REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Halloween przyszło w tym roku trochę później. Recenzujemy „Uniesienie" Stephena Kinga

Stephen King nieco spóźnił się ze swoją tegoroczną opowieścią z dreszczykiem, ale „Uniesienie" warto przeczytać nawet po Halloween.

06.11.2018
22:00
Uniesienie stephen king
REKLAMA
REKLAMA

Współczesny król grozy, Stephen King, jest niezwykle płodnym pisarzem. Spod jego pióra wychodzą zarówno krótkie nowelki, jak i tematyczne zbiory opowiadań oraz potężne powieści. Najnowsza pozycja sygnowana jego nazwiskiem, jakby w zgodzie z tytułem, należy do tej pierwszej kategorii.

„Uniesienie" to krótka i leciutka opowieść z dreszczykiem.

W papierowej wersji Uniesienie zamyka się w zaledwie 176 stronach. To powieść do bólu kameralna, w której pojawia się tylko kilka postaci. Miejscem akcji zostało dobrze znane fanom pisarza Castle Rock, a głównym bohaterem - zwykły człowiek o niezwykłej przypadłości.

Scott Carey, rozwiedziony marketingowiec, odkrywa, że traci na wadze. Z dnia na dzień widzi na jej wskaźniku coraz mniej kilogramów. Waży zresztą dokładnie tyle samo, niezależnie od tego, co na siebie założy. Postanawia zwierzyć się ze swojego problemu znajomemu lekarzowi.

Nie rozpoczyna to jednak dramatycznej walki z czasem.

Stephen King raz po raz zaskakuje czytelnika. Spodziewałem się, że będziemy próbowali odkryć, co się dzieje, odliczając kolejne dni i kilogramy razem z bohaterem. Nic bardziej mylnego. Scott, zamiast próbować ze wszystkich sił odkryć, co się z nim dzieje, godzi się ze swoim losem.

„Uniesienie" nie jest de facto horrorem, a powieścią obyczajową z paranormalnym wątkiem w tle. Scott nie biega po lekarzach, by wyjaśnić swoją przypadłość czy po okultystach w poszukiwaniu demona, który go nawiedził. Zamiast tego afirmuje życie i cieszy się z drobnych rzeczy, żyjąc z dnia na dzień.

Podczas lektury miałem wrażenie, że to sposób Stephena Kinga na radzenie sobie z upływem lat.

Wśród bohaterów powieści Stephena Kinga znaleźli się ludzie w różnym wieku. Bardzo często były to osoby u kresu swojej drogi. Miałem wielokrotnie wrażenie, że w ten sposób pisarz radzi sobie ze starzeniem się swojego własnego ciała. Jednak nigdy nie było to tak wyraźne, jak teraz.

Podczas lektury „Uniesienia" czułem, że chociaż bohater jest jeszcze w kwiecie wieku, tak naprawdę jest metaforą osoby żegnającej się z tym światem. Zamiast krzyczeć, wić się i narzekać, porządkuje swoje sprawy i ze stoickim spokojem czeka na to, co nieuniknione.

„Uniesienie" jest też książką do bólu współczesną.

Pojawiają się w niej motywy polityczne. Istotne są problemy społeczne, które są udziałem współczesnych Amerykanów. Stephen King nie kryje się ze swoimi poglądami, zarówno prowadząc swoje konto na Twitterze, jak i w swojej nowej powieści.

„Uniesienie" jest zarówno krytyką ksenofobicznych nastrojów wśród Amerykanów, jak i przytykiem w stronę Donalda Trumpa i jego wyborców. Na szczęście nie jest to tylko manifest światopoglądowy, a wybranie na dwie bohaterki małżeństwa lesbijek nie przysłania całej fabuły.

Konstrukcja opowieści jest przy tym prosta i nie ma tu zbyt wielu zwrotów akcji. Książkę czyta się też szybko i spokojnie można wciągnąć ją za jednym zamachem w zimowy leniwy wieczór. Tylko lepiej mieć wygospodarowane te 2-3 godziny wolnego czasu, biorąc się do lektury.

King jak nikt inny potrafi budować napięcie z niczego.

Szkoda tylko, że „Uniesienie" nie trafiło do sprzedaży w Polsce równo z oryginałem. To byłaby idealna książka na Halloween dla osób, które zamiast przebierać się, malować i wychodzić na imprezę, tego dnia zostały w domu.

REKLAMA

Niestety, polski wydawca zdecydował się opóźnić premierę. „Uniesienie" można już teraz kupić w krajach anglojęzycznych, ale w naszym kraju do sprzedaży trafi do sprzedaży dopiero 14 listopada - trochę poniewczasie.

Na szczęście jest to na tyle przyjemna lektura, że można się za nią zabrać dowolnego innego dnia, co entuzjastom twórczości Stephena Kinga szczerze polecam.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA