i dojmująco smutna opowieść jest tyleż samo potrzebna, co naprawdę trudna w oglądaniu. Rzeź Czerwonych Khmerów w Kambodży jest zbrodnią, o której nie można zapominać. Dlatego dobrze, że ten film powstał. Jolie nie szczędzi nam przerażających wizji masakry, które godne są niejednego horroru. Ale udało jej się nie popaść ani w przesadę, ani w tani dydaktyzm. Znalazła w końcu swój filmowy język i zdołała opowiedzieć tę historię z ogromną dozą szacunku, empatii oraz dojrzale i świadomie wykorzystując w tym celu środki filmowe.

Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego

Fascynujący, poruszający i wzruszający dokument o jednym z najbardziej niezwykłych i niestety zapomnianych polskich artystów. Stanisław Szukalski był jednostką wybitną, której geniusz brał się z tego, że nie poddawała się schematycznemu myśleniu. To też wyjątkowo ciekawa opowieść o dualizmie ludzkiej  duszy. O człowieku, który tułał się pomiędzy Europą a USA. Był z jednej strony antysemitą i patriotą, a z drugiej kosmopolitą, który wymykał się jednoznacznym kategoryzacjom i nie szczędził ostrych słów krytyki pod adresem Polaków i polskiej sztuki. To historia o marzycielu, którego wewnętrzne światy zdołały wyjść na powierzchnię, ale ostatecznie zamknęły go na rzeczywistość wokół.

Roma

REKLAMA

W tym przypadku wszelka argumentacja nie jest już właściwie potrzebna. Trochę dlatego, że sam o „Romie” pisałem już wiele razy na przestrzeni ostatnich tygodni. Ileż razy można używać słowa „arcydzieło”? Choć film Cuarona jak najbardziej zasługuje na to określenie. 10 nominacji do Oscara niech wystarczy za rekomendację. To film dla wytrawnych smakoszy kina, ale też dla każdego, kto oczekuje od X muzy czegoś więcej niż prostych form i banalnych historii. „Roma” poruszy was do głębi, zarówno emocjonalnie jak i od strony formalnej. To w jaki sposób Cuaron opowiada tę historię, posługując się wybitnymi kreacjami aktorskimi, wykorzystywaniem dźwięku i przestrzeni oraz genialnie zainscenizowanymi panoramami i długimi ujęciami, zapiera dech.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA