REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Gdyby Chyłka spotkała Magdę M., kazałaby jej „wyp***dalać”. Recenzja serialu „Chyłka - Zaginięcie”

„Chyłka - Zaginięcie” to nowy serial serwisu Player i stacji TVN, który obejrzymy tylko w internecie. Produkcja oparta o prozę polskiego pisarza, Remigiusza Mroza, to na pewno dobry materiał na wielosezonową serię, która może emitowana być przez lata. Jak wypadają pierwsze trzy odcinki „Chyłki...”?

26.12.2018
22:22
chyłka - zaginięcie recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Gdyby Chyłka spotkała Magdę M., to pewnie kazałaby jej wyp***dalać tak jak swojemu aplikantowi, Zordonowi. Nie jestem pewna, kto z tego starcia wyszedłby cało, bo obie panie żyją w zupełnie różnych światach. Prawniczka z serialu „Chyłka - Zaginięcie”, grana przez Magdalenę Cielecką, nie znosi kompromisów. Jest bezwzględna i bezczelna tak jak jej realia. Nie przywiązuje się do klientów, a jedynie do wygranych spraw. To taki Harvey Specter w spódnicy. Ale duet Chyłka i Zordon nie emocjonuje tak bardzo jak relacja Spectera i Rossa.

I to nie tylko dlatego, że Kordian „Zordon” Oryński nie jest geniuszem.

chyłka - zagnięcie opinie class="wp-image-237016"

Biorąc pod uwagę głośną premierę TVN-u, serial „Pułapka”, dziwi mnie niezmiernie, że to właśnie na „Pułapkę” postawili włodarze stacji i to ten tytuł miał swoją emisję w telewizji. „Chyłka - Zaginięcie” wydaje się ciekawszą produkcją z o wiele większym potencjałem - jest zadowalające aktorstwo, są niezłe plenery, fabuła potrafi całkiem wciągnąć. Być może to taka strategia, by zacząć na poważnie rozwijać serwis internetowy, przyciągając do niego ekskluzywnymi treściami („Chyłkę” obejrzymy tylko w internecie, a za darmo zobaczymy jedynie dwa odcinki). Jeśli tak, to zdecydowanie lepiej ściągnąć publiczność do online'u Chyłką niż Olgą Sawicką, w którą wcieliła się Agata Kulesza. Mniejsza szansa na to, że widzowie poczują się oszukani, płacąc za dostęp do produkcji.

„Chyłka - Zaginięcie” w zestawieniu z „Pułapką” wypada bardzo dobrze. Jeśli jednak pamiętacie wady serialu z Kuleszą, to nie należy traktować tego jak wielkie osiągnięcie. Ale nawet jeśli odrzucimy na bok wszystkie złośliwości, które cisną się na usta, „Chyłka...” tak po prostu jest niezłym serialem. I nie piszę tego tylko dlatego, że bałabym się starcia z jego główną bohaterką. To podobny poziom, co ostatni hit stacji, „Pod powierzchnią”. Jednak z racji na tematykę i klisze, którymi serial z Cielecką operuje, przyjemniej wspominam seans o trudnych relacjach małżeństwa Gajewskich oraz Macieja i Oli Kostrzewów.

Przywołałam na początku „Magdę M.”, bo przyznam się bez cienia ironii, że to był chyba pierwszy prawniczy serial, jaki oglądałam. I to on niejako przez lata wyznaczał standardy TVN-u.

Do dziś lubię wracać do tej historii, która teraz wydaje się jeszcze bardziej absurdalna niż w 2005 roku, kiedy miała swoją premierę. Z (u)śmiechem na ustach oglądam czołówkę, podczas której tytułowa prawniczka prezentuje pozy nieprzystające do adwokata regularnie pojawiającego się na sali sądowej. Spojrzenie na te obie produkcje pozwala zrozumieć dwie rzeczy.

Po pierwsze, mimo że TVN wciąż zalicza kolejne wpadki, widać, że podąża za nowymi trendami i chce tworzyć nowoczesne produkcje. To już nie są tylko telenowele o nowobogackich, w których wciąż mamy do czynienia z tą samą, schematyczną fabułą z nowymi bohaterami, będącymi w gruncie rzeczy kopiami swoich poprzedników. Po drugie, kiedy zestawi się „Magdę M.” z „Chyłką...” widać, jak zmieniła się prezentacja kobiet w serialach. Od bogobojnych bohaterek, dla których jedynym celem jest posiadanie partnera, bo inaczej nie czują się spełnione i wartościowe, po mocne i trudne przedstawicielki płci żeńskiej mogące stawić czoła wszystkiemu. Jednak wbrew pozorom ta zmiana nie zawsze jest pozytywna, bo nowe kobiety w serialach często są agresywne. Tak jakby atak (i to nierzadko bezpodstawny) miał stanowić o ich sile i wyrównywał szansy z dominującymi przez lata mężczyznami.

I taka też jest Joanna Chyłka.

A jako że jest ona w centrum tej produkcji i wpływa na myślenie o całości, ta momentami wydaje się po prostu nieco przesadzona. Chyłka jest zbyt charakterna, charakterystyczna, nadpobudliwa, chamska na pokaz, ale i tak nie do końca autentyczna. Zresztą ma się wrażenie, że każdy w tym serialu musi być „jakiś”, przez co niektóre postaci jawią się jako zbyt płaskie, bo jednoznaczne. Nie wątpię, że Chyłka przejdzie metamorfozę, ale już teraz wiem jaką, a chciałabym poczuć się zaskoczona. Na razie nie jestem. Prawniczka wraz ze swoim aplikantem zajmuje się sprawą Szlezyngierów, którym zaginęła córka i ci w efekcie zostają oskarżeni o jej zniknięcie. Relacja pomiędzy Chyłką a Zordonem rozwija się zbyt pospiesznie, a widz nie do końca widzi i rozumie motywy takiego ich postępowania. Kiedy na ekranie oglądamy rodzący się nietypowy związek Spectera i Rossa z „W garniturach”  wiemy, dlaczego tak się dzieje. Tu - mimo tego, że akcja galopuje - brakuje jakiejś chemii.

Ma się czasem wrażenie że Chyłka i „Chyłka...” chcą szokować na siłę, bo to ma być mocna produkcja. A to trochę za mało, by zrobić na mnie wrażenie.

Ponownie dostajemy, przynajmniej pozornie, skomplikowaną bohaterkę z trudną przeszłością, relację mistrz-uczeń i dziecko, które było, a którego teraz nie ma. Nie jestem jeszcze pewna, czy kryje się za tym coś więcej. Zwłaszcza, że i tym razem Palkowskiemu, reżyserowi serialu, i scenarzystom nie udało się uniknąć potknięć, np. kiedy obserwujemy Chyłkę i Zordona jadących na Podlasie, na totalne odludzie. Ten ostatni do wyjazdu nie jest zupełnie przygotowany, nie ma ubrań, a w samochodzie siedzi w garniturze. Jest temu zresztą poświęcony dialog, który ma nam pokazać, jaka naprawdę jest prawniczka. A ta, krótko mówiąc, nie przejmuje się nikim innym. Chwilę potem Kordian ma ze sobą nawet dopasowany strój do biegania, a z całą pewnością nie mógł go podwędzić bohaterowi Michała Żurawskiego, u którego gości. W końcu ten jest postawnym mężczyzną.

REKLAMA

Do nowego serialu jego twórcy ściągnęli (prawie) wszystkie gwiazdy polskich seriali i filmów. Mamy, poza Cielecką, Filipa Pławiaka, Michała Żurawskiego, Piotra Głowackiego, Mirosława Bakę. Są też Katarzyna Warnke i Piotr Stramowski (ich chyba zawsze będziemy dostawali już w duecie), Szymon Bobrowski, Jacek Koman czy Piotr Żurawski. I ja w związku z tym mam oczekiwania. Kolejne odcinki, mam nadzieję, pokażą, czy te zostaną spełnione. Na razie jestem nastawiona optymistycznie. Niczym Magda M. Bo trzeba sobie powiedzieć, że jeśli „Chyłka - Zaginięcie” ma być nowym startem platformy Player, to ten można uznać za całkiem udany. Przynajmniej na razie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA